Zabójca prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza otrzymał najwyższy możliwy wyrok w polskiej rzeczywistości prawnej. Mężczyzna został skazany na karę łączną dożywotniego pozbawienia wolności z podwyższeniem ustawowego okresu, po którym będzie mógł ubiegać się o warunkowe przedterminowe zwolnienie z 25 do 40 lat odbytej kary. Nie ulega wątpliwości, że za swój zbrodniczy czyn zasłużył na taką przyszłość. Gdzie zatem tkwi haczyk?
Pomimo tego, że niektórzy ludzie odmawiają zabójcom człowieczeństwa i najchętniej widzieliby ich na szubienicy, to w świetle prawa są oni nadal istotami ludzkimi ze wszystkimi przynależnymi z tego tytułu prawami i obowiązkami. Chociaż wyrok zabójcy prezydenta nie narusza więc polskich przepisów, to należy jeszcze wziąć pod uwagę inne obowiązujące Polskę akty prawne, dotyczące materii przestrzegania praw człowieka. I tutaj już mogą zacząć się schody.
Ten wyrok jest bowiem niezgodny z aktualnym orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC) utrzymującym, że skazany powinien mieć bezwzględne prawo do ubiegania się o warunkowe zwolnienie po 25 latach. Tylko jeden (!) z wyroków pochodzących z bogatego orzecznictwa ETPC dopuszcza granicę 30 lat. Wszystkie pozostałe stanowczo wskazują na 25 lat jako granicę, której przekroczenie powoduje już naruszenie art. 3 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (EKPC), traktującego o „nieludzkim i poniżającym traktowaniu”. Polski sąd przekroczył tę dopuszczalną granicę aż o 15 lat, ustalając okres 40 lat. Co to może oznaczać dla skazanego, dla społeczeństwa i dla przyszłego orzecznictwa w podobnych sprawach?
Jeżeli ten sprzeczny z orzecznictwem ETPC wyrok uprawomocni się albo zostanie podtrzymany przez sąd wyższej instancji, to istnieje realna szansa, że ETPC zasądzi z polskiego Skarbu Państwa kompensatę na rzecz skazanego. Dojdzie więc do kuriozalnej sytuacji, w której groźny bandyta winny odrażającej zbrodni otrzyma finansową gratyfikację z kieszeni podatnika – i to przez krótkowzroczność sądu. Jeżeli kara ma spełnić swoją funkcję, to skazany nie powinien mieć okazji nawet pomyśleć o żadnych benefitach materialnych. Konieczność wypłaty takiemu człowiekowi jakichkolwiek pieniędzy z budżetu państwa słusznie budzi poczucie głębokiej niesprawiedliwości i oburzenia. Jeżeli jednak wyrok pozostanie w obecnej formie to niewykluczone, że nie będzie można tego uniknąć.
Warto zadać sobie pytanie, jak w ogóle doszło do wydania takiej postaci wyroku. Otóż przedmiotową karę łączną orzeczono, łącząc karę jednostkową dożywotniego pozbawienia wolności wymierzoną za typ kwalifikowany zabójstwa w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie (art. 148 par. 2 pkt 3 k.k.), popełniony w stanie poczytalności ograniczonej w stopniu znacznym (art. 31 par. 2 k.k.), w warunkach recydywy jurydycznej podstawowej (art. 64 par. 1 k.k.) – z karą jednostkową 2 lat pozbawienia wolności, wymierzoną za przestępstwo zmuszania do określonego zachowania (art. 191 par. 1 k.k.), popełnione również w stanie poczytalności ograniczonej w stopniu znacznym oraz w warunkach recydywy podstawowej.
Trudno podważyć którąkolwiek z wymienionych przesłanek. Nie ma chyba czynu o wyższej szkodliwości społecznej niż odebranie życia człowiekowi. Fakt zaistnienia zjawiska recydywy również nie wróży dobrej prognozy na owocną resocjalizację delikwenta. Czy są to wystarczające powody dla ustalenia tej zawrotnie wysokiej granicy 40 lat? Czy nie pojawia się czasem niebezpieczeństwo, że osiągnięty zostanie przez to skutek odwrotny od zamierzonego? Przecież człowiek, który jakąkolwiek perspektywę wyjścia na wolność widzi dopiero za 40 lat, ma praktycznie zerową motywację do resocjalizacji. Skazany jest młodą osobą, ale i tak istnieje duża szansa, że tej chwili nie dożyje. Po co ma więc się starać? Jak taka jego postawa może wpłynąć na współosadzonych i pracowników więzienia?
A gdzie tutaj rola sądu penitencjarnego, który również ma przecież uprawnienia orzecznicze względem skazanych? Trudno oprzeć się wrażeniu, że ten wyrok stanowi też pewną formę braku zaufania do sądu penitencjarnego, który, orzekając w zakresie ewentualnego warunkowego zwolnienia np. za 25 lat, miałby prawdopodobnie bardziej adekwatną i aktualną ocenę sprawcy niż sąd wydający obecny wyrok skazujący. Sąd orzekający wszedł więc poniekąd w zakres kompetencji sądu penitencjarnego.
Niewykluczone, że do zasądzenia takiej, a nie innej formy kary przyczynił się mocno medialny charakter omawianej sprawy. Cały kraj silnie przeżywał tragiczną śmierć młodego, energicznego i powszechnie lubianego polityka, który pozostawił żonę i dwie nastoletnie córki. Za kulisami dramatu przewijały się także kwestie o politycznym zabarwieniu. Jeżeli rzeczywiście ta swoista presja przyczyniła się do wydania takiego wyroku, to niestety nasuwa się wniosek, że dopuszczono się naruszenia zasady równości wobec prawa. Każde ludzkie życie jest bowiem tak samo bezcenne, a zatem zabójca prezydenta nie powinien otrzymać z tytułu tożsamości swojej ofiary kary wyższej, niż zabójca anonimowej osoby. Sąd powinien być odporny nie tylko na wszelkiego rodzaju zewnętrzne, medialne czy społeczne presje, ale panować również nad własnymi emocjami i nie pozwalać, aby te przy wydawaniu wyroku odegrały jakąkolwiek rolę. To zadanie może być utrudnione, jeżeli skład orzekający „znał” i cenił ofiarę, czy nawet dzielił z nią poglądy polityczne. Sprostanie mu jest jednak bezwzględnie wymagane, aby organ wymiaru sprawiedliwości dochował wierności zasadom równości wobec prawa, bezstronności i apolityczności.
Bycie adwokatem diabła to wyjątkowo niewdzięczna rola. Na koniec jeszcze raz podkreślę, że z całą mocą potępiam zbrodnię skazanego i uważam za słuszne, iż sąd nie pobłażał mu oraz wydał surowy wyrok. Z przedstawionych powodów sądzę jednak, że to orzeczenie, które usatysfakcjonowało tak wielu oczekujących triumfu sprawiedliwości Polaków, nie do końca jest właściwe. Czas pokaże, czy moje związane z nim obawy okażą się słuszne.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.