Nie, to nie pomyłka, wiem: perkusistą The Rolling Stones był Charlie Watts, który zmarł w 2021 r. Jednak zaproszenie do nagrań nowej płyty Micka Jaggera i jego kolegów wielu gwiazd z pominięciem Ringo Starra uważam za wielkie faux-pas.
Odliczanie do premiery nowej płyty The Rolling Stones nabiera coraz większych obrotów, bo oczekiwany od 2005 r. premierowy album „Hackney Diamonds” ukaże się 20 października.
Znamy już pierwszy singiel „Angry” oraz towarzyszący mu teledysk z udziałem Sydney Sweeney, młodej gwiazdy Hollywood. A chociaż Mick Jagger prosi w piosence, żeby się na niego nie gniewać – w skrócie: za to, że jest „dziadersem” – to mam inne powody, żeby jednak to zrobić.
Stonesi potwierdzili ostatnio, że zaprosili do nagrania płyty liczne sławy życia muzycznego. Powiedzmy sobie szczerze: Jagger i spółka, choć cudem przetrwali na tym świecie po około osiemdziesiąt lat, nie nagrają już wiele nowych albumów, nawet jeśli byśmy chcieli. Właśnie dlatego lista gości na najnowszej płycie, która może być ostatnią wydaną za życia muzyków, ma wymiar niemal symboliczny.
Do kogo zaadresowali swoje zaproszenie? Do Lady Gagi, żeby przyciągnąć młode pokolenia, ale też do kilku seniorów-weteranów, z którymi podbijali listy przebojów. To Stevie Wonder, Elton John, przede wszystkim zaś Paul McCartney, z którym najmocniej rywalizowali. Dodajmy, że jako zespół The Beatles pokonali – na pewno, jeśli chodzi o żywotność.
Na temat rywalizacji Stonesów z Beatlesami, ale także i przyjaźni, napisano już wiele. Myślę sobie jednak, że jeśli najstarszy istniejący zespół rockandrollowy świata zaprasza do nagrań ostatniego żyjącego lidera jeszcze starszego, bo pierwszego brytyjskiego zespołu rockandrollowego, czyli Paula McCartneya – to pomijanie drugiego żyjącego muzyka kwartetu z Liverpoolu jest niesmaczne.
Zwłaszcza że 82-letni Ringo jest wciąż aktywnym bębniarzem, tyle że ciąży na nim – bezsensownie – cień frazy z „With A Little Help From My Friends”, czyli tego, który „nie może trafić w dźwięk”.
Trafia i to fenomenalnie, zaś usłyszenie na jednej płycie wszystkich żyjących muzyków, którzy rozpoczęli w 1962 r. trwającą do dziś eksplozję rocka, byłoby czymś niesamowitym.
Proszę sobie wyobrazić piosenkę graną i śpiewaną przez Micka Jaggera, Keitha Richardsa, Paula McCartneya, Ringo Starra i Billy Wymana, który, choć dawno już odszedł z The Rolling Stonesów, wziął udział w nagraniu „Hackney Diamonds”.
Niestety, ta okazja została zmarnowana, dlatego na prośbę Micka Jaggera: „Don't get angry with me”, odpowiadam: a właśnie że będę, bo mogłeś zaprosić Ringo, a tego nie zrobiłeś!
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.