Ludzie, którzy mieli dokonać zamachów na WTC i Pentagon, przybywali do USA parami, aby nie wzbudzić podejrzeń władz granicznych. Ale nie musieli nad tym specjalnie pracować. Źle przeszkoleni funkcjonariusze INS przepuścili nawet tych, którzy byli już podejrzewani o wcześniejszą próbę zamachu na WTC w Nowym Jorku i znajdowali się na listach poszukiwanych przez FBI.
Dwaj pierwsi – Saudyjczycy: 26-letni Khalid al-Mihdhar oraz 25-letni Nawaf al-Hamzi – przylecieli do San Diego w 2000 r. Po nich do USA przybyli dwaj zawodowi piloci: dowódca spisku, 33-letni Egipcjanin Mohammed Atta i 23-letni obywatel ZEA Marwan al-Shehhi. 26-letni Libańczyk Ziad Jarrah od roku pobierał lekcje pilotażu w niewielkiej szkole lotniczej na Florydzie. To oni stanowili trzon operacji, która 11 września 2001 r. wstrząsnęła Ameryką.
Uważa się, że największymi fanatykami religijnymi w tej grupie byli Khalid al-Mihdhar i Nawaf al-Hamzi, którym w 1999 r. amerykańskie konsulaty niefortunnie przyznały wizy amerykańskie wielokrotnego wjazdu. Przeszli oni specjalne szkolenie bojowe w obozie treningowym Al-Kaidy w Mes Aynak w Afganistanie. Wszyscy piloci zamachowcy należeli do komórki hamburskiej, która pomogła im w załatwieniu wiz amerykańskich.
Dzięki sprawnej współpracy FBI z Interpolem i policją niemiecką stosunkowo szybko zdołano ustalić, że główny organizator zamachów mieszkał przez 7 lat w Niemczech (1992–1997). W 1997 r. Mohammed Atta uzyskał dyplom inżyniera dyplomowanego na Uniwersytecie Technicznym w Hamburgu. Atta reprezentował niemiecki oddział Al-Kaidy, nazywany przez śledczych komórką hamburską, którą tworzyli młodzi arabscy studenci zajmujący się praniem brudnych pieniędzy i podrabianiem dokumentów dla centrali swojej organizacji. Ku zdumieniu zachodniej opinii publicznej liczne śledztwa dziennikarskie, w tym stacji telewizyjnej BBC, wykazały, że część osób oskarżonych o przeprowadzenie zamachu żyje wygodnie w Arabii Saudyjskiej i Jemenie. W dodatku przed nikim się nie ukrywają i twierdzą, że padli ofiarą kradzieży tożsamości. Śledztwo potwierdziło ich zeznania. Za kradzież ich tożsamości odpowiedzialna była właśnie komórka hamburska. 23 września 2001 r. telewizja BBC odnalazła w Arabii Saudyjskiej osoby ścigane międzynarodowym listem gończym wydanym przez FBI, które we wrześniu 2001 r. przebywały na terenie swojego kraju. Dziennikarze dowiedli także, że ogromną winę za wpuszczenie na terytorium USA zamachowców ze sfałszowanymi dokumentami ponoszą amerykańskie służby imigracyjne. O ich nieudolności świadczy m.in. fakt, że jeszcze pół roku po zamachu Urząd Imigracyjny (INS) przyznał przywódcy spisku Mohammedowi Atcie kartę stałego pobytu w USA.
Ważną postacią w strukturach komórki hamburskiej był 50-letni Kuwejtczyk Khalid Sheikh Mohammed, który w latach 1999–2001 zajmował się indoktrynacją religijną przyszłych zamachowców i ich szkoleniem taktycznym. Aresztowany przez Amerykanów w marcu 2003 r. w Pakistanie został przewieziony do bazy w Guantanamo, gdzie przyznał się do wybrania celów ataku z 11 września 2001 r.
Al-Kaida poniosła surową karę za zamachy z 11 września. Do końca 2001 r. amerykański wywiad cywilny i wojskowy aresztował 1200 cudzoziemców podejrzanych o współpracę przy planowaniu zamachów. Międzynarodowi obrońcy praw człowieka zarzucili rządowi Stanów Zjednoczonych, że tylko w wypadku 15 osób istnieją twarde dowody na udział w planowaniu spisku. W pozostałych przypadkach aresztowania były bardzo dyskusyjne. Zdumiewające jest, że wśród więźniów Guantanamo znalazło się nawet 70 Izraelczyków oskarżonych o rzekomą pomoc logistyczną dla Al-Kaidy.
Przez kilka kolejnych lat ponad 500 osób podejrzanych o współpracę przy zamachach przetrzymywano bez wyroków w więzieniach imigracyjnych. W 12 przypadkach aresztowania były tak absurdalnie i bezpodstawne, że do dzisiaj toczą się procesy odszkodowawcze. Na przykład Osama Awadallah został zatrzymany za napisanie krótkiej biografii jednego z zamachowców, a Mohdar Abdallah za fakt, iż jego nazwisko widniało na skrawku papieru znalezionym w samochodzie wynajętym przez jednego z zamachowców.
Epilogiem wojny z terroryzmem była operacja „Włócznia Neptuna” przeprowadzona 2 maja 2011 r. O drugiej w nocy nad nielicznymi budynkami sennych i źle oświetlonych przedmieść pakistańskiego Abottabadu pojawiły się dwa helikoptery bojowe typu Sikorski Tf 160 Black Hawk wyposażone w technologię stealth. 24 komandosów z Navy SEALs wtargnęło do ufortyfikowanej rezydencji, w której wraz z kilkoma kobietami i dziećmi przebywał Osama Bin Laden. Przywódca Al-Kaidy zginął od dwóch strzałów w głowę. 24 godziny później jego zwłoki zostały wyrzucone za burtę lotniskowca USS „Carl Vinson” na Oceanie Indyjskim.
Autor był naocznym świadkiem zamachu na WTC w Nowym Jorku 11 września 2001 r. Pracował wtedy jako dziennikarz polonijnej stacji radiowej.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.