Miniony weekend upłynął pod znakiem prawnych rewolucji. Jedna z nich poprzewracała do góry nogami zasady Kodeksu drogowego. Druga dotyczyła ściśle życia osób skazanych na pozbawienie wolności, a konkretnie warunków, w jakich odbywają oni karę. Czy realizacja punktów programu „Nowoczesne więziennictwo” spełni oczekiwania tej części społeczeństwa, która już od lat domagała się zlikwidowania różnego rodzaju przywilejów przysługujących dotychczas osadzonym?
Zmiany dotykają m.in. jednej z najbardziej drażliwych kwestii, jaką było gwarantowanie więźniom prawa do korzystania z usług lekarskich, w tym specjalistycznych, poza kolejnością i systemem udzielania świadczeń zdrowotnych. Nic dziwnego, że taki stan rzeczy irytował większość obywateli, bo przecież mimo że więźniom powinna – tak jak wszystkim ludziom – przysługiwać możliwość korzystania ze świadczeń medycznych, to trudno dopatrzeć się przekonującego uzasadnienia, aby korzystali oni ze służby zdrowia na lepszych warunkach niż ogół Polaków objętych powszechnym ubezpieczeniem zdrowotnym. Po reformie świadczenia medyczne będą udzielane więźniom z zachowaniem reguł obowiązujących wszystkich pacjentów. Pytanie tylko, czy więzień będzie mógł – tak jak „wolny” obywatel – w razie woli i potrzeby skorzystać z usług lekarza prywatnego. Miejmy nadzieję, że prawo przewidzi taką możliwość. W przeciwnym wypadku doprowadzi znowu do rażącej dysproporcji między prawami więźniów a „zwykłych” pacjentów, tym razem z wyraźnym pokrzywdzeniem tych pierwszych. Pomińmy już aspekt finansowy, jaki nieuchronnie związany jest z prywatną opieką lekarską. Trudno po prostu wyobrazić sobie sytuację, aby człowiek cierpiący na ciężką, wymagającą natychmiastowej interwencji medycznej przypadłość musiał czekać latami na pomoc, mając jednocześnie związane ręce w kwestii szukania ratunku poza systemem państwowym. Byłoby to nieludzkie i równoznaczne z podeptaniem fundamentalnego prawa człowieka do życia. Nawet państwa stosujące karę śmierci nie odmawiają skazańcom opieki lekarskiej. Mogą oni z niej korzystać praktycznie do dnia, a nawet do godziny egzekucji.
Wartościowym pomysłem wydaje się też obciążenie skazanych kosztami badań laboratoryjnych w przypadku, gdy ich wyniki wykażą obecność w organizmie substancji psychoaktywnych. Taka drobna sankcja finansowa niesie za sobą cenny walor dydaktyczny i prewencyjny, a poza tym jest zwyczajnie sprawiedliwa. Dlaczego koszty badań osoby, która świadomie i dobrowolnie zażywała niebezpieczne i nielegalne środki, ma pokrywać budżet państwa z kieszeni podatników?
To jeszcze nie koniec zmian w życiu osadzonych. Od teraz ograniczona zostanie im także możliwość składania „absurdalnych” – jak to określono – skarg. Limity w tej materii mają także swoje ekonomiczne uzasadnienie, ponieważ koszty znaczków, kopert i wysyłek wszelkich pism ponosi Centralny Zarząd Służby Więziennej. Ponadto rozmowy telefoniczne staną się dostępne na równych zasadach dla wszystkich osadzonych. Nie wolno im będzie również organizować telekonferencji.
Modyfikacją ulegną także zasady, na jakich więźniowie mogą organizować swój czas wolny. Doprecyzowane zostały reguły opuszczania przez osadzonych jednostek penitencjarnych i brania przez nich udziału w zajęciach sportowych, kulturalnych czy oświatowych. Kodeks karny wykonawczy wprowadza ścisły limit takich wyjść, które będą przyznawane skazanym uczestniczącym w procesie resocjalizacji.
Nie tylko więźniowie stali się podmiotem tej nowelizacji. W celu wzmocnienia bezpieczeństwa w zakładach karnych, wprowadzono także szereg nowych rozwiązań nie tylko w Kodeksie karnym wykonawczym, ale też w ustawach o Służbie Więziennej. Zgodnie ze świeżymi wytycznymi, funkcjonariusze SW będą mieli prawo podjąć pościg, np. jeżeli zbieg znajduje się w polu widzenia funkcjonariusza lub jest znany kierunek jego ucieczki. Aby odciążyć nieco mundurowych, wprowadzono możliwość udziału skazanego w posiedzeniu sądowym w formie zdalnej, co z pewnością wpłynie korzystnie również na stronę finansową całego przedsięwzięcia. Zbędne stanie się bowiem pokrywanie kosztów konwojowania więźniów, nierzadko pomiędzy odległymi miastami.
