- USA, w ekstremalnych okolicznościach będą mogły użyć broni nuklearnej jako pierwsze – powiedzieli dziennikowi „The Wall Street Journal” oficjele z administracji Bidena. Dotychczas obowiązywała doktryna mówiąca, że Stany Zjednoczone mogą użyć broni nuklearnej jedynie w odpowiedzi na atak jądrowy dokonany przez przeciwnika. Teraz Amerykanie wysyłają Rosji sygnał, by nie straszyła Polski oraz innych państw NATO atakiem nuklearnym, bo sami mogą go uprzedzić. Za „ekstremalne okoliczności” mogą być uznane na przykład przechwycone przez wywiad dane świadczące o przygotowanym ataku. Dotychczas często krytykowałem administrację Bidena za popełniane przez nią błędy w polityce zagranicznej, wewnętrznej i gospodarczej, ale jej deklarację w sprawie użycia sił nuklearnych uważam za mistrzowskie posunięcie. Niech na Kremlu wiedzą, że szykując terrorystyczny atak na przykład na Sosnowiec, mogą stracić Moskwę.
Intrygująco w tym kontekście zabrzmiały słowa prezydenta Bidena podczas spotkania z żołnierzami 82. Powietrznodesantowej w Rzeszowie. Omawiając bohaterski, twardy opór Ukraińców, wtrącił on w pewnym momencie: „zresztą sami zobaczycie, jak będziecie na miejscu”. Czyżby więc prezydent USA nie wykluczał, że żołnierze amerykańscy będą walczyć na Ukrainie? Jeśli tak, to w jakim charakterze? Hybrydowym, czy regularnym? W ramach misji pokojowej, czy też nękających rajdów sił specjalnych? Czy baterie rakiet przeciwlotniczych przerzucone do Polski przez Amerykanów i Brytyjczyków będą częścią systemu egzekwowania strefy zakazu lotów nad zachodnią Ukrainą? Amerykanie wyraźnie poczuli krew. Zobaczyli, że Rosja nie jest tak silna, jak to przedstawiała jej propaganda. Nie ma więc sensu traktować jej jak mocarstwa i próbować przeciągać na swoją stronę w konfrontacji z Chinami. Prościej ją doprowadzić do ruiny i skorzystać z chaosu.
Nie da się ukryć, że Polska odgrywa kluczową rolę w planach administracji Bidena. Czy gdyby rządziła nami „agentura Putina”, to Amerykanie uczyniliby z naszego kraju główny hub do wysyłania broni i sprzętu wojskowego na Ukrainę? Czy sprzedawaliby nam Abramsy, Reapery, F-35 i technologię małych reaktorów nuklearnych? Czy wyjazd trzech premierów (i jednego wicepremiera) do Kijowa odbył się wbrew Amerykanom, czy z ich cichym błogosławieństwem? Daje wiele do myślenia też wielka aktywność naszej dyplomacji w regionie w ostatnich tygodniach. Tak jakby region został osierocony przez bezczynne Niemcy. Tak jakby Amerykanie przesunęli Niemców na boczny tor.
Wszystkim wyobrażającym sobie, że administracja Bidena teraz zmiażdży „narodowo-socjalistyczny” polski rząd w imię „obrony praworządności”, przypominam, że sojusznikami USA są tak dalekie od demokracji kraje jak Arabia Saudyjska. Amerykanie, w imię swoich interesów energetycznych, ocieplają też relacje ze swoimi starymi wrogami – Iranem i Wenezuelą. Za poprzedniej administracji ocieplały je natomiast z Koreą Północną. Prezydent Biden, wzywając w Warszawie do obalenia Putina, nie miał też zapewne na myśli pozbawienia go władzy w wyniku spontanicznych demonstracji garstki rosyjskich demokratów. On wzywał wojskowych, ludzi ze służb specjalnych i oligarchów do zawiązania spisku mającego na celu pozbycie się zdemenciałego autokraty.