Brytyjska lewicowa organizacja Oxfam opublikowała raport, w którym stwierdziła, że PKB jest wskaźnikiem „kolonialnym” i „antyfeministycznym”. Władze Wenezueli wyszły z tego powodu na frajerów. Zamiast mierzyć się z hiperinflacją, mogły po prostu stwierdzić, że inflacja to „rasistowski” wskaźnik, którego nie będą mierzyć.
Żarty jednak na bok. Oxfam jest bowiem śmiertelnie poważną organizacją publikującą śmiertelnie poważne raporty. W najnowszym z nich wskazała, że wskaźnik znany jako PKB dyskryminuje kobiety. Nie jest bowiem do niego wliczana bezpłatna praca wykonywana przez nie w ramach opieki nad domem, dziećmi, zwierzętami i czasem mężami. Kobiety mają nie dostawać wynagrodzenia aż za 65 proc. wykonywanej przez siebie całkowitej pracy. Wygląda to na wielką niesprawiedliwość, ale jej naprostowanie w statystykach może prowadzić do absurdów.
Czy gdy nasz piesek nafajda na chodnik, a my po nim posprzątamy, to wykonujemy pracę? Pod pewnymi względami tak. Niewątpliwie musimy się nieco wysilić, by usunąć z chodnika skutki pracy układu wydalniczego naszego pupila. Absurdem byłoby jednak wliczanie tej pracy do PKB. Tak samo nie wliczymy do tego wskaźnika tego, że singiel odgrzeje sobie chińską zupkę. Lub tego, że zmieciemy z podłogi rozbitą szklankę. Ekonomiści nie włączają bowiem do pracy zajęć wykonywanych na własny rachunek, związanych z życiem codziennym. Prace domowe – zarówno wykonywane przez kobiety, jak i przez mężczyzn czy osoby trans – nie mogą więc być uznawane za pracę powiększającą PKB.
Opieka nad dziećmi jest na pewno zajęciem czasochłonnym i pracochłonnym. Jest też inwestycją w przyszłość, która powinna zostać odpowiednio doceniona. Trzeba jednak pamiętać, że obecnie posiadanie dzieci – pomijając skrajnie drastyczne przypadki – jest sprawą całkowicie dobrowolną. Nikt nikogo nie zmusza, by je mieć. Jest mnóstwo łatwo dostępnych metod antykoncepcji. Młode pary same dążą do posiadania dzieci i to zwykle kobietom dużo bardziej zależy na tym, by je mieć. A skoro same się decydują na nie, to muszą zdawać sobie sprawę, że będą musiały zainwestować czas i siły w ich wychowanie. Wiele z nich uważa, że zajmowanie się małymi dziećmi jest nawet lepszym zajęciem od pracy zawodowej poza domem. Same się decydują na taki los i głupotą jest robić z nich ofiary „opresyjnego patriarchatu” czy kapitalizmu. Nieporozumieniem jest również mówienie, że pracują w domu całkowicie bez wynagrodzenia. Korzystają bowiem (czasem nawet bardzo mocno) z pieniędzy swoich mężów, którzy biorą nadgodziny, by więcej zarobić na utrzymanie swojej rodziny. Próba dokładnego wyliczenia wartości pracy domowej kobiet i mężczyzn oraz korzyści z nich odnoszonych muszą się więc skończyć fiaskiem. Tego się nie da dokładnie obliczyć. A prace domowe wykonują też przecież dzieci. Zgodnie z logiką Oxfam taką pracę też należałoby wycenić i zapewne opodatkować. A może zakazać? Przecież to wyzysk dzieci!
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.