Proszę się nie zdziwić, gdy 1 października repertuar stacji radiowych będzie wyłącznie bądź w dużej mierze krajowy. Tego dnia świętujemy Dzień Polskiej Muzyki. A jest co świętować, bo polska fonografia o wartości 661,4 mln zł w 2022 r. po raz pierwszy w historii znalazła się w globalnej dwudziestce.
Należę do pokolenia, które pamięta, że zagranicznych premier płytowych można było posłuchać – na co najmniej dziwnych zasadach – tylko z radia, ponieważ albumy światowych gwiazd były rarytasem i mogli na nie liczyć wyjątkowi krezusi bądź mający krewnych na Zachodzie. Z poświęceniem można było je kupić na giełdach płytowych w cenie kilkunastokrotnie wyższej niż polskie. To była spora część ówczesnej pensji.
Po 1989 r. polska fonografia rozkwitła, lecz w bardzo swojskiej formie: na ulicach wprost z łóżek-polówek sprzedawano pirackie wersje kaset, a potem CD, z czego zrodziły się fortuny, lecz z pewnością nie artystów i legalnych wydawców.
Miałem okazję jako pierwszy rozmawiać z profesorem Janem Błeszyńskim, autorem ustawy o prawie autorskim przyjętej w lutym 1994., o tym, jakie będą koszty jej wprowadzenia związane m. in. z opłatami licencyjnymi za to, co było wcześniej „za darmo”, a de facto kradzione.
Zdecydowało przede wszystkim to, że o wiele drożej kosztowałoby nas wprowadzenie sankcji przez Stany Zjednoczone. Polska gospodarka rozwijała się, potrzebowała inwestycji, tymczasem dla Amerykanów, dla których własności intelektualne są jednym z największych narodowych biznesów, piractwo w Polsce było nie do przyjęcia. Jako piraci na pewno nie weszlibyśmy do NATO.
Minęły prawie trzy dekady, a narzekanie na to, że światowe koncerny wypompują z Polski wszystkie pieniądze zarabiane na sprzedaży nagrań, okazało się demagogią. W ubiegłym roku na 10 najlepiej sprzedających się albumów aż 9 to płyty polskich artystów, w dużej części wydających nagrania w krajowych firmach. W tym zestawie znalazły się aż 4 albumy sanah, „Lata Dwudzieste” Dawida Podsiadło (2. miejsce), „Męskie Granie Orkiestra 2021” (4. miejsce). Światowy gwiazdor Harry Styles znalazł się dopiero na pozycji nr 10.
W streamingu także dominuje polska muzyka. Wciąż ok. 80 proc. z setki najpopularniejszych utworów to piosenki krajowych artystów. W pierwszej dziesiątce największych hitów w Spotify aż 9 to utwory polskich artystów, w tym: White 2115, sanah, Mata, SB Maffija, Oki, Young Igi, Bedoes 2115, Malik Montana, Żabson, Kukon.
Tylko w rozgłośniach radiowych dominowali artyści zagraniczni, jednak podium otwiera sanah, a w pierwszej piątce najpopularniejszych znalazł się także Dawid Podsiadło.
Efekt jest taki, że polska fonografia po raz pierwszy w historii znalazła się w pierwszej globalnej dwudziestce. Na miejscu dwudziestym, ale jeśli będziemy na polski rynek muzyczny chuchać i dmuchać – nasza fonografia nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Dlatego jest co świętować.
Pamiętajmy: 1 października Dniem Polskiej Muzyki. Tak może być każdego dnia.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.