Jak trwoga to do Boga lub, jak kto woli, do Ameryki w czasie rosyjskiej agresji. Na pozór tak, bo Waszyngton wspiera Ukrainę i obiecuje twardą obronę Europy. Jednak b. doradca bezpieczeństwa narodowego USA krytykuje Joe Bidena i przedstawia zupełnie inną optykę działań Białego Domu. To fatalne niezdecydowanie, które zagraża afgańskimi konsekwencjami. Tyle że w skali globalnej.
W ostatnim czasie opinia publiczna zetknęła się z zastanawiającymi przeciekami informacji. Według amerykańskich mediów gazociąg Nord Stream 2 uszkodziła niezidentyfikowana grupa ukraińskich dywersantów. Ponadto stan ukraińskiej armii jest tak fatalny, że nie ma siły do rozstrzygającej kontrofensywy. Obie spekulacje mają wspólny cel. To podważenie wiary Europy w sens udzielania pomocy Ukrainie. A jeśli tak, może nastąpić ograniczenie wsparcia i wzrost presji na zakończenie wojny. Ponieważ Kreml twardo podtrzymuje cele i chęć kontynuowania agresji, perspektywa wydaje się jednoznaczna. To Ukraina, a nie Rosja poniesie koszty napaści.
Według byłego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego USA logika kierująca tajemniczymi przeciekami ujawnia problem kluczowy dla całego Zachodu, na czele z Ameryką. John Bolton, bo nim mowa, do sympatyków demokratycznej administracji z pewnością nie należy. Doradzał republikańskiemu poprzednikowi, co nie znaczy, że jest „trumpistą”. Wręcz przeciwnie, podał się do dymisji na skutek znacznych różnic w ocenie polityki zagranicznej USA pomiędzy nim a prezydentem.
Bolton twierdzi, że problemem jest niekonsekwencja ekipy Joe Bidena, która nie ma w ogóle strategii. Nie tylko wobec Ukrainy, ale, co gorsza, Rosji. Na dobrą sprawę Waszyngton nie różni się od Berlina i Paryża. Tak jak europejskie stolice dał się zastraszyć Moskwie. Cytując Boltona: – Sojusz Północnoatlantycki był i jest przerażony rosyjskimi groźbami eskalacji konfliktu, jeśli, jak chce Putler, Ukraina nie będzie trzymana na krótkiej smyczy. To niewybaczalny grzech Ameryki, ponieważ Biden zdecydowaną reakcją mógł zatrzymać wojnę. Obecnie ciągły brak zdecydowania przynosi równie poważne konsekwencje. Szybkie dostawy broni ofensywnej już mogły dać zwycięstwo Ukrainie. Tymczasem stracony czas gra na korzyść Moskwy. Kryzys amunicyjny USA i Europy to jedynie pierwszy z sygnałów alarmowych. Drugim jest intensyfikacja dialogu pomiędzy Waszyngtonem, Berlinem i Paryżem. Czy scholzing w skali globalnej zostanie nazwany bidenizmem?
Według Boltona skuteczność jądrowego szantażu Moskwy, a więc straszenia III wojną światową, uwypukla jedynie niezdolność Waszyngtonu do określenia jasnych celów wojennych i opracowania strategii ich osiągnięcia. Biden chce zjeść ciastko i mieć ciastko. Dąży do tego, aby Rosja przegrała, jednocześnie bojąc się skutków ukraińskiego zwycięstwa. Taka postawa wykrwawia ofiarę napaści, a nie agresora. Jeśli prezydent USA naprawdę wierzy w przywrócenie suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy, powinien to umożliwić. Tymczasem zbrodniarz Putin może bezkarnie mordować Ukraińców i niszczyć cały kraj, a Biden zabrania obrońcom uderzyć w Krym lub przenieść wojny na terytorium Rosji. Takie spojrzenie na amerykańską pomoc jest wezwaniem Bidena do tablicy. Dobrze byłoby, gdyby prezydent odpowiedział na pytanie, jaka jest i będzie rola USA w dalszej wojnie? W innym przypadku NATO będzie nadal debatowało, czy i jaką broń przekazać Ukrainie. Co gorsza, Sojusz nadal nie wie, jak skutecznie odstraszać Rosję, a to fatalna perspektywa przed szczytem w Wilnie.
W każdym razie dalsze milczenie na ten temat wraz z przedłużaniem militarnego impasu może przynieść korzyści tylko Rosji oraz Chinom. Ukrainie niesie ryzyko załamania. Europie powtórkę Monachium. Ameryce recydywę klęski afgańskiej, utratę supermocarstwowości, a więc izolacjonizm. Nie trzeba tłumaczyć, że brak amerykańskiego przywództwa oznacza koniec globalnej demokracji.
Nawet jeśli krytyczna ocena Johna Boltona jest elementem zbliżającej się kampanii wyborczej do Białego Domu, większa transparentność administracji Bidena byłaby zdrowym objawem. Wizyty prezydenta USA w Kijowie i Warszawie nie zastąpią rakiet dalekiego zasięgu, myśliwców i czołgów dla Ukrainy. Tylko one są w stanie przemówić do Putlera. Jak każdy tchórz, boi się jedynie siły.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.