Inwazja Rosji na Ukrainę

Natowska awantura o czołgi dla Ukrainy

Nie wiadomo, czym łechtał podniebienie premier Mateusz Morawiecki, kiedy w poniedziałek na przyjęciu w Berlinie skorzystał z zaproszenia na jubileusz 50-lecia zasiadania w Bundestagu Wolfganga Schaeublego. Badeńczyk z opozycyjnej CDU to instytucja pełną gębą: 14 razy z rzędu bezpośrednio wybierany do parlamentu, architekt zjednoczenia Niemiec jako minister kanclerza Kohla, szef finansów za Merkel, jedyny w europejskim establishmencie, który podpisywał Traktaty w Maastricht. W 1990 roku podczas kampanii wyborczej padł ofiarą szaleńca. Przeżył zamach, ale od tego czasu porusza się na wózku inwalidzkim. Schaeuble nie był tylko kanclerzem i prezydentem Niemiec. Na skutek politycznego narcyzmu Kohla i złośliwości Merkel.

Prof. Arkadiusz Stempin
Czołgi bojowe Leopard 2A5 Foto: Bundeswehr-Fotos, CC BY 2.0, via Wikimedia Commons

Na własną prośbę jubilata Morawiecki pośpieszył na przyjęcie jubileuszowe z honorowym przemówieniem jako gość specjalny. Znalazł się w dość niecodziennej roli, skoro relacje między Warszawą a Berlinem wieją lodem. Nie zająknął się więc Morawiecki ani słowem o reparacjach, jakich Polska domaga się od Niemiec. Ale za to wytknął Niemcom majstrowanie z Rosjanami przy budowie Nord Stream 2, określając rurę na dnie Bałtyku jako „współpracę z diabłem”. I przede wszystkim przyciskał kanclerza Olafa Scholza do wydania zgody na wysłanie z Warszawy niemieckich czołgów „Leopard 2” na Ukrainę. Standardowo rząd niemiecki w Berlinie zastrzega sobie taką zgodę, jeśli sprzęt wojskowy pochodzi z Niemiec. Na kanclerza naciska też Finlandia, również z niemieckimi Leopardami w garażach i równie jak Polska zainteresowana natychmiastowym ich wysłaniem na Ukrainę. Sytuacja militarna na Ukrainie jest labilna. Ukraina na gwałt potrzebuje czołgów. „Nie muszą rdzewieć w garażach” – perorował w Berlinie Morawiecki.

W Berlinie kanclerz Scholz jak mantrę powtarza, że Niemcy nie chcą wychodzić przed natowski szereg i wysyłać do Kijowa czołgów ofensywnych zachodniej produkcji. Faktycznie, premier brytyjski Rishi Sunak wyśle 14 czołgów bojowych, ale lekkiego typu „Challenger 2”. Francja zapowiedziała dostarczenie 30 modeli czołgu obronnego typu AMX 10. Czechy zapewnią wprawdzie ofensywny typ T-72, ale radzieckiej produkcji – za co koszty przejmą USA. Same Niemcy, bynajmniej nie maruder, czy koń trojański Europy, do tej pory wysłały czołgi defensywne, chroniące własną artylerię, typu „Marder” i „Gepard”. Bundeswehra z własnych zasobów przekazała 30 sztuk Gepardów Ukrainie. Te sprawdziły się tam tak bardzo, że przynajmniej opozycyjna CDU Schaeublego gardłuje za tym, by rząd niemiecki odkupił Gepardy sprzedane wcześniej Katarowi, bezczynnie stojące na pustyni, i wysłał je na Ukrainę. Niemcy figurują w tabeli wydatków jako drugie po USA państwo-dostarczyciel broni i sprzętu bojowego na Ukrainę. Przed unijną centralną w Brukseli, Warszawą i stolicami krajów bałtyckich.

