Gilles de Rais, seryjny morderca z XV w.

Diabeł w szeregach Świętej

Gdyby Joanna d"Arc dowiedziała się, jakim potworem stanie się kiedyś jeden z jej najbliższych towarzyszy broni, ta świadomość zabolałaby ją bardziej niż płomienie stosu. Los oszczędził jej jednak tego wstrząsu. Za to my, potomni, mamy aż nazbyt pełną wiedzę o makabrycznych zbrodniach Gillesa de Raisa – pierwszego w historii udokumentowanego masowego dzieciobójcy i wampira seksualnego.

Zofia Brzezińska
Gilles de Laval, lord Rais, odprawia czary nad swoimi ofiarami. Ryc: Valentin Foulquier, domena publiczna, via Wikimedia Commons

Kiedy Gilles przyszedł na świat w 1405 roku w jednym z francuskich zamków, nic nie zwiastowało tego, że jego życie potoczy się w tak dramatyczny sposób. Chłopiec urodził się w zamożnej arystokratycznej rodzinie i wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że czeka go świetlana przyszłość. Odebrał staranne, stosowne do swego pochodzenia wykształcenie. Już jako kilkulatek wykazywał oznaki wysokiej inteligencji oraz biegle władał łaciną. W wieku 10 lat stracił jednak rodziców (ojciec zginął podczas polowania, a matka na wieść o tym popełniła samobójstwo) i znalazł się pod opieką swego ojca chrzestnego Jana z Craon. Mężczyzna ten nie słynął bynajmniej z łagodnego usposobienia czy też etycznych metod postępowania. Marząc o powiększeniu swoich włości, kilkakrotnie próbował wyswatać chrześniaka z zamożnymi dziedziczkami. Nastoletni Gilles nie chciał jednak nawet słyszeć o małżeństwie, więc w końcu arystokrata wziął sprawy w swoje ręce. Porwał Katarzynę z Thouars – panią na Bretanii i następnie zmusił młodych do ślubu. W ten sposób obszar nieruchomości ziemskich, które miał w przyszłości odziedziczyć Gilles, został znacznie powiększony.

Na tym etapie życia młodzieniec jednak nad sprawy majątkowe przedkładał służbę w wojsku, która stała się główną treścią jego egzystencji w latach 1427–1435. W tym to okresie los zetknął rycerza z Joanną d"Arc, przyszłą świętą. Uwiedziony roztaczaną przez charyzmatyczną Joannę wizją wyzwolenia Francji od wpływu ciemiężących ją Anglików Gilles postanowił dołączyć do armii pod dowództwem Joanny. Dowodził oddziałem osobistym, składającym się z 25 rycerzy oraz 11 łuczników. O tym, że w trakcie wojny stuletniej odnosił ważne militarne sukcesy, najlepiej świadczy nadane mu wyjątkowe wyróżnienie. W 1429 roku został mianowany marszałkiem Francji, który to tytuł ustępował pozycją jedynie królewskim konstablom. Oprócz niego ten zaszczyt spotkał zaledwie dwóch innych spośród setek rycerzy.

W 1431 roku Joanna d"Arc została pojmana przez sprzymierzonych z Anglikami nieprzyjaciół i pod pretekstem oskarżenia o herezję skazana na śmierć przez spalenie na stosie (jednak rzeczywistym powodem wyeliminowania Joanny były względy czysto polityczne). Podobno Gilles mocno przeżył stratę swojej zwierzchniczki i mentorki. Służył w wojsku jeszcze przez kilka lat, aż w 1435 roku postanowił zakończyć tam swoją działalność i skupić się na doglądaniu majątku, który w międzyczasie odziedziczył. Składały się na niego liczne wsie, miasta, zamki oraz twierdze obronne. Poszukując nowego sensu życia, Francuz zaczął przepuszczać odziedziczone dobra na przedstawienia teatralne, turnieje rycerskie oraz wystawne uczty. W międzyczasie pojawiły się pierwsze, niepokojące pogłoski, iż na terenach przylegających do jego posiadłości masowo giną dzieci. Najczęściej były to dzieci – zwłaszcza synowie – okolicznej biedoty, ściągane na zamek pod pretekstem podjęcia tam służby lub otrzymania jałmużny. Rodzice, zachwyceni faktem, że ich pociecha zyskała szansę na służbę u „jaśnie Pana” i nieco lepsze życie, nie wykazywali żadnych obaw, gdy słudzy de Raisa zachęcali do powierzenia im malca. Nawet kiedy po dziecku słuch zaginął, to rodzina niestety nie miała żadnych możliwości zawiadomić o swojej stracie kogokolwiek z wyższych sfer. Dzieci chłopów nie wzbudzały niczyjego zainteresowania, dlatego Gilles de Rais miał wielkie szanse pozostania bezkarnym. Popełnił jednak jeden zasadniczy błąd.

15 maja 1440 roku Gilles wraz z oddziałem zbrojnych wtargnął konno do kościoła i podczas mszy uprowadził stamtąd księdza Jeana le Ferrona, który był bratem jednego z jego dłużników. Oczywiście na podniesienie ręki na osobę duchowną oraz profanację świętego miejsca kościół nie mógł już przymykać oczu. Biskup z Nantes wszczął śledztwo, którego wyniki okazały się szokujące. O tych efektach możemy przeczytać w liście, który 30 lipca biskup kazał rozesłać na francuskie dwory: „Niniejszym podajemy wam do wiadomości, że wizytując osobiście parafię Błogosławionej Marii w Nantes, w której wznosi się dom pospolicie zwany La Suze, siedziba odwiedzana przez Gillesa de Rais, […] wykryliśmy i zeznania świadków dowiodły nam, iż Gilles de Rais, nasz poddany i podsądny, własnoręcznie lub za pośrednictwem pewnych ludzi, swoich wspólników, zamordował, zabił i nieludzko okaleczył wielką liczbę dzieci, i że popełniał na nich zbrodnie przeciw naturze […]”.

Mleko się rozlało. Biskup dysponował bowiem twardymi dowodami; i nie były to jedynie liczne zeznania pokrzywdzonych chłopów, których raczono wreszcie wysłuchać. Podwładni duchownego tylko w zamku Machecoul odkryli 14 dziecięcych ciał. W samej wieży zamku Champtocé znaleziono ich 40. Jeden z ludzi przeszukujących zamki zeznawał: „W warowni leżały ciała i kości dużej ilości niewiniątek. Znaleźliśmy 36 lub 46 zamordowanych dzieci – ich liczbę ustaliliśmy w ten sposób, że liczyliśmy tylko głowy”. Marszałek miał bowiem zwyczaj rozczłonkowywać ciała swoich ofiar i niektóre ich fragmenty zachowywać sobie na pamiątkę. Pozostałości były palone przez jego służbę w zamkowych kominkach w celu zatarcia dowodów zbrodni.

Widząc, że nie ma innego wyjścia, Gilles przyznał się do winy. Oszczędził sobie tym samym tortur, które zostały zaplanowane na sam początek procesu. Przed sądem stanęli wraz z nim jego dwaj najbardziej gorliwi pomocnicy – Henriet i Etienne Poitou, nastoletni kochanek rycerza. Obaj byli zaangażowani nie tylko w uprowadzanie dzieci oraz zacieranie śladów zbrodni, ale uczestniczyli nieraz także w ich mordowaniu, o czym sami zeznawali: „Raz dzieciom odcinano głowę, to znów podrzynano im gardło, ćwiartowano je, kiedy indziej przetrącano im kark kijem. Był miecz przeznaczony do ich zabijania, pospolicie zwany braquemard. […]”.

Początkowo marszałek twierdził, że do zbrodni nakłonił go sam diabeł oraz demon imieniem Barron. To sprawiło, że do zarzutów morderstwa i sodomii dołączono zarzuty herezji oraz uprawiania czarów. Były to najcięższe możliwe oskarżenia w tamtych czasach. Później oskarżony zmienił wersję i zeznał, że straszliwych czynów dopuścił się w celu zaspokojenia własnej żądzy. W wyroku wydanym jednogłośnie przez sąd kościelny i świecki czytamy: „Oskarżony przyznał, że wszystkie zbrodnie popełnił ze szpetnej rozkoszy, nie potrzebował rad ani inspiracji, wystarczała mu jego własna wyobraźnia. Za czyny te występne i okrutne skazujemy go na śmierć”.

Los arystokraty był więc przesądzony i ani jego szlacheckie pochodzenie oraz majątek, ani zasługi oddane krajowi na polu bitwy czy też tytuł marszałka Francji nie mogły uratować go przed egzekucją. Nie znaczy to jednak, że nie pomogły one ulżyć jego losowi, bo dzięki nim Gilles został skazany „tylko” na szubienicę. Okazana przez niego skrucha przyczyniła się także do zdjęcia nałożonej wcześniej ekskomuniki i przyznania prawa do ostatniej spowiedzi oraz chrześcijańskiego pochówku.

26 października 1440 roku na wzgórzu w Nantes powieszono zbrodniczego marszałka Francji wraz z jego pomocnikami. Ciało mordercy, zgodnie ze złożoną mu wcześniej obietnicą, zdjęto z szubienicy i oddano żonie oraz córce, które pochowały je w marmurowej krypcie kościoła Karmelitów w Nantes. Ciała wspólników spalono wraz z szubienicą.

Dzieciobójcy nie było jednak dane spoczywać w nobliwej świątyni na wieki. W XVIII wieku podczas Rewolucji Francuskiej rozwścieczony tłum wtargnął do kościoła, rozbił ozdobną kryptę, a szczątki zbrodniarza wyrzucił do Loary.

Legenda Gillesa de Raisa żyje jednak nadal. Nie jest możliwe ustalenie, ile dokładnie dzieci padło jego ofiarą, ale najbardziej prawdopodobna jest liczba w przedziale 80-100. Przewrotne zło i okrucieństwo rycerza, który w młodości był tak szczerym chrześcijaninem i walecznym patriotą, od lat inspiruje popkulturę, czego efektem są poświęcone jego osobie liczne utwory literackie i muzyczne. To właśnie on stał się pierwowzorem „Sinobrodego”, demonicznego szlachcica z baśni francuskiego pisarza Charlesa Perraulta. I kto wie, czy gdyby genialny irlandzki pisarz Bram Stoker, autor „Draculi” nie był Francuzem, to czy w roli najsłynniejszego wampira świata nie oglądalibyśmy transylwańskiego księcia z Wołoszczyzny Vlada Draculę, ale właśnie francuskiego marszałka – Gillesa de Raisa.


Przeczytaj też:

Ratowała honor niemieckiej medycyny

Nigdy świat niemieckiej medycyny nie zhańbił się bardziej niż za czasów III Rzeszy. Symbolem jego moralnego upadku stał się nie tylko najsłynniejszy doktor Joseph Mengele odpowiedzialny za barbarzyńskie eksperymenty na więźniach w obozie Auschwitz, podczas których śmierć ponio...

Kiełbasa wyborcza stara jak świat

Zawsze, kiedy słyszę, jak polscy politycy ścigają się na obietnice wyborcze, zastanawiam się, czy wiedzą, czym się kończy taki populizm? Czy wiedzą, że ten rodzaj demagogii jest starszy od chrześcijaństwa? Czy zdają sobie sprawę, że obietnice, choć początkowo dają władzę, niedługo ...

Ogień zmian

Ogień towarzyszy ludzkości od początku cywilizacji. Wydaje się boskim instrumentem stymulującym nieustanne zmiany i postęp gatunku Homo sapiens. Pożary, które zawsze budzą nasze przerażenie, bywały czasami bodźcem największych zmian, pretekstem do odbudowy i postępu.

Azali „Ali” jednak nie był bohaterem…?

Romantyczna historia o powstańcu warszawskim nigeryjskiego pochodzenia Auguście Agboli O"Browne ps. „Ali”, który, nie bacząc na narodowościowe i rasowe podziały, miał w sierpniu 1944 roku stanąć do heroicznej walki o wolność polskiej stolicy, jest prawdopodobnie tylk...

Co się stało z „Mary Celeste” równo przed 150 laty?

Generacja Netflixa już zaciera ręce, wchłaniając na sofie pierwsze odcinki nowego serialu z gatunku „mystery”. „1899”, jak brzmi serialowy tytuł, nb. spod ręki tych samych twórców, którzy widownię Netflixa wsadzili w fotele jedną z najciekawszych produkcji ostatnich lat – „Dark”, tym razem opowia...

Niewierny ogrodnik

– Człowiek potrzebuje do szczęścia ogrodów i bibliotek – zwykł mawiać Cyceron. Książę Hermann von Pückler-Muskau (1785–1871) pod pierwszą częścią zdania rzymskiego filozofa podpisałby się rękami i nogami. Co do „bibliotek”, to te akurat pewnie chętnie zamieniłby na&n...

Góra, która (prawie) pokonała Aryjczyków

Górujący w Alpach Berneńskich na wysokości 3970 m n.p.m. szczyt Eiger stanowił odwieczne wyzwanie dla wszystkich, którzy parali się sztuką alpinizmu ekstremalnego. Śmiałków najbardziej przerażała jego północna ściana. Ta najwyższa ściana w Europie, licząca 1800 metrów, aż do n...

Dlaczego Jezus wyrzucił bankierów ze Świątyni Jerozolimskiej?

Kereszowie, czyli ludzie obsługujący 2000 lat temu transakcje walutowe w Jerozolimie, byli finansową potęgą. Co ciekawe, Żydzi byli wśród nich mniejszością.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę