W wyborach samorządowych, które właśnie się odbyły, są prawie sami zwycięzcy, choć parę niejasności rozstrzygnie jeszcze druga tura. Niektóre decyzje wyborców są jednak bardzo zaskakujące.
Z wolna opada kurz bitewny po wyborach samorządowych, które, jeśli wierzyć szefom głównych sił politycznych, mają trzech zwycięzców. Według prezesa Jarosława Kaczyńskiego po raz dziewiąty z rzędu wygrał PiS, bowiem w procentach jego partia była najlepsza. Mówił to z wyraźną radością na twarzy, choć równie dobrze mogła to być ulga, że „jego śmierć została obwieszczona przedwcześnie”. W podobnym tonie wypowiadał się Donald Tusk, twierdząc, że to Koalicja Obywatelska jest zwycięska, albowiem odniosła rekordowe zwycięstwo w miastach i ma przewagę w sejmikach. Trzecim wielkim zwycięzcą jest Trzecia Droga. „Powtórzyliśmy nasz wynik z 15 października, jesteśmy tu i nigdzie się nie wybieramy, nie jesteśmy jakimś bytem, o którym mówiono, że zniknie. Niesiemy nadzieję na lata, na pokolenie, a nie na czyjąś kadencję” – ekscytował się Szymon Hołownia po ogłoszeniu wyników, zapominając, że bez niego PSL miałby zapewne zbliżony wynik, ponieważ zawsze był silny w regionach.
Wyborcza mapa Polski jest jak zwykle podzielona. Na lewo od Wisły wygrywa liberalna demokracja, podczas gdy na flance wschodniej podobają się mniej demokratyczne standardy proponowane przez narodowych populistów. Ich wyborcom nie przeszkadza prezentowana na szczeblu centralnym przez ostatnich osiem lat niegospodarność, rozrzutność, niekompetencja, nepotyzm, a także druzgocące oceny NIK czy postępowania prokuratorskie w sprawie nadużyć finansowych i zwyczajnych przekrętów. Widocznie uważają, że „te pieniądze im się należały”.
W wielkich miastach wygrała Koalicja Obywatelska, a w małych i na wsi, której mieszkańcy znowu szykują się do protestów, PiS. Mieszkańcy wsi twierdzą, że ich sytuacja jest katastrofalna i Tusk musi coś z tym zrobić. Tyle że to nie Tusk odpowiada za ich problemy, a rządząca przez osiem lat Zjednoczona Prawica. W końcu to oni dopuścili do tego, że silosy są pełne ukraińskiego zboża i nasze się tam nie mieści, a sam eurodeputowany PiS prof. Ryszard Legutko mówił publicznie, że to premier Mateusz Morawiecki popełnił „fatalny błąd”, zgadzając się w imieniu Polski na przyjęcie unijnego Zielonego Ładu. O bezużyteczności pisowskiego komisarza Janusza Wojciechowskiego lepiej nie wspominać. Wieś protestuje, bo jej zrobiono krzywdę, a mimo to PiS zdobył na wsi ponad 43 procent głosów. Tak czy siak, wina jest Tuska, bo on jest „für Deutschland”.
Podobna zachowanie wyborców pojawiło się w gminie Baranów, której mieszkańcy na początku maja planują wielki protest przeciw wywłaszczeniom pod CPK. Tam również z druzgocącą przewagą wygrał PiS. Konia z rzędem temu, kto zgadnie, o co chodzi tym elektoratom. Ja stawiam na syndrom sztokholmski, czyli miłość do prześladowcy.
Państwowa Komisja Wyborcza podała, że w tym roku o urząd wójta, burmistrza i prezydenta miasta ubiegało się 6731 kandydatów. Oznacza to wielu zwycięzców i wielu przegranych, bo dla wszystkich kandydatów miast nie starczy. Największym przegranym wydaje się Janusz Zemanek, wójt gminy Wilkowice, który przegrał sam ze sobą. Był wprawdzie jedynym kandydatem, ale źli wyborcy nie dali mu krzyżyków w plebiscycie. Poszło o jakieś niewiele warte działki, które przypadkowo znalazły się na terenie przeznaczonym pod zabudowę deweloperską. Na szczęście wójt ma swoich ludzi w sejmiku, to go „przyklepią” wbrew suwerenowi.
Nerwowy czas czeka Marka Długozima, burmistrza Trzebnicy, który wprawdzie wygrał w pierwszej turze, ale jednym głosem. Nie może więc jeszcze usiąść spokojnie „na urzędzie”, bowiem Gazeta Wyborcza twierdzi, że gdzieś się zapodziało sześć kart do głosowania. W związku z tym wszystko trzeba policzyć od nowa.
Niepewna jest też sytuacja Beaty Kowalczuk i Romana Janczewskiego, kandydatów na burmistrzów gminy Brody. Zdobyli oni jednakową ilość punktów. Nie będą jednak dzielić „stołka”, tylko staną do drugiej tury – a nuż ktoś zmieni zdanie albo się pomyli.
Wielkim przegranym w tych wyborach jest Lewica i to w kraju o pięknych, sięgających rozbiorów tradycjach socjalistycznych, w kraju, którego twórcy, ojcowie niepodległości, mieli socjalistyczne korzenie. W kwietniu Lewica przegrała wszystko, nawet te miejsca, które są na 100 procent „biorące”. W tej sytuacji pewne jest, że jeśli partie lewicowe nie zastąpią starych zaskorupiałych kadr młodymi rewolucjonistami, nie pozbędą się tych wszystkich Czarzastych, Gawkowskich, Żukowskich czy Biedroni, to po następnych wyborach już ich nie będzie wcale. Bez myśli rewolucyjnej na polu zostaną sami konserwatyści, którzy nie mają skłonności do progresywnego działania, a kto nie idzie naprzód, ten się cofa.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.