USA

Kampanijny prezent dla Trumpa

Postawienie byłego prezydenta Donalda Trumpa w stan oskarżenia wcale nie zakończy jego kariery politycznej. Wręcz przeciwnie, będzie wielkim wsparciem dla jego kampanii prezydenckiej. Jeśli Trump znów zasiądzie w Białym Domu, to będzie to w dużym stopniu skutkiem działań nowojorskiej prokuratury.

Hubert Kozieł
Foto: William Vasta, Office of the President, Public domain, via Wikimedia Commons

Główny zarzut postawiony Trumpowi wygląda jak żywcem wzięty z jakiejś kiepskiej komedii. Jest nim płacenie gwiazdce porno za dyskrecję. Dwie dorosłe osoby uprawiały seks za obopólną zgodą i dogadały się, że utrzymają to w tajemnicy, a dyskrecja zostanie wynagrodzona finansowo. Takie rzeczy zdarzają się w świecie ludzi sławnych i bogatych, a za skandal można uznać raczej to, że jedna ze stron nie wywiązała się z umowy i zaczęła opowiadać o szczegółach tej historii. Szczególnym skandalem nie jest bynajmniej pozamałżeński romans Trumpa. Takie „skoki w bok” nagminnie zdarzały się wielu innym prezydentom – choćby Clintonowi, Johnsonowi czy Kennedy’emu. Czemu więc były przywódca supermocarstwa będzie ciągany po sądach i prokuraturach? Bo płacąc gwiazdce porno za dyskrecję, naruszył przepisy dotyczące finansowania kampanii wyborczej tudzież szereg innych praw, którymi zwykle przejmują się tylko księgowi. To żadna straszna zbrodnia. Nikogo przy okazji nie zabito ani nie okradziono. Amerykańscy prezydenci robili bezkarnie już znacznie gorsze rzeczy. Spora część elektoratu na pewno więc uzna, że Trump jest prześladowany przez upolitycznioną prokuraturę za „jakieś pierdoły”.

Ruch w sondażach już widać. Jedno z badań wskazuje, że w republikańskich prawyborach Trump mógłby liczyć na 54 proc. głosów. Jego główny rywal, gubernator Florydy Ron DeSantis, tylko na 24 proc. Między nimi jest 30 pkt proc. różnicy! Prawybory można by więc uznać za niemal rozstrzygnięte. Gdyby nie spektakularne przeszukania w rezydencji Trumpa i cyrk ze stawianiem mu zarzutów, były prezydent nie stałby się męczennikiem dla sporej części Amerykanów. Byłby zabawnym dziadziem opowiadającym różne anegdotki i snującym się gdzieś w ogonie sondaży, a z Bidenem zmierzyłby się w 2024 r. najprawdopodobniej DeSantis. Demokraci postanowili jednak znów uratować trumpizm. Trump (zwłaszcza skłócony z bardziej mainstreamowymi republikanami) będzie dla nich dużo wygodniejszym przeciwnikiem podczas wyborów prezydenckich. Strasząc „złym pomarańczowym człowiekiem” i pompując medialną histerię, da się zmobilizować własny elektorat, a nawet zdobyć głosy tej części republikanów, którzy są zmęczeni wyskokami Trumpa.


Przeczytaj też:

FBI przeciwko Trumpowi

Albo amerykańscy stróże prawa rzeczywiście mają coś naprawdę mocnego przeciwko byłemu prezydentowi, albo wykonują rozkazy politycznych szaleńców. Tak można skomentować rajd FBI na Mar-a-Lago, prywatną rezydencję Donalda Trumpa.

Co wolno prezydentowi?

Mijają trzy tygodnie od dnia, w którym agenci FBI przeszukali dom byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa w Palm Beach na Florydzie. FBI uzyskało pozwolenie sądowe na takie działania w związku z podejrzeniem, że były prezydent nielegalnie przywłaszczył sobie poufne dokumenty państwo...

Newsom vs DeSantis – pojedynek w 2024 roku?

Przed nadejściem huraganu Ian niektórzy żartowali, że po jego przejściu Floryda doświadczy tylu przerw w dostawach prądu i wody, co Kalifornia w normalnych okolicznościach. Oba stany są często sobie przeciwstawiane. Pierwszy jest dla republikanów symbolem porządku, dobrobytu i rozsądnej, konserwa...

„Przyszłość jest tak jasna, że trzeba założyć ciemne okulary” – skoro Donald Trump nie znika

Bardziej niż kiedykolwiek w przeszłości USA jawią się jako ostoja demokracji, skoro neofaszyzm Putina i neokomunizm Xi Jing Pinga demontują globalny ład oparty na prawie. Tym bardziej niebezpiecznie jawi się erodująca od środka amerykańska demokracja. O wkładzie Donalda Trumpa, informuje publikac...

DeSantis – nowy przywódca republikanów

Ron DeSantis, republikański gubernator Florydy, łatwo wygrał kolejną kadencję, ale jego ambicje wykraczają daleko poza słoneczny stan. Po ogłoszeniu wyników wyborów na gubernatora przemawiał on jak przyszły prezydent USA. A tłum skandował: „Jeszcze dwa lata!”, sugerując, że po 24 miesiącach zasią...

Dwóch starych, dobrych prezydentów

Joe Bidena i Donalda Trumpa wiele łączy. Obaj są w wieku mocno emerytalnym, co nie przeszkadza im myśleć o wygraniu wyborów w 2024 r. Obaj mówią i robią czasem kuriozalne rzeczy. Obaj mają dzieci z ambicjami, które sprawiają im problemy swoimi biznesami. Obaj mocno p...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę