O przypadku Mariki skazanej za usiłowanie rozboju głośno było nie tylko na naszym portalu. Media wprost prześcigały się w doniesieniach o losach kobiety, jednak większość tych informacji pozostawała silnie nacechowana emocjonalnie oraz ideologicznie, co z pewnością nie sprzyjało rzetelnemu przyjrzeniu się sprawie pod kątem czysto prawniczym. Historia rzeczywiście jest bulwersująca, ale jak powinni podejść do niej pozbawieni politycznego tła profesjonaliści?
Marika usłyszała wyrok pozbawienia wolności w wysokości 3 lat za usiłowanie rozboju, które polegało na próbie wyrwania osobie postronnej torby w barwach ruchu LGBTQ+. Do incydentu doszło w sierpniu 2020 roku w Poznaniu. Marika wraz z kilkoma mężczyznami starała się odebrać kobiecie rzeczoną torbę, przy czym broniącej się ofierze skręcili palec. Pokrzywdzona zdołała się jednak wyrwać, a przeciwko agresorom skierowała do sądu oskarżenie z tytułu usiłowania rozboju i kradzieży.
Po roku przebywania przez Marikę w więzieniu Minister Sprawiedliwości uznał, że powinna ona otrzymać przerwę w odbywaniu kary. Równocześnie skierował do prezydenta wniosek o jej ułaskawienie. Oczywiście nie mógł sobie przy takiej okazji darować okraszenia uzasadnienia swojej decyzji stekiem absurdów, spośród których bełkot o „promowaniu lewactwa” należy do tych najmniej szkodliwych. Najgorsze bowiem jest to, że odnosząc się do okoliczności zdarzenia, a więc do kluczowego tutaj meritum sprawy, zwyczajnie kłamał. Albo też nie zna przepisów polskiego prawa karnego. Nie wiadomo tylko, która z tych wersji jest „lepsza” w kontekście człowieka sprawującego władzę i pieczę nad systemem polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Minister ocenił bowiem bez ogródek, że Marika nie dopuściła się wcale żadnego usiłowania rozboju. Jest to rażąca nieprawda, gdyż znamiona tego przestępstwa jak najbardziej zostały spełnione. Ponad wszelką wątpliwość doszło bowiem do stosowania przemocy wobec osoby w postaci szarpania i popychania, a zatem zostało zrealizowane znamię środka przymusu. Nie ma przy tym znaczenia, w jaki sposób sprawczyni planowała wykorzystać ukradziony przedmiot, gdyż sprawca rozboju wcale nie musi działać z pobudek chęci osiągnięcia korzyści materialnej. Zasadnicze znaczenie ma tutaj zamiar przywłaszczenia, wykazywany przez osobę zabierającą rzecz ruchomą o wartości majątkowej (mienie). Jeżeli więc Marika chciała dokonać zaboru mienia, a następnie wyrzucić je albo zniszczyć, to, nie przymierzając, widziała siebie w roli właścicielki torby, gdyż prawo wyzbycia się rzeczy przysługuje jedynie jej właścicielowi. Poza tym wystarczy zadać sobie tutaj najprostsze pytanie – jakie to ma tak naprawdę znaczenie, jak ukradzione mienie zamierza zagospodarować sprawca? Czy jego plany w jakikolwiek sposób wpływają na położenie osoby pokrzywdzonej? Przecież w rezultacie działania sprawcy zostaje ona pozbawiona swojej własności, a ten stan rzeczy wiąże się z różnego rodzaju konsekwencjami. Efekt jest więc w każdym przypadku identyczny. Gdyby sytuacja wydarzyła się bez użycia przemocy – a więc na przykład Marika i jej pomagierzy zabraliby torbę, korzystając z nieuwagi właścicielki – to usłyszeliby lżejsze zarzuty kradzieży. Obecny w ich zachowaniu akcent agresji nie pozwolił jednak sądowi zakwalifikować ich czynu inaczej niż jako przestępstwo rozboju. Decyzja organu sprawiedliwości w tym zakresie była więc ze wszelkich miar słuszna.
Czy jednak taką samą opinię możemy wydać w kontekście wymierzonej przez organ kary? Wiemy wszyscy, że Marika złamała prawo, zachowała się haniebnie i z całą pewnością zasłużyła na karę. Działając z motywacji zasługującej na szczególne potępienie, dopuściła się przestępstwa z nienawiści wobec zupełnie niewinnej osoby, która miała pecha wyznawać inny niż Marika światopogląd oraz znaleźć się przypadkiem w jej pobliżu. Kusi tutaj postawienie pytania, czy podobną „brawurą” wykazałaby się sprawczyni, gdyby na jej drodze stanęła nie delikatna rówieśniczka, a na przykład – rosły mężczyzna. Czy na takiego „przeciwnika” również ruszyłaby z pięściami, gdyby to on był właścicielem tęczowej torby? Czy byłaby tak skłonna atakować ludzi bez „walecznych” gierojów za plecami, którzy swoją agresją wobec dziewczyny z torbą wykazali „prawdziwy” dowód patriotyzmu, odwagi i męstwa godny idoli Młodzieży Wszechpolskiej?
Spuśćmy może lepiej już zasłonę milczenia na te żałosne i godne pogardy przykłady skrajnego tchórzostwa i skupmy się na kwestii samego wyroku. Nie można ukryć, że pomimo całej ohydy przeprowadzonego ataku jego wymiar jest dość wysoki – 3 lata bezwzględnego pozbawienia wolności to wielka dolegliwość dla każdego, a szczególnie dla młodej, wchodzącej w życie osoby, która dopiero rozpoczyna swoją ścieżkę edukacyjną i zawodową. Nasuwa się zatem pytanie, czy przypadkiem ta kara nie odniesie przeciwnego od zamierzonego skutku, a pozbawiona możliwości studiowania oraz pracy kobieta nie popadnie w jeszcze większy fanatyzm i demoralizację (sąd ocenił Marikę jako osobę wysoko zdemoralizowaną, kierującą się nienawiścią do innych osób, w dodatku wskazał ją jako prowodyra ataku oraz jego najbardziej agresywną i wulgarną uczestniczkę). Nie ukrywam też zresztą, że zawsze postrzegałam karę pozbawienia wolności jako dość „jałową”, a jedyny jej sens rysuje się w przypadku konieczności zapewnienia społeczeństwu bezpieczeństwa poprzez izolację najgroźniejszych, najbardziej zaburzonych i niezrównoważonych jednostek. Wszelkiej maści morderców, pedofilów, gwałcicieli i zwyrodnialców trzeba naturalnie zamknąć, ale sprawców przestępstw wobec mienia? Czy nie miałoby więcej sensu, gdyby złodzieje, alimenciarze, chuligani itp., zamiast marnotrawić czas na bezowocnym siedzeniu w ciepłej celi za pieniądze podatników, mieli obowiązek odpracować wyrządzone szkody i straty materialne?
Moim zdaniem zdecydowanie lepszym sposobem nauczenia Mariki szacunku do cudzej własności, na którą ktoś musiał wydać swoje ciężko zarobione pieniądze, byłoby przypomnienie jej znaczenia oraz wartości pracy i pieniędzy. W tym celu znakomicie sprawdziłaby się wysoka kara finansowa (wyższa niż zasądzona na rzecz pokrzywdzonej nawiązka w kwocie 1000 zł), a także przymusowe prace społeczne. Ale wsadzać kobietę na 3 lata do więzienia? Na co to komu? Marice na dalszą demoralizację (zakładam, że z przykładnymi obywatelkami raczej nie siedzi)? Państwu i podatnikom na dodatkowe obciążenie finansowe? Prawicy na nową męczennicę i „bohaterkę”?…
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.