Niektórzy twierdzą, że Niemcy przepraszają Polaków jedynie „na odczepnego”. Inni oburzają się na takie stwierdzenia, wskazując, że przecież instytucje państwowe i prywatne z RFN zaangażowały się w wiele projektów dobroczynnych w Polsce. Jakie to projekty? Choćby Ogrody Polsko-Niemieckie na warszawskim Kamionku. Miałem okazję niedawno się im przyjrzeć. W pobliżu Teatru Powszechnego stoi betonowy słupek dumnie obwieszczający, że oto Niemcy, europejskie mocarstwo moralne, w ramach pojednania z Polakami zafundowało im wspaniałe ogrody upiększające Warszawę. Gdyby nie tabliczka na słupku, zwykły przechodzień pewnie by jednak tego dobrodziejstwa nie zauważył. Owe szumnie reklamowane ogrody to bowiem kilka krzaczków i grządek z kwiatkami położonych na skraju wielkiego parku. Kraj taki jak Niemcy naprawdę by nie zbiedniał, gdyby się trochę bardziej wysilił – na przykład finansując odbudowę zniszczonego przez siebie Pałacu Saskiego. A tak tworzy wrażenie, że traktuje Polaczków jak menedżerowie z niemieckich dyskontów, upłynniający na naszym rynku towary pośledniej jakości.
„Na odczepnego” potraktowano polskich robotników przymusowych. Kilka niemieckich koncernów zrzuciło się na śmiesznie niskie odszkodowania dla nich. Kosztowało to ich pewnie mniej niż kilkuletnie wydatki na akcesoria biurowe. Jakieś ochłapy dostali też byli więźniowie obozów koncentracyjnych i ofiary eksperymentów pseudomedycznych. W latach 70. RFN zaczęła też wypłacać Polakom świadczenia ze składek, które III Rzesza pobierała od pensji robotników przymusowych. O innych rekompensatach możemy chyba zapomnieć. Niemcy przecież są zbyt biedne, by nawet spłacić pożyczki zaciągnięte w banku centralnym okupowanej Grecji. Podobne długi uregulowały wobec Aten już Włochy i nawet Bułgaria. Ale widać Niemcom się nie przelewa. Marzną biedaczyny bez rosyjskiego gazu i nie dojadają…
Rozumiem, że 1,5 bln dolarów odszkodowań wyliczonych przez Instytut Strat Wojennych im. Jana Karskiego jest obecnie niemożliwe do spłacenia przez Niemcy. Ale może by podały one sumę, którą byłyby w stanie spłacić. I możemy negocjować konkretne rozwiązania. Odszkodowania można spłacić też w naturze. W ramach gestu dobrej woli Niemcy mogliby nam odbudować nie tylko Pałac Saski i kilka innych zabytków, ale również zbudować drugi gazoport, kolej szybkich prędkości czy podarować nowoczesne okręty podwodne?
A jeśli Niemcy nie mają ochoty naprawiać szkód wyrządzonych „polskim podludziom”, to może po prostu przestałyby utrudniać Ukrainie i państwom NATO obronę przed rosyjską agresją? Wysłanie dużych ilości broni na Ukrainę byłoby miłym gestem, a jeszcze milszym wstrzymanie transferów nowoczesnych technologii do Rosji. Niedawno wszak wyszło na jaw, że niemieckie firmy dostarczały do państwa Putina składniki do produkcji broni chemicznej. Tak jak w czasach Rapallo. Czyżby więc Niemcom znów zależało na nowej wojnie światowej? No raczej nie. Przecież tak ładnie przepraszają nas za poprzednią wojnę. Muszą mieć więc dobre intencje.