Zwiedzając nowy gmach Muzeum Wojska Polskiego, natknąłem się na eksponat poświęcony człowiekowi, którego życiorys mógłby stać się podstawą scenariusza dla niezłego serialu szpiegowskiego: pułkownikowi Bolesławowi Haniczowi-Borucie. Formalnie komuniście z AL, a tak naprawdę „człowiekowi z cienia”.
Nowa siedziba Muzeum Wojska Polskiego robi pozytywne wrażenie. Ładny, nowoczesny gmach i dobrze skomponowana przekrojowa wystawa. Eksponaty są w znacznej większości takie same jak w starym gmachu MWP, ale rozumiem, że to tylko wystawa wstępna, którą tworzono w pośpiechu, by zdążyć na oficjalne otwarcie tej placówki (ma ona zostać w przyszłości powiększona o część opowiadającą o dziejach Wojska Polskiego po 1945 r. i o przestrzeń na wystawy czasowe). Wśród znajdujących się tam przedmiotów są też pamiątki po żołnierzach różnych formacji podziemnych – od AK i NSZ, poprzez BCh i PAL, do komunistycznej Armii Ludowej. Między kilkoma eksponatami poświęconymi komunistom znalazł się mundur pułkownika Bolesława Hanicza-Boruty. Gdy przeczytałem znajdującą się obok niego notatkę z opisem, uśmiechnąłem się. Nie wiem, czy twórcy tej wystawy znali bowiem życiorys tego „człowieka z cienia”.
Hanicz-Boruta do Komunistycznej Partii Polski wstąpił w 1927 r., a w 1931 r. dał się zwerbować jako agent sanacyjnej policji. Wystawiał jej komunistycznych radykałów z okolic Radomska. W latach 1940–1942 pracował tam jako robotnik kolejowy, konwojent i Bahnschutz. Jednocześnie był jednym z twórców radomszczańskich struktur Narodowej Organizacji Wojskowej. Gdy NOW podporządkowała się dowództwu AK, miał stopień sierżanta. W połowie 1943 r. wraz z liczącym 40 osób oddziałem przeszedł jednak do komunistycznej Gwardii Ludowej. Zrobił to najprawdopodobniej na polecenie dowództwa (w tym zapewne Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca”, późniejszego dowódcy Konspiracyjnego Wojska Polskiego). Wygląda na to, że miał być „wtyką” AK wśród komunistów.
W szeregach komunistycznych piął się szybko w górę. Utrzymywał w tym czasie potajemne kontakty z AK (gdzie nadal służyła jego żona) i NSZ. Dziwnym trafem wielu członków AL w Radomsku trafiło wtedy w ręce Gestapo. Latem 1944 r. był on już dowódcą 3 Brygady AL im. Józefa Bema. 12 września 1944 r. jego brygada została rozbita przez Niemców w potyczce pod miejscowością Ewina (komunistyczna propaganda zrobiła później z tego epicką i zwycięską bitwę, w której rzekomo zabito 100 Niemców). W lutym 1945 r. Hanicz-Boruta został mianowany przez swojego przyjaciela Mieczysława Moczara szefem UB w Radomsku, skąd szybko go przeniesiono do Łodzi na stanowisko p.o. zastępcy miejskiego UB. W kwietniu UB go jednak aresztował. Podczas przesłuchań w Warszawie pytano go o pracę dla przedwojennej policji. Po kilku dniach jednak zwolniono z aresztu i przywrócono do służby. Hanicz-Boruta wkrótce sam się z niej zwolnił i został pożegnany z honorami oraz udekorowany Krzyżem Grunwaldu. Skierowano go do służby w Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego, którego batalion miał organizować w Biłgoraju. 1 maja 1945 r. zorganizował jednak bunt w podległym mu batalionie, a następnego dnia zaatakował lokalną siedzibę UB. Nie udało mu się jej zdobyć (zginął jeden ubek, a ciężko ranny został sowiecki doradca), a jego oddział został później rozbity przez przeważające siły sowieckie. Hanicz-Boruta ukrywał się do lipcowej amnestii. Po ujawnieniu się został aresztowany i skazany na 10 lat więzienia. Dzięki protekcji Moczara wyszedł na wolność w lipcu 1946 r. Wrócił do Radomska, gdzie kierował reżimową organizacją kombatancką. Po przeniesieniu się do Łodzi przystąpił do podziemnej organizacji Armia Wyzwoleńcza złożonej zarówno z kombatantów AK, jak i… AL. Organizacja planowała zamachy na działaczy komunistycznych. Została ona w 1951 r. rozbita przez UB. Hanicz-Boruta dostał wyrok 12 lat więzienia, ale wyszedł zza krat w 1956 r., został zrehabilitowany, mianowany podpułkownikiem i przeniesiony do rezerwy. Zmarł śmiercią naturalną w 1977 r., będąc cenionym działaczem kombatanckim, przyjacielem Moczara wśród Wyklętych.
Honorowanie go na wystawie w Muzeum Wojska Polskiego można więc uznać za puszczenie oczka do zwiedzających: „Nic nie jest takie, jak się wam wydaje”.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.