Im więcej czasu będzie mijać od śmierci zmarłego w tych dniach Milana Kundery, tym bardziej jego postać nabierać będzie patriarchalnego symbolu pisarza obydwu części przełamanej na pół Europy.
Zrealizował swoje wielkie marzenie – jako pisarz i człowiek skrył się za szczelnym murem swoich powieści i opowiadań. Udało mu się to zwłaszcza w ostatnich 30 latach, kiedy spirala autopromocji i celebryckiego kultu wrzuciła także literatów na tę samą karuzelę, na której demokratycznie kręcą się reprezentanci wszelkich profesji, od sportowców, przez branżę filmową po ludzi Kościoła. Ci ostatni, spece od wieczności i dowolnej transcendencji, dla podkręcenia doczesnej popularności biorą nawet miecz do ręki (klik). Okoliczność, że Milanowi Kunderze nie włożono noblowskiego wieńca laurowego na głowę, tym razem sprzyjała jego pragnieniu.
Do annałów ludzkiej cywilizacji przechodzi prawdopodobnie jako najgenialniejszy narrator erotycznych opowiadań. Nie pocił się od fraz o seksie jak markiz de Sade i cała armia współczesnych sierżantów literatury. Interesowała go filozofia śmiertelności ludzkiego ciała; jak przekłada się ona na ludzką duszę. Jak uwięzieni w skończoności naszego ciała musimy znosić ponadto dokuczliwe represje tego czy innego systemu politycznego. Co pęta i dusi pragnienie wolności. Dlatego często ukryty w powieściach jako ich protagonista reprezentował hedonistę, który potyka się o feralne fatum i wpada w sidła silnie upolitycznionej rzeczywistości. Zmierzenie się z tym podwójnym wyzwaniem, nieograniczonym do konfrontacji ze Złem – w imię demokracji i praw człowieka – ale także tym, kiedy trzeba było jeszcze stanąć oko w oko z ludzkim instynktem i popędem. Ten melanż uczynił go absolutnie niepowtarzalnym w literackim kosmosie od czasów Homera. Możliwe, że z jednym wyjątkiem, skoro pewne analogie z elegancką prozą i esejami Gombrowicza mogą się niejednemu spontanicznie nasunąć.
Sprzymierzeńcem okazała się wielka cezura we własnej biografii. W 1968 roku Kundera uczestniczył w Praskiej Wiośnie, masowym proteście całego społeczeństwa Czechosłowacji przeciwko rządom tępych stalinistów. Ci po zdławieniu powstania obłożyli go banicją: wylotką z profesorskiej katedry literatury i zakazem publikacji. Miast pisać do szuflady, wyemigrował do Paryża. Francja otworzyła mu oczy na to, co siermiężna i zsowietyzowana Praga szczelnie przed nim zamknęła. Kraj nad Sekwaną otworzył przed nim salony literatury libertyńskiej doby przedrewolucyjnej, od Diderota, przez d"Alemberta po Crebillona. Doświadczenie z wciśniętej w jarzmo zniewolenia Europy Wschodniej i pamięć o totalitaryzmie dnia powszedniego sprzęgły się z finezją literatury francuskiej. I zaowocowały niepowtarzalną literacką symbiozą.
Z Paryża rzadko angażował się politycznie. Ale w 1984 roku, kiedy zimna wojna między obydwoma blokami po raz ostatni rozgorzała na dobre, wypuścił do intelektualnej przestrzeni Europy esej o „uprowadzonym kontynencie”. Ze swoimi korzeniami zza wschodniej części Żelaznej Kurtyny kruszył na Zachodzie kopię o niewschodni status dla naszej Europy, tej od Polski przez Czechosłowację po Węgry. To Europa środkowa! – krzyczał. Za geograficznym przyporządkowaniem krył się o wiele bardziej istotny postulat nieradzieckiego, kulturowego zakotwiczenia Warszawy, Pragi czy Budapesztu dla mieszkańców i intelektualistów Monachium, Paryża czy Rzymu. Zasadniczo jednak Kundera uważał, że powołaniem pisarza jest literatura, nie debata czy spór polityczny. Zajmował tu dość purytańskie stanowisko.
Kryjąc się za barbakanem swoich powieści, zabrał ze sobą do grobu niewyjaśniony szczegół swojej biografii. Rzuciłby cień na jego postać. Istnieją bowiem poszlaki, że jako 20-latek zadenuncjował przed reżimem równie młodego wiekiem opozycjonistę. Zadenuncjowanego kosztowało to 14 lat w kolonii karnej. Kundera przez całe życie zaprzeczał, a niepodważalnych dowodów nie dostarczył nikt. Sam problem zdrady nurtował jednak pisarza, czemu dał upust w jednym z esejów.
Sporadycznie tylko udzielał wywiadów. Jego motto i przekaz do ludzkości nie pasują do naszych czasów: „Jako człowiek chciałbym być zapomniany i nie zostawić po sobie żadnych śladów poza napisanymi powieściami”.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.