Kto twierdzi, że Polacy zrzekli się reparacji wojennych od Niemiec za zbrodnie na narodzie polskim w czasie II wojny światowej, jest w głębokim błędzie. Nigdy naród polski nie podjął takiej decyzji ani nie wybrał nikogo, kto posiadałby legitymację wyborczą do podjęcia takiej decyzji w imieniu suwerena. Zrzeczenie się reparacji wojennych w 1953 roku było aktem zdrady wymuszonym na komunistycznych marionetkach przez sowieckich okupantów. Decyzję nadal powinni podjąć wyborcy w drodze referendalnej. Przede wszystkim po to, żeby reparacje nigdy nie były przedmiotem programowych sporów partii politycznych.
Latem zeszłego roku wybrałem się do Verdun. Namówił mnie do odwiedzenia tego miasta Joseph Zimet, były szef Mission du Centenaire, organizacji upamiętniającej francuskie obchody stulecia zakończenia I wojny światowej, a dzisiaj dyrektor komunikacji z mediami Pałacu Elizejskiego i bliski współpracownik prezydenta Francji. Samo Verdun jest uroczym niewielkim miastem, ale jego okolice zrobiły na mnie przygnębiające wrażenie. Co innego czytać o piekle setek tysięcy żołnierzy francuskich i niemieckich, a co innego chodzić po ziemi, która do dzisiaj nosi ślady największej i najstraszniejszej bitwy w dziejach świata. Wędrówkę po lasach i polach wokół Verdun zakończyłem w Forcie Douaumont – największej i najważniejszej twierdzy w pierścieniu 19 dużych obiektów obronnych, które chroniły przed niemiecką inwazją francuskie miasto Verdun od lat 90. XIX wieku. 25 lutego 1916 r. niewielka niemiecka grupa szturmowa wkroczyła do Fortu Douaumont i zajęła twierdzę w zasadzie bez walki. Łatwy upadek fortu zaledwie trzy dni po rozpoczęciu bitwy pod Verdun tak wstrząsnął armią francuską, że przez dziewięć miesięcy broniła Verdun z fanatycznym zacięciem, przy ogromnych stratach ludzkich. Douaumont został ostatecznie odbity przez trzy dywizje piechoty 2. Armii Francuskiej podczas pierwszej ofensywnej bitwy 24 października 1916 r. Tę datę uznaje się za koniec bitwy pod Verdun, chociaż linia frontu niewiele się przesunęła i istniała aż do rozejmu w 1918 r. Francuzi pogodzili się z traumą Verdun na swój specyficzny sposób. Nad Fortem Douaumont powiewają dzisiaj flagi Francji, Unii Europejskiej i Niemiec. Takie same są ustawione w hallu głównym Muzeum Pamięci Bitwy pod Verdun. Ale niech nikogo nie zmyli ten wymowny symbol pojednania francusko-niemieckiego po 1918 r. Ów nawrót europejskich uczuć miał swoją konkretną cenę. Po ratyfikacji artykułu 231 traktatu wersalskiego w 1919 r. państwa centralne zostały zmuszone do wypłacenia reparacji wojennych mocarstwom sprzymierzonym. Londyński harmonogram płatności z 1921 r. zobowiązywał Niemcy do zapłaty 132 miliardów marek w złocie, co stanowiło równowartość 33 miliardów USD w złocie na pokrycie szkód cywilnych wyrządzonych podczas wojny. Kwota ta została podzielona na trzy kategorie obligacji: A, B i C. A i B, o łącznej wartości 50 mld marek w złocie, Niemcy musiały bezwarunkowo spłacić. Obligacje typu C nie były oprocentowane i były uzależnione od zdolności płatniczych Republiki Weimarskiej, zgodnie z oceną komitetu alianckiego. Do dzisiaj nie wiadomo, ile tak naprawdę Niemcy wypłaciły pieniędzy. Rząd RFN deklaruje, że kwota ta wynosi 20,598 miliarda marek w złocie w ramach reparacji, z czego 7,595 miliarda zapłacono jeszcze przed wdrożeniem londyńskiego harmonogramu płatności. Ważne, że reparacje były spłacane do 3 października 2010 r., a więc 17 lat po utworzeniu Unii Europejskiej. W 1953 r. rząd RFN podpisał porozumienie londyńskie, które redukowało o połowę spłatę pozostałego salda reparacji wojennych za I wojnę światową. W tym samym roku płatni zdrajcy z komunistycznego, wasalnego wobec Moskwy i narzuconego Polakom siłą tzw. rządu polskiego Bolesława Bieruta i Józefa Cyrankiewicza na polecenie Sowietów bezprawnie zrzekli się w imieniu narodu polskiego reparacji wojennych od RFN i NRD. Nie mieli do tego żadnego prawa, ponieważ w Londynie nadal działał legalny polski rząd na uchodźstwie sprawujący władzę na podstawie obowiązującej Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z kwietnia 1935 r. Tzw. Konstytucja PRL z 1952 r. była aktem przestępczym, siłą narzuconym przez komunistycznych wasali Stalina. Zrzeczenie się reparacji wojennych przez komunistycznych uzurpatorów w 1953 r. jest tak samo niezgodne z prawem, jak zrzeczenie się reparacji wojennych od Niemiec przez marionetkowy, wasalny wobec Hitlera rząd Vichy. Po wojnie wolna Francja odrzuciła wszystkie akty prawne podpisane przez Philippe"a Pétaina i Pierre"a Lavala. My, Polacy, byliśmy tego bliscy w 1990 r. Niestety, proces oczyszczenia tego kraju z brudu czterech dekad PRL powstrzymali zwolennicy grubej kreski i postkomuniści. Znamienne, że zjednoczone Niemcy odrzuciły ustawodawstwo NRD jako narzucone przez Moskwę. Dlaczego zatem twierdzą, że jako naród mieliśmy jakiekolwiek prawo wyboru w 1953 r.? Dlaczego nadal PRL nazywa się Polską, a zwykłe stalinowskie marionetki uznaje się za przedstawicieli państwa polskiego? Kiedy skończy się ten obłudny kult zdrajców?
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.