A co z pracą więźniów? Otóż nowe prawo oferuje im cenną możliwość wykonywania pracy na terenie jednostki penitencjarnej, aby spłacić orzeczone wobec nich grzywny. W ten sposób nie tylko będą mogli oni spełnić swój obowiązek, ale też zyskają gwarancję, że po wyjściu z więzienia naprawdę powrócą na łono społeczeństwa jako „czyści” obywatele. Po wypełnieniu wszystkich zobowiązań i odbyciu zasłużonej kary nie będą już musieli pamiętać o niespłaconych długach i cieniach przeszłości. Będą mogli zacząć nowe życie, pracując już tylko i wyłącznie na własne konto. Nie mówiąc już o szansie zwyciężenia nudy i monotonii, z jakimi często borykają się mieszkańcy zakładów karnych. Praca wydaje się stanowić znakomite lekarstwo na tego typu „dolegliwości”.
Wreszcie program przewiduje też dalsze poszerzenie i usprawnienie stosowania dozoru elektronicznego dla sprawców lżejszych przestępstw. Działające w zakładach karnych komisje penitencjarne zyskają upoważnienie do wydawania zezwoleń na odbywanie kary w Systemie Dozoru Elektronicznego (SDE) skazanym, którzy rozpoczęli odbywanie kary nie przekraczającej czterech miesięcy. Ma to przyspieszyć rozpatrywanie wniosków i odciążyć sądy, które obecnie się tym zajmują. W przypadku zaś więźniów skazanych na dłuższe kary, ostatnie pół roku pobytu w zakładzie karnym będą mogli oni odbyć w SDE, co pozwoli kontrolować wdrażanie się skazanych do życia na wolności.
Koniec też z pobłażliwością wobec sprawców, którzy próbują uniknąć odpowiedzialności. Funkcjonariuszom policji przysługiwać będzie prawo doprowadzania takich delikwentów do zakładu karnego bez uprzedniego wezwania przez sąd. Jeśli sprawca będzie się ukrywać, zostanie za nim wydany list gończy, który co do zasady będzie rozpowszechniany za pomocą internetu, a informacje o skazanym trafią do wirtualnej bazy danych poszukiwanych, prowadzonej przez policję. Dodatkowo przy rozpatrywaniu wniosków o przedterminowe zwolnienie sąd będzie brał pod uwagę, czy wnioskodawca uchylał się od odbycia kary w przeszłości.
Reasumując, należy ocenić całokształt zmian pozytywnie. Zasady traktowania więźniów zostały delikatnie zaostrzone (to określenie w tym przypadku nie jest oksymoronem). Złagodzono objawy faworyzowania więźniów w stosunku do reszty społeczeństwa pod kątem prawa do opieki medycznej, które to zjawisko było szkodliwe i nieuczciwe wobec obywateli. Doprecyzowano też zasady rządzące życiem mieszkańców zakładów karnych, jednocześnie nie obarczając ich nieuzasadnionymi czy nadmiernymi wymaganiami. Nie można też uznać, że w wyniku wprowadzonych zmian doszło do naruszenia którychkolwiek istotnych praw osadzonych. Nie bez znaczenia pozostają też regulacje poświęcone bezpieczeństwu – w końcu to właśnie ono cieszy się wartością priorytetową. Szczególnie w takich miejscach, jak zakłady penitencjarne.
Ale czy przedmiotowe zmiany przysłużą się celowi najważniejszemu, a więc czy rzeczywiście ułatwią lub przyspieszą skuteczną resocjalizację więźniów? Na to pytanie zapewne nie poznamy szybko odpowiedzi. Potrzeba czasu, aby móc w pełni dostrzec i ocenić efekty tak długotrwałego i skomplikowanego procesu jak resocjalizacja. Pewnym pocieszeniem może być jednak argument, że nawet jeśli jakoś spektakularnie w tym nie pomogą, to nie ma przesłanek wskazujących, żeby miały zaszkodzić. A czasami, jak mawiał wielki starożytny filozof Epikur, szczęściem jest już sam brak nieszczęścia.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.