Reparacje za II w. św.

Odszkodowania, nie reparacje. A kiedy czyny, nie cuda?

Treść świeżo ujawnionej noty do niemieckiego rządu może lekko zaskakiwać odbiorców przywykłych do rządowej narracji o konieczności uzyskania przez Polskę wojennych reparacji. Okazuje się bowiem, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych wcale ich nie zażądało. Zamiast walczyć o reparacje, Polska domaga się od Niemiec… odszkodowań.

Zofia Brzezińska
Pozostałości Zamku Królewskiego w Warszawie wysadzonego 27 listopada 1944 na rozkaz Adolfa Hitlera. Foto: M. Wolagiewicz - photographer of Central Photographic Agency (CAF) in Warsaw, Public domain, via Wikimedia Commons

Ponieważ w świecie prawnym każde słowo, a czasem nawet każda litera lub znak interpunkcyjny ma znaczenie, to zamiana określenia „reparacje” na „odszkodowania” również niesie za sobą doniosłe konsekwencje. Rząd zapewnia, że manewr ten wyjdzie z korzyścią dla Polski, gdyż pojęcie odszkodowań ma szerszy charakter i obejmuje zarówno reparacje w rozumieniu prawnomiędzynarodowym, jak i pozostałe, wymienione w piśmie roszczenia.

A jest ich wcale niemało. Reasumując, Polska żąda od Republiki Federalnej Niemiec odszkodowania za straty materialne oraz niematerialne w wysokości 6 bilionów 220 miliardów 609 milionów złotych, zrekompensowania ofiarom agresji i okupacji niemieckiej oraz ich rodzinom wyrządzonym im szkód i krzywd, a także systemowych działań mających na celu zwrot zagrabionych z Polski i w trakcie działań wojennych dóbr kultury, które znajdują się obecnie w Niemczech. W nocie zaapelowano również do Niemców o uregulowanie „należności wynikającej z rabunkowej działalności” Kas Kredytowych Rzeszy (działającej na terenach okupowanych instytucji współfinansującej działania wojenne) oraz Banku Emisyjnego w Polsce (instytucji odpowiedzialnej za emisję pieniądza w Generalnej Guberni), a także o zwrot zrabowanych aktywów i pasywów polskich banków państwowych i instytucji kredytowych. Wypadałoby również, aby Niemcy dokonali pełnej rehabilitacji zamordowanych działaczy przedwojennej mniejszości polskiej.

Przelana krew przodków domaga się odkupienia, ale ważna jest także przyszłość. Dlatego Niemców poproszono także o łaskawe uregulowanie statusu Polaków w Niemczech i przywrócenie im miana mniejszości narodowej. Warto wspomnieć, że Niemcy są w Polsce uznawani za mniejszość narodową, której przysługuje nawet prawo do posiadania swoich przedstawicieli w polskim parlamencie. Dlaczego Polacy nie mogą zatem w Niemczech liczyć na analogiczne traktowanie? Gdzie tu ekwiwalentność świadczeń, będąca fundamentem każdej zdrowej, nietoksycznej, sprawiedliwej i uczciwej relacji międzyludzkiej i międzynarodowej? I dlaczego jej brak był tolerowany przez polską stronę tak długo?

Co prawda nie wiadomo, czy nadal Polska nie będzie zmuszona tej farsy tolerować. Niemieckie MSZ już butnie oświadczyło, że „Sprawa reparacji wojennych jest z punktu widzenia rządu federalnego kwestią zamkniętą”.

Serio, Niemcy? Pretendujecie do roli swoistego przywódcy Europy, hegemona, autorytetu i wzoru do naśladowania, a nie widzicie żadnego problemu w tym, iż ciąży na Was nieopisanie wręcz gigantyczny dług do spłacenia wobec najbardziej zniszczonego Waszymi rękami państwa? Przecież to wstyd. Jak możecie oczekiwać, że będziecie w stanie właściwie sprawować tak pożądaną przez Was funkcję głowy Unii Europejskiej, jak nie umiecie się godnie zachować w tak podstawowej, a przy tym priorytetowej kwestii?

