2022 r. złamał Rosję i plany kremlowskiego zbrodniarza. Właśnie dlatego Putin będzie kontynuował wojnę. Inaczej straci władzę. Również Ukraina jest w dramatycznej sytuacji. Tylko zwycięstwo da jej nadzieję na pokój, a więc odbudowę. Taką możliwość blokuje jednak nie Rosja, tylko Zachód.
Po 300 dniach największej od 70 lat wojny w Europie nadal nie widać jej końca. Eksperci wskazują na przyczynę, którą jest patowe położenie militarne obu stron. Żadna nie jest w stanie przesilić działań na swoją korzyść. To nieprawda, choć problem osiągniecia trwałego pokoju wydaje się tkwić zupełnie gdzie indziej.
Chodzi o rozmiar klęski Rosji, a szczególnie jej pozawojskowe skutki. Takich batów jak armia Putina nie zebrały żadne szanujące się siły zbrojne od czasu pogromu Francji w 1940 r. Propagandowy balon drugiej potęgi militarnej świata pompowany przez Kreml od 2014 r. pękł z hukiem.
Negatywne następstwa ujawniają się przede wszystkim na arenie międzynarodowej. Moskwa przestała być wiarygodnym partnerem dla większości świata. Może poza Koreą Północną oraz Iranem, ale już na pewno dla Chin. Przestała się liczyć jako podmiot globalny. Uległa degradacji do roli przedmiotu geopolitycznej gry dla pomniejszych mocarstw, takich jak Turcja czy Arabia Saudyjska.
Prawdziwie dramatycznym następstwem wojennej klęski jest załamanie modelu gospodarczego opartego na eksporcie surowców energetycznych. W Unii Europejskiej, a szczególnie w Niemczech, Putin stracił największych kontrahentów, od których zależała zasobność rosyjskiego budżetu. Obecnie i w przyszłości Kreml nie ma komu i jak sprzedawać gazu oraz ropy naftowej. Budowane z mozołem od 20 lat supermocarstwo energetyczne runęło z hukiem. Alternatyw brak, ponieważ tzw. choroba holenderska już doprowadziła Rosję do niebywałego regresu intelektualnego, technologicznego, a zatem ekonomicznego. Zdegenerowani socjalnie, zdrowotnie i edukacyjnie Rosjanie wymierają setkami tysięcy. To prawdziwy paradoks. Putin postawił sobie za cel agresji zniszczenie Ukrainy. Tymczasem 300 dni wojny przekształciło w kraj upadły Rosję.
W nie lepszej sytuacji jest Ukraina. PKB 2022 r. jest o 35 proc. mniejszy rok do roku. Zniszczona infrastruktura, transport, energetyka, ogromne bezrobocie. Tymczasem ponad 50 proc. okrojonych dochodów pochłania obrona przed rosyjską agresją. Reszta skromnych środków podtrzymuje biologiczne przetrwanie społeczeństwa. Tyle że Kijów ma sojuszników partycypujących w kosztach wojny. Na tym polega największa różnica między sytuacją Ukrainy a tą, w jakiej znalazła się Rosja. Pieniądze na odbudowę i ambitnie zapowiadane reformy da Zachód w imię własnego bezpieczeństwa. Ukraina musi spełnić tylko jeden warunek. Świat demokratyczny nie da miliardów bez zawarcia pokoju. Tymczasem obie strony nie są skłonne do zakończenia wojny.
Putinowi zależy co najwyżej na zgniłym rozejmie, który da mu czas na przygotowanie nowych uderzeń. Aby zmusić przeciwnika do chwilowej ugody, będzie kontynuował agresję w nadziei, że Zachód uzna ukraiński opór za większe zło. UE oraz USA dokonają bilansu strat i zysków, z którego wyniknie nieopłacalność dalszego wsparcia Kijowa. Tylko szantaż wieloletnim konfliktem oraz rozszerzeniem agresji na inne kraje zagwarantuje Putinowi miejsce przy stole negocjacji. Zapewni mu przede wszystkim zachowanie władzy. Umożliwi bowiem manipulowanie społeczeństwem ogłupionym wyimaginowanymi zagrożeniami.
W żadnym razie na zgniły kompromis nie zgodzi się Ukraina. Nie może zaprzepaścić dziesiątek tysięcy ofiar złożonych w imię suwerenności, integralności terytorialnej oraz akcesu do NATO i UE. Przecież o takie cele biją się Ukraińcy. Jakiekolwiek ustępstwa załamią ukraiński naród i ukraińską państwowość. Zgoda na obecne status quo to samobójstwo.
A zatem czy 2023 r. oznacza kontynuację rzezi? Absolutnie nie, choć jej przerwanie zależy wyłącznie od Zachodu. Ukraińska armia udowodniła bitność, wysokie morale i doskonałe wyszkolenie. Dlatego wspólnota demokratyczna musi ją zaopatrzyć w ofensywną broń. Ukraina potrzebuje uzbrojenia, które zapewni jej nie wyraźne, ale decydujące zwycięstwo. Chodzi o druzgocący cios militarny, który złamie nie tylko armię Putina, ale przede wszystkim rosyjskie elity władzy i społeczeństwo. Wybije z kremlowskich mózgów plan zbrojnego nękania Ukrainy przez lata.
Przede wszystkim Zachód musi przestać się bać jądrowego ataku Putina. Kremlowski morderca to tchórz, natomiast skutki destrukcyjnego ciosu zadanego Moskwie przez Kijów mają większą siłę. Zagwarantują nie tylko trwały pokój ale także bardzo prawdopodobny rozpad Rosji, a więc definitywny koniec imperium. Bez denazyfikacji, demokratyzacji i demilitaryzacji Kreml zawsze będzie zagrożeniem dla świata. Klęska Putina jest nie tylko w naszym zasięgu, ale bezpośrednio zależy od nas. Pomóżmy Ukrainie czołgami, rakietami i amunicją, a wojna skończy się wiosną. ;
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.