Literatura

Kora namiesza zza grobu

„Się żyje” to tytuł biografii wokalistki Maanamu pióra Katarzyny Kubisiowskiej, który można odczytać na wiele sposobów: jako cytat z burzliwego życia artystki, ale też świadectwo ciągłej obecności wśród nas i wpływania na współczesność oraz przyszłość, bo o książce na pewno będzie głośno.

Jacek Cieślak
Mural upamiętniający Korę przy ul. Nowy Świat 18/20 w Warszawie. Foto: Adrian Grycuk, CC BY-SA 3.0 PL, via Wikimedia Commons

Powód jest oczywisty: przez pryzmat biografii została pokazana droga całego pokolenia, historia Polski i jej elit, nie tylko artystycznych. Z pewnością największą sensację wywołają obszerne fragmenty poświęcone związkowi Kory z Ryszardem Terleckim, znanym większości Polaków jako eksponowany polityk PiS, w Sejmie i partii, choć przecież jego młodość była zupełnie inna.

Zanim dołączył do chóru funkcjonariuszy rządzącej partii domagających się odwołania Krzysztofa Głuchowskiego z dyrekcji krakowskiego Teatru im. Słowackiego za wystawienie „Dziadów” w reżyserii Mai Kleczewskiej – ponad cztery dekady wcześniej protestował przeciwko zdjęciu z afisza „Dziadów” Kazimierza Dejmka. Czy nie wyciąga wniosków?

Zanim poparł hejterską politykę wobec LGBT+ i krytykę nowej obyczajowości – sam był w awangardzie obyczajowych zmian, które w czasie rewolucji hipisowskiej wyrażały się poprzez seks i narkotyki, i jak mówiła Kora, jak napisała autorka książki Katarzyna Kubisiowska, w ruch szło co najmniej Tri, i – jak wspominała wokalistka – „Kleiliśmy się”.

Wspominam o tym nie dla złośliwości, tylko z ciekawości, bo w osobach Kory i Terleckiego można zobaczyć co najmniej dwie Polski. Tę liberalną, która od początku szukała wolności, i tę, która wyrosła w końcu na religijno-nacjonalistyczną, a może raczej opresyjną.

Wartościowe byłoby usłyszeć, co dziś sądzi Ryszard Terlecki na temat dawnych przekroczeń, bo być może poznał także ciemną stronę przesadnie traktowanej wolności i dlatego stał się w późniejszych latach zasadniczy. Ale czy to jest powodem, by symbol Strajku Kobiet, który Kora, gdyby żyła, na pewno by poparła – porównywać do symboli SS?

Skąd w człowieku, który był w awangardzie takie odruchy? Terlecki nie chciał z Kubisiowską rozmawiać, więc się pewnie nie dowiemy, czy czuje, że zdradził ideały młodości, czy może zrozumiał, że prowadziły donikąd. A może wręcz na cmentarz.

Z książki Kubisiowskiej można bowiem dowiedzieć się także o destrukcyjnych konsekwencjach hipisowskiej rewolucji, zwłaszcza jeśli chodzi o narkotyki. Są inne ciekawe tematy jak choćby wolna miłość i wolność seksualna.

Autorka „Się żyje” pewnie tylko w części odtwarza bogactwo miłosnych i seksualnych relacji Kory. Opisuje czasy, gdy mężczyzn w orbicie artystki mogło być kilku. Jakkolwiek by było, mąż Marek Jackowski, lider Maanamu, Bodek Kowalewski, basista grupy, i Kamil Sipowicz, ten, który okazał się największą miłością i ostatnim mężem, a ich kamuflowana relacja trwała od drugiej połowy lat 70.: Kamil okazał się ojcem drugiego dziecka w małżeństwie Jackowskich.

Opisuję to nie dla sensacji, tylko dlatego, by rzucić światło na szerszy kontekst ludzkich i rodzinnych historii opisanych w książce. Historia zaczyna się na Kresach, gdzie przyszli na świat rodzice Kory, a nie jest bynajmniej umoralniającą bajeczką o ludziach, którzy do ślubu żyli w dziewictwie, a potem byli sobie wierni do grobowej deski.

Tak nie było, również z powodu powikłanej historii naszej części Europy. Pierwsza żona ojca Kory po wejściu Sowietów została wraz z trzema córkami zesłana do Kazachstanu i tam zmarła z wycieńczenia. Tylko córki wróciły, ale po wojnie w Krakowie zastały obok ojca jego drugą żonę, z którą miał piątkę dzieci. Warto dodać, że ojciec artystki, były policjant, cudem przeżył w więzieniu w Buczaczu: uciekł spod stosu rozstrzelanych. Właśnie wtedy osiwiał.

Nie tylko rodzina ojca miała burzliwą historię. Matka wokalistki był dzieckiem romansu z żydowskim adwokatem, najpewniej żonatym, dlatego jego dzieckiem zajął się pewien komornik sądowy ze Stanisławowa. Jego też Sowieci zesłali na wyrąb drewna nad Bajkałem.

Uff, robi się gęsto od rodzinnych i erotycznych powiązań, z których każdy wyciągnie własne wnioski. Jeden jest oczywisty: życie nie przypomina religijnej czytanki o tym, jak żyć, a wiele z naszych problemów wyjaśniłaby być może debata Kora – Ryszard Terlecki, w której opowiedzieliby nam o swoich wyborach i motywacjach, mających korzenie jeszcze wcześniej niż w czasach pierwszej Solidarności.

Zobaczylibyśmy wtedy dwie twarze Polski, tak bardzo się nieznoszące. Kto wie, może nie opowiedzielibyśmy się za żadną z nich, tylko chcielibyśmy pójść własną drogą?

Naprawdę ciekawe będą wnioski, jakie wyciągną dla siebie czytelnicy „Się żyje”.


Przeczytaj też:

Naukowiec in the Sky

Na Ziemi pracują miliony naukowców, ale wcale nie jest wielu, którzy naprawdę zasługują na „laurki”. Tym bardziej należy je wypisywać uczonym wartym takiego wyróżnienia.

Co zrobić, by wydać książkę w Niemczech?

Literacka Nagroda Europy Środkowej Angelus to poza prestiżem również 150 tys. zł. Nic więc dziwnego, że oczy książkowych moli zwrócone były niedawno na Wrocław, gdzie rywalizowały dwie niemieckotematyczne powieści.

Polacy, stało się: sukces!

Film „IO” Jerzego Skolimowskiego mógł liczyć na Nagrodę Jury w Cannes, zaś 24 stycznia otrzymał nominację Akademii Filmowej do Oscara. Cieszmy się, choć powraca pytanie, dlaczego film nie otrzymał żadnej nagrody od jury na festiwalu w Gdyni. Polskie piekło?


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę