Bardziej niż kiedykolwiek w przeszłości USA jawią się jako ostoja demokracji, skoro neofaszyzm Putina i neokomunizm Xi Jing Pinga demontują globalny ład oparty na prawie. Tym bardziej niebezpiecznie jawi się erodująca od środka amerykańska demokracja. O wkładzie Donalda Trumpa, informuje publikacja Susan Glasser i Petera Bakera „The Divider. Trump in the White House, 2015–21” – pomimo 752 stron najlepsza analiza prezydentury prawicowego populisty.
Baker jest głównym korespondentem „The New York Times” w Białym Domu. Glasser pracuje dla CNN. Obydwoje tworzą najbardziej znane w USA dziennikarskie małżeństwo. Na potrzeby swojej publikacji przeprowadzili ponad 300 wywiadów z kluczowymi aktorami politycznymi, od urzędników gabinetowych po generałów. Rozmawiali także z Trumpem w Mar-a-Lago, luksusowej posiadłości na Florydzie, dokąd zabrał 300 tajnych dokumentów. Publikacja dokumentuje prezydenturę Trumpa – od makrowydarzeń, jak dotykowo niemal realny konflikt nuklearny z Koreą Północną, do mikroincydentów, jak prośba Trumpa do japońskiego premiera o nominowanie go do pokojowego Nobla. Niemal przez całą publikację, także kiedy analiza skupia się na najbardziej skandalicznych i bezczelnych zachowaniach Trumpa, autorski duet zachowuje beznamiętny i profesjonalny ton, sporadycznie zaprawiony sarkazmem.
Pomimo porażki wyborczej Trump jest we współczesnej historii USA rzadkim fenomenem. Można go porównać do narkotyku, od którego nie potrafi się uwolnić jądro partii republikańskiej, a zarazem miliony Amerykanów – brzmi centralna myśl Glasser i Bakera. Uzupełniona o drugą: Trump zradykalizował i spolaryzował nastroje w USA.
Wprawdzie 2/3 republikanów w Kongresie życzyłoby sobie jego zniknięcia ze sceny politycznej, lecz jednak ci swojego życzenia nie przekuwają w czyn. Wiedzą już, że ich koledzy, którzy głosowali za procedurą usunięcia Trumpa ze stanowiska, do nowego Kongresu już nie wejdą. Albo przegrali w prawyborach, albo zostali przymuszeni do rezygnacji. Jeden z senatorów przyznał szczerze dwójce autorów: „W moim stanie 88 procent wyborców opowiada się za Trumpem. Cóż mam więc robić?”
W zdecydowanej większości partia republikańska przymknęła oko na złamanie przez Trumpa konstytucji, kiedy zakwestionował zwycięstwo wyborcze Bidena i impertynencko próbował mu je ukraść. 6 stycznia, co trzeba sobie przesylabizować: Trump był gotów na przeprowadzenie zamachu stanu. Więc raz jeszcze spróbuje przejąć Biały Dom w swoje ręce, wnioskują Glasser i Baker. Tym bardziej prawdopodobne, że ewentualna wygrana poluźniłaby zaciskający się na jego szyi pierścień prowadzonych przeciwko niemu dochodzeń. W alternatywnym scenariuszu, który uwzględnia zaawansowany wiek Trumpa, jego klony, które chętnie poniosą pochodnie, nazywają się: Ron De Santis, Josh Hawley i Tucker Carlson.
Jeśli dojdzie do drugiej prezydentury Trumpa, będzie ona jeszcze gorsza od pierwszej. A to dlatego, że po 2017 roku otoczył się on ludźmi z imponującymi życiorysami i gwiazdkami na generalskich pagonach, którzy potrafili mu się jednak przeciwstawić, kiedy zamierzał zdeptać prawo, reguły lub zasady etyczne. Jak przykładowo doradca ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton czy prokurator generalny William P. Barr. To jednak powodowało, oprócz rządów inspirowanych furią, więc w stanie permanentnego kryzysu i chaosu, ciągłą rotację personelu, ponure tableau zwolnień, rezygnacji i defenestracji. Za drugim razem takich osobowości zdolnych do kontry zabrakłoby. Najbliższe otoczenie składałoby się wyłącznie z akolitów i misyjnie nastawionych wyznawców. Już podczas prezydentury Trump głośno utyskiwał na swoich generałów, że nie są mu posłuszni: „Wy pieprzeni generałowie, dlaczego nie możecie się zachowywać jak ci niemieccy z Wehrmachtu?” Czym, jako uciekinier spod bibliotecznych regałów, dał dowód ubogiej wiedzy historycznej. Jego drugi szef sztabu i generał piechoty morskiej John Kelly musiał mu ad hoc udzielić korepetycji z historii, że to akurat z szeregu generalicji Wehrmachtu wyszedł zamach w „Wilczym Szańcu”, jak i dwie wcześniejsze chybione próby. Ale z wywodu Trumpa jasno wynika, że to niemiecki Führer był dla niego wzorem do naśladowania. Istotniejsza konkluzja dotyczyła przekonania populisty o konieczności absolutnej lojalności generalicji wobec prezydenta USA, nie zaś apolitycznej postawy wojskowych, czego wymaga amerykański model demokracji.
Na atestowaną przynajmniej w części partii republikańskiej faszyzację czy semi-faszyzację poglądów Glasser i Baker reagują ostrożnie. Ale rzeczonego procesu doszukują się w języku zapożyczonym z semantyki rodem z państw totalitarnych. Już choćby pojęcie „wróg narodu”, którym Trump obrzucał dziennikarzy, wywodzi się z języka Stalina. Ponadto do swojej strategii wyniósł Trump praktykę zacieśniania szeregów wyznawców, nie postawił na strategię przekonywania do swoich idei szerokich rzesz społeczeństwa i pozyskanie owych 51 procent, grupujących się w środku elektoratu. Uwodził przecież republikańską bazę, odwołując się do instynktów lęku i złości – podręcznikowym instrumentarium demagogów wszelkiej maści. Zresztą rozwinął w sobie podziw i szacunek dla nich, w tym także dla Putina, co ujawniło się podczas szczytu w Helsinkach (2018), jak i stosowanej przez autokratów metody. Ba, podpatrywał ją i na swoje potrzeby implementował. O tyle miał ułatwione zdanie, że, jak każdy autokrata, nie posiada stałych poglądów. Ich karuzela obraca się zgodnie z doraźną przydatnością. W ten sposób Trump na nowo zdefiniował republikanów – jako partię bynajmniej nie kruszącą kopii o poglądy, tylko pielęgnującą kult jego osoby.
„Przyszłość jest tak jasna, że będziemy musieli nosić okulary przeciwsłoneczne”, wybrzmiał popkulturowy hit na debiutanckiej płycie grupy Timbuk w 1986 roku. W dobie gwiezdnych wojen Ronalda Reagana „świetlana perspektywa” ironicznie konotowała wyłącznie dobre perspektywy pracy dla fizyków nuklearnych. Dziś to wybrzmiewa ponurą przyszłością drugiej prezydentury Trumpa.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.