Oczywiście wizja utraty tak astronomicznej kwoty pieniędzy z pewnością nie należy do najprzyjemniejszych. Wszyscy jesteśmy w końcu tylko ludźmi, a pieniądz – jak wiadomo – to rzecz w życiu całkiem przydatna. Warto zastanowić się jednak, czy Wasz upór i ignorancja przypadkiem nie będą Was kosztować znacznie więcej. I to utraty czegoś nieprzeliczalnego na pieniądze, a mianowicie wiarygodności, reputacji i zaufania europejskich partnerów. O reparacjach usłyszał już cały świat. I chociaż bolesna prawda jest taka, że nigdy nie był on jakoś szczególnie wyczulony na los Polski, to świadomość toczącej się właśnie wojny na Ukrainie może tę perspektywę nieco zmienić. Uzmysłowić i przypomnieć europejskim przywódcom, jak wielkim złem jest wojna, jak tragiczne konsekwencje niesie i jak palącą potrzebą dla przyszłej pokojowej egzystencji zwaśnionych narodów jest zaspokojenie i wyrównanie wszelkich rachunków i krzywd.

Tymczasem Niemcy otwarcie deklarują, że nie chcą nawet słowa na temat reparacji słyszeć, bo dla nich sprawa jest zamknięta. Nie proponują nawet rozmów, negocjacji czy kompromisu. Nie i koniec. Jak ta niedojrzale manifestowana obojętność na pokłosie największej tragedii w historii ludzkości (IIWŚ) świadczy o naszym zachodnim sąsiedzie?

Nie istnieje niestety żaden międzynarodowy sąd czy organizacja, która władałaby mocą zmuszenia spadkobierców III Rzeszy do uregulowania swoich długów. Dlatego dalszy los tej walki zależy jedynie od dobrej woli obu stron. I chociaż mówi się, że czyny znaczą więcej niż słowa, to w tej batalii kluczowe okazałyby się chyba jednak słowa Niemców, zapraszające do otwartej debaty przy okrągłym stole. W tej sytuacji rozmowa stałaby się już konkretnym czynem, bez względu na jej wynik, gdyż usankcjonowałaby po prostu wagę i zasadność roszczeń polskiej strony. Przykre, że zwykła dyskusja przyjaznych i partnerskich (podobno) państw urasta do rangi już nawet nie czynu, ale cudu. Naprawdę, Niemcy, nie żądamy od Was cudów. Wystarczą czyny.


Przeczytaj też:

Reparacje wojenne nie mogą być zabawką Kaczyńskiego

Polsce należą się reparacje wojenne od Niemiec. Niczym Katon o Kartaginie powtarzam to od lat na łamach miesięcznika „Uważam Rze Historia” i „Rzeczpospolitej”. To nie żadna forma rewanżu, tylko zwyczajna sprawiedliwość i elementarna przyzwoitość. Polska ma prawo domagać się od Republiki Federalne...

Niemieckie nieszczere przeprosiny

Ambasador RFN w Polsce zawsze 1 września ze smutną miną wygłasza oświadczenie o tym, jak bardzo Niemcy żałują swoich zbrodni popełnionych w Polsce w trakcie drugiej wojny światowej. Być może tak jest rzeczywiście i w głębi duszy niemieckie elity czują głęboki wstyd za czyny swoich przodków. Nie i...

Niemieckie odszkodowania wojenne dla Polski to nie kwestia polityczna, ale moralna

Trzy lata temu napisałem do „Rzeczpospolitej" felieton o konieczności ubiegania się przez polski rząd o odszkodowania wojenne od Niemiec. Miałem wówczas nadzieję, że ten problem jest na tyle ważny z punktu widzenia polskiego interesu narodowego oraz elementarnej sprawiedliwości dziejowej, że nikt...

Niemiecki parasol dla przestępców

Czy Niemcy zostali należycie ukarani za swoje zbrodnie w czasie II wojny światowej? Nie, ponieważ nie płacą odszkodowań wojennych, mimo że z formalnego punktu widzenia procesy norymberskie potwierdziły, iż Niemcy – łamiąc prawo międzynarodowe – napadły na Polskę, Holandię, Belgię, Danię, Norwegię...

Polityczna hucpa Jarosława Kaczyńskiego

Polska wystawia Niemcom rachunek za II Wojnę Światową. Niestety podstawy żądania są liche i mają jedynie polityczne podstawy. Dotyczą polityki krajowej, a wcale nie międzynarodowej.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę