Był rok 1971, kiedy muzyczny i hipisowski świat opłakiwał The Beatles, ale wśród żałobników nie było założyciela liverpoolskiej czwórki, czyli Johna Lennona. Jak zwykle szedł do przodu, tym razem u boku Yoko Ono, która już na początku lat 60. tworzyła hipisowskie utopie. Jak ktoś ma wątpliwości – niech sprawdzi: „Imagine” jest podpisane przez Johna i Yoko, bo jej pomysł stanowił inspirację dla Lennona. Mówiąc obrazowo: on grał na fortepianie i śpiewał, ale ona otworzyła w ich salonie okna, by mógł twórczo spojrzeć na świat.
W „Imagine” Lennon z Yoko zachęcał, by wyobrazić sobie, że nie ma nieba ani piekła, ani religii oraz państw i nie trzeba dla żadnej idei umierać, a tym bardziej zabijać.
Warto to podkreślić, ponieważ Lennonowi bardziej zależało na tym, żeby panował pokój, który przerywają wojny fanatyków religijnych oraz nacjonalistów, aniżeli na tym, by w ogóle nie było religii i państw. Po prostu tak już jest z państwami i religiami, że zawsze znajdzie się jakiś szaleniec, który użyje ich przeciwko innymi ludziom. Dlatego w utopijnej piosence słyszymy: niech lepiej nie będzie państw i religii.
Nie rozumieją tego wszyscy, choćby pewien komentator TVP, który słysząc „Imagine” podczas otwarcia olimpiady w Pekinie – opowiadał straszne kocopoły („ale trzeba dostrzec, że kompozycja zawiera stanowczy i kontrowersyjny przekaz o komunistycznym, anarchistycznym, antyreligijnym zabarwieniu”). Tyle Przemysława Babiarza, który nie wykazał się intuicją i nie zrozumiał, że „Imagine” wymierzone jest w takich satrapów jak Putin, który, stając się lennikiem Chin, czekał grzecznie do zakończenia olimpiady, by wywołać wojnę w Ukrainie – rzecz jasna w imię religii, państwa, nieba i piekła. Teraz pan rozumie, Panie Babiarzu?
Intuicję miał na pewno Krystian Lupa, który od dawna portretuje na scenie narastający fanatyzm, nacjonalizm oraz nie dające się zrozumieć fascynacje faszyzmem.
Już w listopadzie zeszłego roku wybitny reżyser zapowiedział na wiosnę 2022 r. premierę „Imagine”. Czy miał przecieki z Pentagonu? Nie. Czy miał przecieki z CIA? Nie. Ale, jak to określał Witold Gombrowicz, Krystian Lupa „potrafi czytać gazety”. Ze zrozumieniem. Widział, co się działo na wschodniej granicy, obserwował pohukiwania prawicy, zwłaszcza tej zafascynowanej Putinem i – gdy spadkobierca tatarskiej mentalności zaatakował Ukrainę – tylko lekko skorygował tekst, w którym stawia generalne pytanie: co spie***liliśmy, że jeśli nawet chcieliśmy wolnego świata, do głosu wciąż dochodzą putiny?
Ciekawe pytanie, dla każdego z nas!