Obyczaje

Czy uszy mogą jeszcze zwiędnąć?

„Sprzedałem dupę” to najnowszy hit wrocławskiego muzyka o wdzięcznym pseudonimie artystycznym Zdechły Osa – proszę o wybaczenie zwolenników norm, tym razem gramatycznych.

Jacek Cieślak
Foto: Filippo Carlot/Adobe stock


Osoby pruderyjne nie zaakceptują ani tytułu płyty, ani pseudonimu, sugerując być może, że jak Osa – to może przynajmniej Zdechła. Tak, ale wtedy nie miałoby to indywidualnego smaczku. Nie o tym jednak chciałem, bo są kwestie bardziej palące i wymagające rozmowy.

Każdy kto ma dzieci, wcześniej czy później, będzie miał do czynienia z pytaniem, które można by umownie nazwać kwestią hipokryzji. Już wyjaśniam o czym mowa. Zaryzykuję, że każdej matce i każdemu ojcu, zdarzyło się kiedyś zakląć. Są nawet tacy, którzy uważają, że kobieta przeklinająca bywa bardziej sexy. O mężczyznach przesadzających z przekleństwami mówi się „męska szatnia”. Gdy ma się jednak dzieci – wcześniej czy później – kwestia staje się przedmiotem tak zwanych edukacyjnych wyborów. Dziecko słyszy przekleństwa siarczyste na podwórku czy w Internecie, a rodzice drżą jak osika, gdy jakiś nieprzyzwoity wyraz wymknie się im przy dziecku. Lub wypowie go ktoś w telewizji (taka stara forma nadawania filmów).

Klasyczną już satyrę na ten temat stworzył Stanisław Bareja i Stanisław Tym w „Misiu” (tam jest wszystko!). Chodzi oczywiście o Wujka Dobra Rada, granego przez Stanisława Mikulskiego, który radził dzieciom jak poradzić sobie z niegrzecznym (jest takie określenie) kolegą. Klął on aż więdły uszy, czyli mówił „motyla noga”, gdy spóźniał się autobus.

Trawestując pytanie rzucone przez Ryszarda Ochódzkiego do telewizora, chciałoby się zapytać Wuja, co dziś robić, gdy młodzież słucha rapu, w którym z pewną, ale tylko pewną przesadą, można powiedzieć, że składa się z samych przekleństw, a słów uważanych za normalne raczej tam nie ma.

Wystarczy jednak wdać się w rozmowę z pociechami, by przeżyć kolejne zmartwienie. Pociecha może bowiem powiedzieć, że, cytuję, „przekleństw nie ma”. Są tylko słowa, które starsi, czyli hipokryci, uważają za niestosowne.

A tak. Mleko się rozlało. Jako człowiek już niemłody, pamiętam inwazję tak zwanych przekleństw w filmach Tarantino. Niektórym to bardzo smakowało. Chcieliście? No to macie!

Oczywiście, największe zasługi w krzewieniu przekleństw w kulturze mają wydawcy fonograficzni. Wiadomo: amerykańscy! Ci, żeby zarobić na dzieciakach – a dzieciaki jak wiadomo lubią rzeczy zakazane – naklejali nalepki, że płyty dozwolone tylko dla dorosłych, robiąc rapowym nagraniom reklamę owocu zakazanego. Wiadomo jak było w raju, wiadomo jak będzie ze sprzedażą rapu, który jest jednym wielkim przekleństwem (dla rodziców na pewno!).

Nie trzeba było czekać, by wraz z inwazją amerykańskich dóbr kultury, również w Polsce pojawił się rap z bogatym wyborem przekleństw. Spytacie, co ma do tego Zdechły Osa, gdy polskich płyt, a i filmów z przekleństwami, było do tej pory bez liku?

Otóż to, że „Sprzedałem dupe” wydał tzw majors, czyli Warner Music Polska, krajowy oddział globalnego giganta. Wcześnie duzi wydawcy woleli piosenki bez przekleństw. Teraz jednak drzwi dla bluzgów stoją otworem, a firma chwali się, że podpisałaby kontrakt ze Zdechłym Osą, nawet gdyby nagrał, cytuję, „walenie penisem o parapet”.

Ktoś lubiący paradoksy, zapyta kiedy zaczną przeklinać w Sejmie – tak jakby nie było pikantnych nagrań polityków!, a nawet w Kościele – jakby nie było pikantniejszych nagrań!

Eskalując te prawdopodobieństwa, które nie są przecież nieprawdopodobne, może trzeba osłuchać się z prawdą, że „przekleństw nie ma”.

OK, ale gdy wszystko spłynie z potokiem bluzgów, co jeszcze będzie sexy? Na pewno nie będzie nią „bluzgająca baba”. Chyba, że ktoś woli inaczej… Facetom też bym radził operowanie kontrastem. Co na to Zdechły Osa? Czy zbulwersuje młodzież, nagrywając album pozbawiony przekleństw? To by dopiero była perwersja!


Jacek Cieślak


Przeczytaj też:

Pandemia to nie bal maskowy

Kultura, która jest jedną z największych ofiar pandemii, teraz obrazuje jak Unia Europejska jest hybrydową przestrzenią różnych krajów, w której każdy rządzi się własnymi zasadami w walce z wirusem.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę