Któż z nas nie chciałby zarabiać milionów monet jednym kliknięciem, pławić się w luksusie, żyć zdrowo, lekko i przyjemnie? Te nasze ludzkie słabostki perfekcyjnie wykorzystują różnego rodzaju internetowi „guru” pretendujący do roli autorytetów oraz zwykli patostreamerzy. Poprzez proponowane kursy z samorozwoju, niezależności czy pewności siebie próbują sterować ludzkimi masami w celu generowania jak największego zysku, nie bacząc na to, że koszty jego pozyskania mogą być naprawdę wysokie.
Oczywiście nie ma nic złego w tym, że ktoś próbuje podbudować poczucie własnej wartości czy popracować nad swoimi nastawieniem psychicznym wobec zdrowotnej lub finansowej sfery życia. Jeżeli więc działalność twórców szkoleń i kursów prowadzona jest w granicach zdrowego rozsądku, to raczej nie powinna nikomu zaszkodzić. Niestety nie wszyscy autorzy internetowych kursów znają pojęcia pokory czy umiaru. Jedna z popularnych influencerek – uważająca się za specjalistkę od afirmacji – zaczęła niedawno zachęcać swoich followersów do tego, aby właśnie afirmacją starali się zwalczać nawet poważne choroby, takie jak nowotwory czy zaburzenia psychiczne.
Na te niebezpieczne herezje trzeźwo i stanowczo zareagowała internautka, która w kulturalnej wiadomości prywatnej zwróciła influencerce uwagę na zagrożenia, z jakimi wiąże się publiczne głoszenie tego typu bzdur. Kobieta zaznaczyła, że jeżeli influencerka nie zaprzestanie rozpowszechniania kontrowersyjnych treści, to o sprawie zostanie powiadomiony Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. O dziwo specjalistka od afirmacji nie rozprawiła się z tym problemem za pomocą afirmacji, lecz oznajmiła zamiar pozwania swojej rozmówczyni za stosowanie wobec niej „gróźb karalnych”.
Pani influencerka nie tylko więc nie ma pojęcia o zasadach etyki, która wymaga niewprowadzania ludzi w błąd, ale i wyraźnie nie nadąża za regulacjami prawnymi, które obowiązują w jej ojczystym kraju. Aby bowiem groźba nosiła znamię karalności, to musi być bezprawna. Tymczasem każdy konsument ma prawo poprosić UOKiK o interwencję. Gdyby internautka zapowiedziała influencerce, że zamorduje jej dzieci, otruje psa i spali dom, to rzeczywiście zaistniałoby zjawisko gróźb karalnych. Na razie jednak jedyne naganne zachowania, które powinny być ukarane, wykazuje influencerka. Nie trzeba mieć bogatej wyobraźni, aby zwizualizować sobie potencjalne niebezpieczeństwa, na jakie zostaną narażeni ciężko chorzy ludzie, którzy uwierzą w nieskończoną moc afirmacji i zaprzestaną tradycyjnego leczenia. Pozytywne myślenie z całą pewnością jest ważne w procesie odzyskiwania zdrowia, ale bezrefleksyjne przecenianie jego znaczenia może doprowadzić do tragedii.
Mniej groźne, ale również moralnie wątpliwe są kursy, które obiecują przysłowiowe gruszki na wierzbie, a więc natychmiastowy, magiczny napływ bogactwa za nic. Twórcy tego typu recept na cuda wybrali sobie doskonały moment na rozwój działalności: obecne czasy, których znakami szczególnymi są szalejąca inflacja, powszechna drożyzna i kryzys, sprzyjają desperackim krokom. Zaniepokojeni niepewną sytuacją gospodarczą oraz geopolityczną ludzie gorączkowo poszukują sposobów na odzyskanie poczucia bezpieczeństwa – również ekonomicznego. Wrażliwe, podatne na manipulacje jednostki tym łatwiej więc padają ofiarami różnego rodzaju oszustów i szarlatanów, którzy deklarują im skuteczną w tej kwestii pomoc.
Czy prawo powinno trzymać się od takich spraw z daleka, uznając prymat wolności jednostki oraz wolności działalności gospodarczej? Wszak jeżeli ktoś podejmuje decyzję, że chce postępować zgodnie ze wskazówkami jakiegoś influencera i podporządkować którąś sferę swojego życia jego wizji, to teoretycznie ma do tego pełne prawo – jest to w końcu jego wolny wybór. Czy więc rzeczywiście ustawodawca nie ma tutaj nic do powiedzenia?
Niekoniecznie. Zastanówmy się, czy mógłby wykazać się w tym temacie chociażby przywoływany już UOKiK. Pamiętajmy, że do podstawowych obowiązków tego organu należy eliminowanie niedozwolonych klauzul w umowach oraz zwalczanie praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów. Pierwsza przesłanka jest dosyć indywidualna, gdyż tutaj działanie musiałby podjąć przynajmniej jeden niezadowolony klient, który poczułby się pokrzywdzony naruszającą prawo klauzulą. Dużo większy potencjał wykazuje przesłanka naruszenia zbiorowych interesów konsumentów – na tej podstawie prezes UOKiK podejmował już w przeszłości działania przeciwko niewłaściwie oznaczonym w mediach społecznościowych treściom komercyjnym, co doprowadziło do skutecznego nałożenia na niektóre podmioty dotkliwych kar finansowych. UOKiK może reagować także w sytuacji dopuszczania się przez przedsiębiorców kryptoreklamy lub promowania scamu (oszustwa).
Czy tych przesłanek nie spełniają czasem kursy, których autorzy bazują na ludzkiej naiwności i ignorancji, wykorzystują bez skrupułów czyjeś problemy oraz życiowe trudności, obiecują osiągnięcie nierealnych rezultatów i którzy – mówiąc wprost – często bogacą się po prostu na cudzej krzywdzie, którą uczynili podstawą swoich dochodów…?
Szanowny UOKiKu – na co jeszcze czekasz…?
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.