Z oczywistych powodów Berlin odpowiada, że Polska zrzekła się reparacji, a sprawa z politycznego, prawnego i moralnego punktu widzenia jest zamknięta. Osobiście uważam, że wszelka próba wdawania się w dyskusję z taką argumentacją rządu Niemiec nie ma najmniejszego sensu. Z moralnego punktu widzenia odszkodowania się należą. Kropka! Wszelkie relatywizowanie tej sprawy jest zwyczajnie haniebne.
Inaczej ma się jednak sprawa od strony prawnej i politycznej. Pisząc o konieczności ubiegania się o należne Polsce odszkodowania wojenne, podkreślałem z całą stanowczością, że ten problem nie może mieć podtekstu politycznego. Wykorzystywanie kwestii reparacji do międzypartyjnej szarpaniny i podbijania słupków wyborczych partii rządzącej jest równie nieetyczne, jak wspomniane oświadczenie przedstawiciela rządu kanclerz Angeli Merkel. Sprawiedliwość za krzywdę milionów ludzi nie może być elementem gry partyjnej. To niezwykle poważna materia, dotykająca niemal w każdym aspekcie polskiego interesu narodowego. Podejmując decyzję o wystąpieniu z roszczeniem o wypłatę prawdopodobnie największych w historii świata reparacji wojennych, należy uczynić wszystko, aby nie naruszyć dobrych relacji z naszym zachodnim sąsiadem.
Tymczasem zagrywanie tematem reparacji przez prezesa PiS w kampanii wyborczej jest zwykłym łajdactwem. Zgadzam się w pełni z opinią wyrażoną w tej sprawie przez byłego marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego, który powiedział: „Jeśli traktować to poważnie (reparacje wojenne od Niemiec – przyp. red.), to trzeba zapytać, dlaczego przez siedem lat Kaczyński nie złożył noty oficjalnej rządowi Niemiec z żądaniem reparacji?”. Krótko i precyzyjnie między oczy. Reparacje mają być aktem sprawiedliwości wobec garstki starszych obywateli naszego kraju, którzy pamiętają niemiecką okupację bądź doświadczyli trudnego życia w zniszczonym kraju po wojnie.
Reparacje powinny być także odstraszającym przykładem, że żadna zbrodnia ludobójstwa, zbrojnej napaści na suwerenne państwo i czystek etnicznych nie pozostanie bez surowej kary. Tymczasem przez siedem lat rządów PiS nie zrobiło nic w sprawie reparacji. Kaczyński przerobił ten temat na swój mały, plastikowy pistolecik na wodę, którym wymachuje od czasu do czasu przed swoimi klakierami i polewa kamery TVP Info.
Przez siedem ostatnich lat odeszły od nas dziesiątki tysięcy przedstawicieli pokolenia wojennego i urodzonego tuż po wojnie. Tacy jak moi świętej pamięci Rodzice, których placem zabaw dziecięcych były ruiny Warszawy. Dzięki Kaczyńskiemu i PiS-owi nie doczekali sprawiedliwości. A co z tymi, którzy stracili zdrowie podczas niewolniczej pracy w III Rzeszy? A co z żyjącymi jeszcze ostatnimi więźniami obozów koncentracyjnych, żyjącymi po wojnie w szarzyźnie i biedzie PRL? Czy oprócz pożałowania godnych pogróżek pod adresem całego narodu niemieckiego ugrupowanie Kaczyńskiego zrobiło cokolwiek, aby winowajcy zapłacili odszkodowania tym ludziom?
Sikorski ma rację, mówiąc, że Kaczyński szczuje na Niemców i rozwala nasze relacje z zachodnim sąsiadem. To krecia robota, która śmierdzi z daleka kremlowskim sabotażem.
Kaczyński musi się jasno i ostatecznie zadeklarować, czy Polska pod rządami jego partii złoży pozew o odszkodowania wojenne. Inaczej jedynie obnaży swoją niewiarygodność, kunktatorstwo i wichrzycielstwo. Koniec z wiecznym graniem na emocjach wojennych Polaków. Polska trauma II wojny światowej nie jest własnością jednego demagoga. To trauma narodowa i nikt nie ma prawa się nią posługiwać do swoich kuglarskich sztuczek politycznych.