Były amerykański prezydent został aresztowany – jak na razie głównie pod względem formalnym. Nie założono mu kajdanek ani nie zrobiono zdjęcia na komisariacie. Jak na razie mamy do czynienia z polityczną szopką, która bardziej Trumpowi pomaga, niż mu szkodzi. To jednak też groźna ingerencja w kampanię wyborczą, która jest groźnym precedensem na przyszłość.
Trump dostał 34 zarzuty, za które grozi mu łącznie 136 lat więzienia. Pamiętajmy jednak, że były prezydent ma już 76 lat i nawet kilkuletni wyrok może oznaczać dla niego dożywocie. Znaczną większość postawionych mu zarzutów można uznać za „księgowe czepialstwo”. Ich waga jakoś nie elektryzuje opinii publicznej. Ci, którzy Trumpa wcześniej nienawidzili, nadal go nienawidzą. Ci, którzy go lubili, nie zmieniają o nim zdania lub nawet podziwiają go jeszcze bardziej, widząc w nim męczennika gnojonego przez skorumpowany system. W ostatnich sondażach poparcia dla kandydatów przygotowujących się do republikańskich prawyborów Trump ma aż 30 pkt proc. przewagi nad swoim głównym rywalem – Ronem DeSantisem.
Podobny zarzut, co Trump – płacenia kochance za milczenie – dostał wiele lat wcześniej John Edwards, demokratyczny kandydat na wiceprezydenta. Wybronił się on wówczas w sądzie, twierdząc, że dopuścił się tego naruszenia prawa, gdyż chciał oszczędzić bólu swojej rodzinie. Sprawa przeciwko Trumpowi teoretycznie też powinna się skończyć podobnie, ale były prezydent będzie sądzony przez ławę przysięgłych, która może być bardzo mocno upolityczniona. Wszak Nowy Jork to twierdza liberalnych demokratów. Problemem dla Trumpa może być też ewentualny zakaz wypowiadania się do mediów o tej sprawie. To mocno mu utrudni prowadzenie kampanii wyborczej. Sam proces będzie się ciągnął co najmniej przez wiele miesięcy, jeśli nie lat. Będą pewnie odwołania do wyższej instancji, a sprawa może się skończyć nawet w Sądzie Najwyższym. Samo skazanie nie zamknie jednak Trumpowi drogi do Białego Domu. Będzie mógł kandydować nawet z więzienia.
No cóż, Trump (niestety) nie spełnił obietnicy o zamknięciu Hillary Clinton w więzieniu. Jeżeli jednak Trump trafi za kratki, to można się spodziewać, że kolejna ekipa republikańska zemści się na demokratach. Do więzienia może trafić prezydent Joe Biden wraz ze swoim synem Hunterem. Skazanie Trumpa może być początkiem nowego zwyczaju w USA – wsadzania byłych prezydentów do więzień. Zwyczaju znanego dotąd głównie z Ameryki Łacińskiej, Afryki czy byłego ZSRR. Można się cieszyć, że politycy wreszcie zaczną odpowiadać za swoje grzeszki, ale bynajmniej nie sprawi to, że amerykański system polityczny stanie się stabilniejszy.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.