W sprawie czołgów Scholz ostrożnie spoziera zza pleców USA. I gołym okiem widzi, że Waszyngton zgłosił gotowość przekazania Ukrainie  czołgów, ale obronnego typu „Bradley”. Choć Ukraina domaga się ofensywnych „Abramsów”. Pentagon zasłania się jednak wysokimi kosztami eksploatacji. Tylko jedna dywizja Abramsów przeżera 200 tysięcy litrów benzyny dziennie.  Abramsy to „kosztowne w eksploatacji pożeracze benzyny“, powtarza jak mantrę Laura Cooper, zastępca amerykańskiej szefowej resortu obrony.

W samych Niemczech w sprawie czołgów wybuchła burza w szklance wody. Wicekanclerz z partii Zielonych, druga persona w rządzie, Robert Habeck, wszedł w paradę kanclerzowi. „Niemcy nie powinny rzucać Polsce kłód pod nogi, tak samo jak innym krajom natowskim, jeśli chcą one wysłać Leopardy Ukrainie” – powiedział. Habeck, który jednocześnie zawiaduje resortem gospodarki i dlatego kontroluje eksport niemieckiej broni, zastrzegł jednak, że jego opinia nie wyraża stanowiska rządu. Ostatnie słowo należy oczywiście do kanclerza Scholza. Tylko że jeśli nawet wicekanclerz dużym łukiem ominął aspekt wysłania Leopardów z samych Niemiec, to i tak zwiększył presję na Scholza. Oprócz Habecka z tym samym pomysłem ujawnili się także inni koalicjanci. Przede wszystkim w osobie wyjątkowo aktywnej na berlińskiej scenie ekspertki ds. bezpieczeństwa i obrony Marie-Agnes Strack-Zimmermann z Wolnych Demokratów (FDP), trzeciego członka berlińskiej koalicji. Strack-Zimmermann, od dawna oponentka kanclerza w socjaldemokratycznym klubie parlamentarnym, bez pardonu zażądała, by na pniu wyszkolić ukraińskich żołnierzy na Leopardach. Nawet w kanclerskiej SPD wiatr faktycznie zaczął wiać z innej strony. Szef klubu parlamentarnego socjaldemokratów Rolf Mützenich nie wykluczył wysłania Leopardów na Ukrainę. Presja na Scholza rośnie.

Bo i w USA dyskusja wokół czołgów dla Ukrainy bynajmniej się nie zakończyła. O czym donoszą przecieki z Waszyngtonu. Najpewniej ministrowie obrony krajów natowskich dopiero na piątkowym spotkaniu 20 stycznia w amerykańskiej bazie lotniczej na niemieckiej ziemi w Ramstein (Nadrenia-Palatynat) omówią twarzą w twarz rozmiar i charakter dalszej pomocy dla Ukrainy. Do spółki z zaproszonym tam ministrem obrony Ukrainy Oleksijem Resnikowem. Kolejny kolega, który wzmoże presję na kanclerza.


Przeczytaj też:

W co gra kanclerz Scholz?

Nie minął tydzień od napaści Rosji na Ukrainę, a kanclerz Olaf Scholz zapowiedział wielki zwrot („Zeitwende”) w polityce rosyjskiej Niemiec. Strategię swojej poprzedniczki Angeli Merkel, z ideą udemokratycznienia i usieciowienia Rosji, zastąpił marsowymi zapowiedziami: przyłączenia się do sankcji...

Ukraińska kontrofensywa. Wnioski dla NATO

Ukraińskie dowództwo niejeden raz zapowiadało kontrofensywę. Na atak, który wyprze rosyjskiego wroga z okupowanych terytoriów z niecierpliwością czekają Ukraińcy oraz wszyscy ludzie dobrej woli wspierający Kijów w heroicznym oporze przed brutalnym agresorem. Niestety odpowiednie przygotowanie arm...

Europa przeciwko Rosji? Nie, przeciwko Ameryce

Najnowszy gest Macrona pod adresem Putina nie był przypadkowy. Ostatnie tygodnie rozgrzały relacje unijno-amerykańskie do czerwoności. Pytanie brzmi: jeśli nie Waszyngton, kto może stać się nową odskocznią dla Unii Europejskiej? No właśnie, dla Europy, czy dla Francji i Niemiec?


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę