Rada Legislacyjna już od wielu miesięcy nie ukrywała, że szykowana modyfikacja prawa znacząco „podnosi poziom punitywności prawa karnego”. Proces ten dokonuje się poprzez podwyższenie dolnych i górnych „widełek” ustawowego zagrożenia karą. Rodzi się jednak pytanie, czy rzeczywiście takie działania są uzasadnione, skoro według danych policyjnych przestępczość utrzymuje się od lat na stałym poziomie? Nie zaobserwowano w ostatnim czasie zjawiska wzmożonej przestępczości. Skąd więc pojawiła się potrzeba zaostrzenia prawa karnego, a przez to – nie ukrywajmy – większego obciążenia wymiaru sprawiedliwości i systemu penitencjarnego? Wystarczy nadmienić, że za chociażby udział w masowym zamachu lub choćby w jednym z powtarzających się zamachów skierowanych przeciwko grupie ludności podjętych w celu wykonania lub wsparcia polityki państwa lub organizacji będzie wymierzona kara sztywna od 5 do 30 lat (!) pozbawienia wolności. Do tej pory stosowano wyrażenie "nie mniej niż". W wielu artykułach Kodeksu karnego słowa te po prostu skreślono.
To naturalnie nie jedyna zmiana. Znacząco podwyższono również wymiar kary za takie czyny zabronione jak: nieumyślne spowodowanie śmierci, umyślne zarażenie wirusem HIV lub chorobą weneryczną lub zakaźną, piractwo, handel ludźmi, twardą pornografię oraz zmuszanie do prostytucji w typie kwalifikowanym.
Nie ulega żadnej wątpliwości, że każde w powyższych przestępstw jest czynem moralnie odrażającym i zasługującym nie tylko na stanowcze potępienie, ale i surową karę. Pomysłodawcom zaostrzenia kar umknęła jednak najwyraźniej bardzo ważna rzecz. Mianowicie przestępcę odstrasza nie surowość kary, ale jej nieuchronność. To stara jak świat prawidłowość psychologiczna, którą obserwowano od samego początku dziejów sądownictwa. Stanowisko kryminalistyki (nauki o przestępstwach i przestępcach) w tym temacie jest jasne: nawet kara śmierci nie jest w stanie zmniejszyć przestępczości w państwach, w których obowiązuje.
Reasumując, w proponowanej nowelizacji więcej widać swoistego zacietrzewienia i populistycznej intencji zaspokojenia „głodu krwi” społeczeństwa spragnionego zemsty i powrotu wysokich kar (z karą śmierci włącznie) niż racjonalnego i wyważonego działania podyktowanego sumienną analizą realnego stanu przestępczości. Można odnieść wręcz wrażenie, że twórcy nowelizacji nie tylko umyślnie zignorowali te kluczowe informacje, ale i w swoim nacisku na społeczny aspekt kary (zastraszanie) zupełnie pominęli osobę skazanego, którego przecież państwo planuje resocjalizować. W Polsce przestępczość na szczęście nie wzrasta – nawet wskaźnik najcięższych zbrodni, takich jak zabójstwa i pobicia, utrzymuje się na stałym poziomie. Racja, idealnym stanem rzeczy byłoby, aby w ogóle zniknęły. Jednak taki cud jak kraj bez żadnych przestępstw nie zdarzył się jeszcze w żadnej epoce i na żadnym kontynencie. Czy sprawi go bezsensowne, nie współgrające z rzeczywistością, bazujące na niskich ludzkich instynktach i chęci odwetu prawo…? Bardzo wątpliwe.