Ukraińskie elity nie zauważają tego, że wojna toczona nad Dnieprem światu już spowszedniała. Częste prośby o dalszą pomoc zaczynają już coraz mocniej irytować Amerykanów i Europejczyków. W takiej sytuacji obrażanie krajów, które jak dotąd wspierały Ukrainę najmocniej, jest strategią samobójczą.
Można zrozumieć, że Ukraina nie postarała się rozładować historycznej bomby, jaką była 80. rocznica Rzezi Wołyńskiej. Nasi sąsiedzi są po prostu na to jeszcze za mało gotowi. Żenująco jednak wygląda to, że w czasie, gdy robi się problemy z ekshumacją masowych grobów wołyńskich, jednocześnie bez żadnych trudności pozwala się Niemcom na szukanie na Ukrainie grobów żołnierzy Wehrmachtu i SS, czyli ludzi, którzy palili wcześniej ukraińskie wsie. Popisem ekstremalnej głupoty było natomiast zaproszenie do kanadyjskiego parlamentu na wystąpienie prezydenta Zełenskiego weterana dywizji SS Galizien. Nie wiem, kto wpadł na ten pomysł, ale w ten sposób jedynie postawił kanadyjskiego premiera Justina Trudeau w trudnej sytuacji, zmniejszył sympatię Polaków i Żydów do władz Ukrainy, a przy tym wzmocnił głupią kremlowską propagandę stawiającą znak równości między obecnymi władzami Ukrainy a nazistami.
Racja stanu Ukrainy wymaga, by w czasie wojny nie szukać zadrażnień historycznych z państwami przyjaznymi. Racją stanu Ukrainy nie jest też na pewno stawianie na ostrzu noża kwestii eksportu zboża do Polski, czyli tego, czy grupka oligarchów będzie mogła trochę więcej na tym zbożu zarobić. W interesie Ukrainy leży też unikanie zadrażnień w relacjach z Waszyngtonem i Londynem. A przecież jeszcze zanim wybuchł spór polityczno-handlowy pomiędzy Warszawą a Kijowem ukraińskie władze zirytowały ówczesnego brytyjskiego ministra obrony Bena Wallace'a tak, że zarzucił im brak wdzięczności za pomoc. Tego samego Wallace'a, który jako jeden z pierwszych wysyłał Ukrainie realną pomoc wojskową. Czyżby więc w ukraińskim rządzie siedzieli nieudacznicy czy wręcz sabotażyści?
Warto w tym kontekście wsłuchać się w opinie Ołeksija Arestowycza, byłego doradcy prezydenta Zełenskiego. Gdy doszło do konfliktu o zboże, ironizował on: „Może jeszcze powinniśmy wypowiedzieć wojnę Polsce?”. Gdy śledztwo wykazało, że w Przewodowie eksplodowała ukraińska rakieta, Arestowycz napisał: „Prawie nigdy nie przyznajemy się do błędów i za nic nie przepraszamy. Ostatni raz coś takiego miało miejsce w 2001 roku, gdy samolot lecący z Izraela został zestrzelony. Teraz gdy Polska prowadzi śledztwo w sprawie rakiety, my milczymy. A przecież moglibyśmy złożyć kondolencje bliskim poległych Polaków i powiedzieć, że mamy wspólnego wroga. Wypłacić odszkodowania, zorganizować całą kampanię na rzecz poprawy stosunków sąsiedzkich z akcentem na wzmocnienie obrony powietrznej nowoczesnymi systemami […]. Na Ukraińców patrzy się jak na dzieci, które toczą wielką wojnę i domagają się od Amerykanów broni dalekiego zasięgu, której użycie może wywołać wojnę nuklearną, a jednocześnie nie chcą brać odpowiedzialności za użycie mniej potężnej broni”. Skoro twierdzi tak ukraiński patriota, to trudno z tym polemizować. Ukraińskie władze powinny przestać żyć w bańce informacyjnej, bo skończy się to źle dla ich kraju.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.