Sztuczna inteligencja w branży muzycznej

Cyfrowa puszka Pandory

Coraz szersze kręgi zatacza sprawa wyprodukowanego przez sztuczną inteligencję utworu, w którym wybrzmiewa sfałszowany głos rapera Drake’a i The Weeknd, największych gigantów streamingu.

Jacek Cieślak
Raper Drake. Foto: musicisentropy, CC BY-SA 2.0, via Wikimedia Commons

Piosenka, której tytułu nie będę podawał, żeby nie reklamować podróbki, wywołała wielkie zainteresowanie najpierw fanów, a gdy fanów zainteresowała w znaczący sposób – ostatecznie zareagowali też wydawcy oraz sami artyści.

Drake na Instagramie napisał o ostatniej kropli cierpliwości, która przelała czarę jego goryczy, zaś Universal Music Group, największy globalny wydawca zwrócił się z prośbą do wszystkich dystrybutorów fałszywki nie tylko o usunięcie jej ze swojej cyberprzestrzeni, ale także o jasną deklarację, po której stronie, m.in. Spotify czy YouTube, stoją w rozpoczynającej się właśnie na wielką skalę wojnie z produkcjami muzycznymi, za którymi stoi Artificial Intelligence.

Najwięksi gracze streamingu oraz sieci zachowali się lojalnie wobec artystów i wydawców, usuwając trefne nagrania, gdy poziom odtworzeń zaczął niepokojąco rosnąć na poziomie kilkuset tysięcy w tak zwanych autoryzowanych serwisach. Łatwo sobie wyobrazić, co dzieje się poza nimi, gdzie większość fanów – z tak zwanej zwykłej ciekawości – zechciało się zapoznać z tym, co dziś jest największą sensacją, ale też zagrożeniem dla artystów i fonografii.

Rzecz w tym, że sprawa ma nie tylko drugie, ale i trzecie dno, a to też nie wszystko. Trzeba pamiętać, że wszyscy nobliwi dziś partnerzy światowego show-biznesu sami zaczynali jako piraci, którzy, zanim zaczęli płacić wydawcom i artystom, dorobili się na dystrybucji nagrań bez odpowiednich umów, korzystając z rewolucji cyfrowej oraz braku odpowiednich rozwiązań prawnych. Teraz ci, których początek i wzrost jest również efektem nieregulowanej działalności – muszą wystąpić przeciwko nowym generacjom, odkrywającym nowe metody zarobkowania lub też bawiącychm się AI „just for fun”.

Nie chcąc przypisywać nikomu złych intencji, łatwo wskazać źródło, z którego bije „fake music”. Oczywiście to Tik-Tok, nad którym mało kto ma dziś kontrolę, poza tymi, którzy łowią dane o przyszłych liderach globalnej społeczności na zasadzie klasycznej inwigilacji.

Ci młodzi ludzie nie mają jednak o tym zielonego pojęcia, są bowiem na etapie zabawy typowej dla nastolatków. Rzecz jest więc w świadomości, a nie w zakazach. Jeśli młode pokolenie uzna, że fejkowanie muzyki wielkich gwiazd jest OK, zakazy największych autorytetów nic nie dadzą. A jeśli dadzą – to za jakiś czas, kiedy może być już za późno.

Jedyną nadzieją, jaką mogą mieć fejkowani przez sztuczną inteligencję artyści, jest to, że większość fanów będzie wobec nich jednak lojalna. Problem w tym, że lojalność dotyczy ludzi, którzy sami zaczynali „komponować” swoją muzykę, delikatnie mówiąc, podbierając fragmenty nagrań znanym już artystom. Puff Daddy zrobił majątek, wegetując na piosence The Police, za co później słono płacił. Ale już z pieniędzy zarobionych na dwuznacznym procederze.

Największy problem może być z The Weeknd. Przecież niektórzy uważają go za podróbkę Michaela Jacksona – oczywiście, jeśli chodzi o głos. To, czy swoje brzmienie stworzył, używając naturalnej inteligencji, czy sztucznej, wydaje się rzeczą wtórną. Mamy więc do czynienia z klasycznym przypadkiem, określanym od antyku jako puszka Pandory. Procesy budzące moralne wątpliwości zostały autoryzowane i mutują. Kopiujący są kopiowani, gdy osiągnęli status oryginalnych, jednak metoda dojścia do pozycji globalnych gwiazd zainspirowała innych i dziś wiadomo tylko jedno: nie wiadomo, jak to się skończy.


Przeczytaj też:

Ogłupianie sztucznej inteligencji

Prognozy mówiące, że program ChatGPT wyprze ludzi z kreatywanych zawodów, są zazwyczaj tworzone przez ludzi mało kreatywnych. Na nasze szczęście, sztuczna inteligencja jest wciąż dosyć prymitywna, toporna i robi koszmarne błędy. Tylko kompletny idiota zatrudniłby ją do pi...

Chleba i igrzysk

Nie wiem, jaka jest tego przyczyna, ale zdarza się, że seniorzy obawiają się, że bez nich pewne tendencje, procesy i zjawiska załamią się, skończą, nie odrodzą. Jeszcze niedawno narzekano, że po Stonesach i U2 nikt nie zapełni stadionów. The Weeknd i Bad Bunny umierają ze śmiechu. I kwitną.

Czy technologia zniszczy instytucję rodziny?

Wiele osób zastanawia się, czy sztuczna inteligencja doprowadzi do tego, że pracownicy umysłowi zaczną masowo tracić pracę. Naszą cywilizację może jednak dotknąć też głębsza transformacja. Rozwój technologii może prowadzić do totalnego kryzysu instytucji rodziny.

W odporności na kłamstwo siła

Tak zwana sztuczna inteligencja sieje coraz większy popłoch wśród artystów, szczególnie muzyków, ale też malarzy, a zwłaszcza projektantów komputerowych, choć na razie jeszcze się śmiejemy. Po gogolowsku? Z samych siebie?


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę