Inwazja Rosji na Ukrainę

Chocholi taniec wokół Ukrainy

Dlaczego Europa nie chce wyjść ze strefy komfortu, zmuszając Ukrainę do walki ze zmęczeniem Zachodu? Odpowiedź kryje się w fatalnym niezrozumieniu, że po Kijowie rosyjskie rakiety spadną na Berlin, Paryż i Rzym.

Robert Cheda
Foto: Staff Sergeant Alexander Cook, Public domain, via Wikimedia Commons

Według ukraińskiego wiceministra spraw zagranicznych Andrija Melnyka walka ze zmęczeniem wojną na Zachodzie stała się głównym wyzwaniem dla Ukrainy. Kijów wzywa sojuszników do zwiększenia dostaw broni i innej pomocy, napotykając coraz większy opór. Godne Hamleta czołgowe rozterki Olafa Scholza są najlepszym dowodem prawdziwości słów ukraińskiego ministra.

Nie chodzi jednak tylko o Leopardy i Abramsy. Od wielu miesięcy Ukraina prosi o dwa rodzaje uzbrojenia, które przechylą szalę zwycięstwa na jej korzyść. Pierwszym są nowoczesne myśliwce. Ich obecność jest gwarancją panowania na polu walki. Drugim, nie mniej ważnym systemem pozostają rakiety dalekiego zasięgu, rażące cele na odległość 300 km. Bez nich ukraińska armia ma za krótkie ręce i nie wyzwoli Krymu ani Donbasu.

Niestety to, co jest jasne dla Kwatery Głównej NATO i Pentagonu, odbija się od zachodnich polityków jak groch od ściany. Wojskowi twierdzą, że realizacja próśb Ukraińców nie zwiększa ryzyka wojny pomiędzy Rosją i Sojuszem Północnoatlantyckim, która rozleje się na całą Europę, a może świat. Przecież Zachód i tak dostarcza ofierze napaści czołgi, haubice i rakiety, przyznając, że sam broni się przed niewypowiedzianą agresją Rosji. Ponadto według generałów po obu stronach Atlantyku tylko ukraińskie zwycięstwo przyniesie upragniony pokój. W innym przypadku wojna przybierze charakter konfliktu izraelsko-arabskiego i będzie destabilizowała Europę dziesięcioleciami.

Jaką logiką kierują się zatem Joe Biden, Olaf Scholz i inni przywódcy, którzy zamiast rzeki sprzętu reanimują Ukrainę zbrojeniową kroplówką? Stany Zjednoczone najwyraźniej obawiają się zwiększenia chińskiej aktywności. Xi Jinping dysponuje przecież wszystkimi zasobami, o których Putin może tylko pomarzyć i o które bezskutecznie błaga Pekin. Waszyngton ma świadomość, że decyzja Chin może ulec zmianie. Co więcej, jeśli Xi udzieli pomocy Kremlowi, postawi warunki, które zamienią Rosję w chińską kolonię.

Zgoła inną argumentacją kieruje się stara Europa. Najkrócej mówiąc, wciąż nie ogarnia konsekwencji, traktując Ukrainę jak odległe peryferia, a rosyjską agresję jak kolonialną wojnę w rodzaju afgańskiej lub syryjskiej.

Natomiast przywódcy, tacy jak Scholz, doskonale zdają sobie sprawę z zagrożenia. Wiedzą już, że wojna Europy z Rosją nie jest czymś niemożliwym. Ukrywają jednak niebezpieczeństwo przed własnymi społeczeństwami. Kierują się logiką doraźnych strat i korzyści – osobiście dla siebie i grup, które reprezentują.

Na przykład Niemcy wykorzystują czas, który daje im Ukraina, na wymyślenie nowych metod zachowania dominacji politycznej i ekonomicznej w Europie. Identycznie myślą inni liderzy strefy euro, którzy celowo nie chcą wyprowadzać obywateli ze strefy komfortu bezpieczeństwa i dobrobytu.

To bardzo krótkowzroczna, a wręcz samobójcza polityka, bowiem towarzyszy jej niechęć do podnoszenia wydatków zbrojeniowych, a więc inwestowania w obronę przed Rosją.

W takim razie głównym motywem chocholego tańca Europy nie jest pomoc Ukrainie, tylko chęć ugody z Putinem. Stara Unia nie chce ukraińskiego zwycięstwa, tylko porażki. W myśl zasady: zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Trudno, jeśli nie pomogło, trzeba spełnić warunki Kremla.

Tyle, że Putin jest wytrawnym szantażystą, który eskaluje żądania. Nie ma wątpliwości, że jeśli Scholz i jemu podobni ich nie spełnią, rosyjskie rakiety spadną na Berlin, Paryż i Rzym. Jednak wcześniej zachodni politycy rzucą Moskwie na żer Warszawę, Wilno i Pragę. Na tym niestety polega europejska logika.


Przeczytaj też:

Dlaczego Zachód powstrzymuje Ukrainę?

Po zwycięstwie w obwodzie charkowskim zachodni analitycy wojskowi spodziewali się błyskawicznej powtórki w bitwie o Chersoń. Tymczasem mijają tygodnie, a kontrofensywy jak nie było, tak nie ma. Powstaje zatem pytanie, czy przecenialiśmy zdolności ukraińskie, czy Kijów nie dostał zgody na kolejne ...

2023. Rzeź bez końca?

2022 r. złamał Rosję i plany kremlowskiego zbrodniarza. Właśnie dlatego Putin będzie kontynuował wojnę. Inaczej straci władzę. Również Ukraina jest w dramatycznej sytuacji. Tylko zwycięstwo da jej nadzieję na pokój, a więc odbudowę. Taką możliwość blokuje jednak nie Rosja, tylko Zachód.

Natowska awantura o czołgi dla Ukrainy

Nie wiadomo, czym łechtał podniebienie premier Mateusz Morawiecki, kiedy w poniedziałek na przyjęciu w Berlinie skorzystał z zaproszenia na jubileusz 50-lecia zasiadania w Bundestagu Wolfganga Schaeublego. Badeńczyk z opozycyjnej CDU to instytucja pełną gębą: 14 razy z rzędu bezpośrednio wybieran...

Polityka pod flagą biało-niebiesko-czerwoną

Nic nie może stać na drodze do zwycięstwa w wyborach. To jest wojna, w której PiS nie zamierza liczyć ofiar, strat i kosztów.

Trudny rok pod znakiem wojny

Stare chińskie przysłowie mówi: „Obyś żył w ciekawych czasach”. My kończymy taki właśnie „ciekawy” rok, który oby nam się już więcej nie powtórzył.  Zaczął się od powolnego zejścia ze sceny koronawirusa SARS-COV-2 w wariancie Delta i szybkiej kariery znacznie łagodniejszego wariantu Omikron....


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę