Urzędujący prezydent USA ma nieograniczony dostęp do wszystkich tajnych dokumentów znajdujących się na terytorium USA bądź w jakiejkolwiek amerykańskiej placówce wojskowej lub dyplomatycznej zagranicą. Jednak dostęp nie oznacza prawa do decydowania o losach tych dokumentów. Należą one do tylko i wyłącznie do National Archives and Records Administration, która, choć jest instytucją wchodzącą formalnie w skład rządu Stanów Zjednoczonych, posiada pełną niezależność prawną.
Utworzona w 1934 roku przez prezydenta Franklina D. Roosevelta NARA jest jedyną instytucją w USA, która ma prawo i obowiązek gromadzić wszystkie akty prawne uchwalone przez Kongres USA, rozporządzenia prezydenckie i dyrektywy federalne. NARA jest jedyną instytucją w państwie uprawnioną do przekazywania wyników głosowania Kolegium Elektorów do Kongresu. NARA bada również prima facie dokumenty ratyfikacyjne Kolegium Elektorów i poprawki do Konstytucji pod kątem zgodności z Konstytucją i ustawami oraz potwierdza autentyczność podpisu uwierzytelniającego.
Instytucja ta ma obowiązek dopilnować, żeby każdy dokument udostępniony uprawnionym przedstawicielom władzy wrócił w wyznaczonym czasie do zbiorów Archiwum Narodowego.
Zdumiewa zatem, że w przypadku dokumentów zabranych przez Donalda Trumpa tak się nie stało. Urzędnicy NARA nie zażądali od odchodzącego prezydenta zwrotu akt związanych z wyborami prezydenckimi w 2020 roku. FBI ma podejrzenia, że Donald Trump przywłaszczył sobie kluczowe dokumenty związane z procedurami głosowania na prezydenta w Kolegium Elektorskim.
Ale jak to zrobił? Czy zdołał skorumpować lub zastraszyć odpowiedzialnych za odbiór akt urzędników NARA? Takie postępowanie byłoby przestępstwem zamykającym byłemu prezydentowi powrót do Białego Domu.
Jego zwolennicy uważają więc, że działania FBI są zlecone przez administrację Joe Bidena z powodów czysto politycznych. Czy demokraci rzeczywiście znaleźli haka na swojego największego przeciwnika? Czy może – jak twierdzą zwolennicy Trumpa – chcą jedynie przykleić byłemu prezydentowi łatkę złodzieja? Odpowiedzi na te pytania zaczną się wkrótce pojawiać, przewracając amerykańską sceną polityczną. Jesień tego roku będzie zatem w amerykańskiej polityce wyjątkowo gorąca.