Dla Mohammada Yunusa, laureata Pokojowego Nobla z 2006 roku, Nowy Rok zaczął się wyrokiem sześciu miesięcy odsiadki. Więzienia ma szansę uniknąć, ale świata też już chyba nie zbawi.
– Jak podkreślali moi prawnicy w sądzie: werdykt jest sprzeczny z przepisami prawa i logiką – napisał noblista w oświadczeniu wydanym wkrótce po wyjściu z sali sądowej. – Wzywam lud Bangladeszu, by przemówił jednym głosem przeciw niesprawiedliwości na rzecz demokracji i praw człowieka dla każdego z naszych obywateli – dorzucił.
– Chodzi o to, by zniszczyć jego reputację na świecie – ujął to bardziej lapidarnie jeden z adwokatów Yunusa. – Będziemy apelować – zapewnił.
Banglijski ekonomista i twórca Banku Grameen – który z biegiem lat rozrósł się w sieć rozmaitych przedsiębiorstw spiętych marką Grameen – został skazany na sześć miesięcy więzienia za zaniechanie stworzenia funduszu socjalnego dla pracowników jednej ze swoich firm, Grameen Telecom. Lista oskarżeń o złamanie przepisów lokalnego kodeksu pracy liczy jednak ponad sto zarzutów, w tym defraudację środków. Tyle że nawet jeśli banglijscy śledczy coś znaleźli, to postępowanie sądowe tego nie dowiodło. Międzynarodowi obserwatorzy procesu uznali to, co widzieli na sali sądowej, za „farsę”. A dla nikogo nie ulega wątpliwości, że szefowa banglijskiego rządu Hasina Sheikh czuje do Yunusa wyjątkowo silną nienawiść.
„Dla Sheikh Hasiny Wajed, premierki, która rządzi Bangladeszem od 2009 r. (i rządziła przez pewien czas wcześniej), Yunus jest postacią diaboliczną” – podsumował kilka miesięcy temu tygodnik „The Economist”, który poświęcił sądowym bataliom noblisty dłuższą analizę. „Szefowa rządu nazywa go krwiopijcą biednych, skazanym na piekło za wymuszanie płacenia odsetek od udzielanych pożyczek. Oskarża go o sprzeniewierzenie środków, obwinia za decyzję Banku Światowego z 2012 r. o wycofaniu finansowania dla budowy ważnego mostu nad rzeką Padma (Bank tłumaczył decyzję korupcją w Bangladeszu – przyp. red.), sugeruje, że w jakiś sposób sprzymierzył się z Ameryką w celu zapewnienia jej kontroli nad Zatoką Bengalską” – wylicza brytyjski magazyn.
Noworoczny wyrok więzienia to nie pierwsza salwa w sądowej batalii, jaką władze oddały w stronę ekonomisty. W połowie minionego roku tamtejsze sądy zdecydowały też o tym, że spółki należące do Yunusa mają zapłacić ponad milion dolarów zaległego, nieprawidłowo naliczonego podatku. Ale to była najwyraźniej ledwie przygrywka przed zasadniczą batalią.
Zwolennicy noblisty przedstawiają bardziej lapidarne wytłumaczenie. Ich zdaniem przed laty Yunus przymierzył się do założenia partii politycznej, Nagorik Shakti (Siła Obywateli), co miało być niebagatelnym zagrożeniem dla walczącego wówczas o uzyskanie władzy ugrupowania pani premier – później niepodzielnie rządzącego Bangladeszem i skutecznie rozprawiającego się z opozycją i potencjalnymi konkurentami do władzy.
Yunus porzucił szybko ambicje polityczne, być może nie chcąc stracić w politycznych swarach swojego autorytetu globalnego intelektualisty. Ale jego cień, jako potencjalnej alternatywy dla kolejnych przywódców ojczyzny, jeszcze długo kładł się na banglijskiej polityce. Oczywiście nie da się też wykluczyć, że ekonomista – korzystający z komfortu bycia rozpoznawalnym na całym świecie – mógł się zachować krytycznie czy nawet obraźliwie wobec szefowej rządu. A że sprawa dotyczy osób w zaawansowanym wieku (Yunus ma 83 lata, Hasina – 76), z wieloletnim doświadczeniem i poczuciem własnej pozycji, konflikt mógł nabrać charakteru osobistego.
Banglijski ekonomista może jednak liczyć na swoją popularność na świecie: w sierpniu ubiegłego roku apel o „zaprzestanie prześladowania” go podpisało 170 znanych osób z całego świata, w tym niemalże setka laureatów Nagrody Nobla z rozmaitych dziedzin. Na liście sygnatariuszy są m.in. Barack Obama, lider zespołu U2 – Bono, czy były sekretarz generalny ONZ, Ban Ki-moon. – Bardzo chcielibyśmy, aby mógł kontynuować swoje przełomowe prace wolny od oskarżeń czy prześladowań – deklarują autorzy listu.
Chodzi, rzecz jasna, o koncepcję mikrokredytów realizowaną w ramach Grameen Banku i szeregu innych organizacji, które podchwyciły zaproponowany przez Banglijczyka pomysł. Idea jest chwytliwa, bo prosta i piękna: wystarczy wkroczyć w sferę biedy z ofertą pożyczek niewielkiej wysokości, które mają uruchomić potencjał przedsiębiorczości w najdalszych wioskach, zwłaszcza wśród ewidentnie dyskryminowanych na tym polu kobiet, by stopniowo zmniejszać skalę nędzy, w jakiej żyją te społeczności. Dysponujący kapitałem pozwalającym uruchomić drobną, rękodzielniczą produkcję beneficjenci zaczynają krok za krokiem zarabiać pieniądze pozwalające spłacić niewielką pożyczkę, a następnie zarabiać na wypracowanym schemacie produkcyjnym.
Problem w tym, że mimo upływu lat – Grameen Bank powstał w 1976 r., więc jego historia datuje się od niemal półwiecza – mikropożyczki nie rozwiązały nazbyt wielu problemów w najbiedniejszych krajach świata. I to pomimo tego, że pierwsze eksperymenty – prowadzone pod okiem Yunusa w latach 70. – okazały się bardzo obiecujące. Ba, dziś tylko Grameen Bank ma 9,5 mln klientów, z czego blisko 97 proc. to kobiety. A zapewne, gdyby podliczyć bilans wszystkich instytucji wzorowanych na banku noblisty, liczba osób korzystających z mikrofinansowania szłaby w dziesiątki milionów.
Ale też, mimo tej skali zaangażowania i wielkiej popularności – o której może choćby świadczyć lista sygnatariuszy apelu w obronie Yunusa – mikrokredyty nie są cudownym panaceum na bolączki biednych społeczności. Koncepcję na początku krytykowały środowiska libertariańskie, wychodząc z założenia, że banki takie jak Grameen nie są instytucjami stricte biznesowymi, lecz – w gruncie rzeczy – dodatkowym benefitem socjalnym. Efektywność mikrokredytów w zwalczaniu ubóstwa podważali też niektórzy akademicy, dopatrujący się nieścisłości w danych zbieranych przy okazji kolejnych programów mikropożyczek. Filozof i bioetyk, Peter Singer, uznał z kolei, że istnieje szereg innych, bardziej skutecznych metod wspierania biednych.
Panafrykański portal „The Africa Report” z kolei ocenia, że mikropożyczki udzielane na Czarnym Lądzie są wyżej oprocentowane w porównaniu do innych regionów świata, co przekłada się na niższą skuteczność realizowanych tam programów oraz kłopoty ich beneficjentów. Odwołuje się tu m.in. do doniesień o samobójstwach rolników w Indiach czy Kambodży (choć fali takich przypadków nie sposób wiązać z wzięciem mikropożyczki – tu argument sprowadza się raczej do tego, że rolnicy targnęli się na swoje życie, choć w ich zasięgu były przecież także mikropożyczki).
– Nie każdy ma w sobie żyłkę do biznesu – kwituje jeden z rozmówców magazynu, odnosząc się do przekonania Yunusa, że w każdym z nas żyje przedsiębiorca. Być może też na tym polega różnica między skutecznością pilotażowych programów mikrokredytowych z lat 70.: ich beneficjenci pod okiem Yunusa i jego współpracowników byli w stanie w zdyscyplinowany i zaplanowany sposób korzystać z pożyczanych im środków. Ale gdy interakcja między kredytodawcą a pożyczkobiorcą sprowadza się do przeprowadzenia kilku procedur i kontakt (czy może swoista „opieka”) ustaje, impuls dla poprawy swojej sytuacji poprzez wykorzystanie symbolicznej „wędki” słabnie, a nieprzewidziane nowe wydarzenia i okoliczności mogą tylko wpędzić pożyczkobiorcę w dalsze kłopoty.
Tak czy inaczej, to nie intelektualne dziedzictwo noblisty wydaje się być dziś przedmiotem kontrowersji, lecz polityczna i moralna siła, jaką – chcąc lub nie – na nim zbudował. Biorąc pod uwagę wiek i stopień zacietrzewienia przeciwników Yunusa, sądowe show w Bangladeszu może trwać aż do śmierci któregoś z jego uczestników.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.