Koniec bezkarności patostreamerów?

Patostreamerzy pod lupą

Zjawisko patostreamingu, a więc zamieszczania wulgarnych, obraźliwych, niebezpiecznych, szkodliwych czy po prostu bezdennie głupich treści w Internecie stwarza zagrożenie nie tylko dla najmłodszych użytkowników sieci, ale dla wszystkich wrażliwych jednostek, które znajdą się pod jego wpływem. Do Rzecznika Praw Obywatelskich dotarł wniosek o podjęcie sprawy przeciwko patostreamerom, którzy na drodze stosowania przemocy psychicznej i fizycznej wobec obywatela doprowadzili go do odebrania sobie życia.

Zofia Brzezińska
Foto: New Africa | Adobe Stock

Początki historii patostreamingu wyłaniają się z mroków dziejów już w okolicach narodzin Internetu, ale na szczyty popularności patostreaming wdarł się dopiero w latach pandemii. Zamknięci wówczas w domach, znudzeni jak mopsy i otępiali ludzie chętnie łapali się nawet najbardziej płytkich i prymitywnych rozrywek, pozwalających im chociaż na chwilę oderwać myśli od ponurej rzeczywistości. Niestety, pomimo że czasy lockdownu szczęśliwie należą już do przeszłości, to niektóre kwitnące wtedy trendy nadal prężnie się rozwijają. Patostreaming jest niewątpliwie jednym z nich, a mylne przekonanie o anonimowości i związanej z nią bezkarności dodatkowo rozzuchwala jego amatorów.

Ażeby raz na zawsze wyprowadzić patostreamerów z błędu odnośnie do ich rzekomej bezkarności, należy podjąć zdecydowane kroki prawne przeciwko kultywowanym przez nich praktykom. Samobójstwo człowieka, który był zależny od osób organizujących transmisje internetowe z jego udziałem to wystarczający dowód wskazujący na to, że aktywność patostreamerów narusza nie tylko indywidualne dobra jednostki, ale zagraża interesom ogólnospołecznym. Dlatego wniosek o interwencję złożono nie tylko do Rzecznika, ale również do prokuratury, która zajmie się sprawą z punktu widzenia art. 207 Kodeksu karnego. Przepis ten stanowi, że kto znęca się fizycznie lub psychicznie nad osobą pozostającą w stałym lub przemijającym stosunku zależności od sprawcy albo nad osobą małoletnią lub osobą nieporadną ze względu na jej stan fizyczny i psychiczny, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Organ ma zająć się również sprawą w kontekście odpowiedzialności karnej za nielegalne przetwarzania danych osobowych, który to czyn zabroniony regulowany jest przez art. 107 ustawy o ochronie danych osobowych: „Kto przetwarza dane osobowe, choć ich przetwarzanie nie jest dopuszczalne lub też do ich przetwarzania nie jest uprawniony, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.

Warto zadać sobie pytanie, czy w walkę z patostreamingiem nie powinny zaangażować się również takie podmioty jak Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji czy Urząd Ochrony Danych Osobowych. Płaszczyzna działań patostreamerów jest przecież tak szeroka, a wachlarz ich konsekwencji tak urozmaicony i bogaty, że są podstawy do stwierdzenia, iż w grę wchodzi odpowiedzialność karna za naprawdę różne czyny zabronione, nawet za te o charakterze chuligańskim (art. 115 k.k.). Oznacza to też oczywiście, że równie znaczna jest liczba dóbr, dla których to przestępstwo stwarza zagrożenie. Poczynając od najważniejszej z nich – zdefiniowanej art. 30 Konstytucji ludzkiej godności, przyrodzonej i niezbywalnej każdej osobie, poprzez chronione art. 47 ustawy zasadniczej prawo do ochrony życia rodzinnego, prywatnego, czci i dobrego imienia, a skończywszy na uwypuklone przez art. 51 prawo jednostki do autonomii informacyjnej.

Wniosek nasuwa się wyraźny. Jeżeli patostreaming rzeczywiście przypomina wielogłową hydrę, która może występować w niezliczonych postaciach i uprzykrzać ludziom życie na niezliczone sposoby, to jedyną metodą pozwalającą w pełni go okiełznać będzie stworzenie nowego, poświęconego tylko i wyłącznie patostreamingowi przepisu prawnego. Tylko w ten sposób ustawodawca może zagwarantować jak najpełniejszą przed nim ochronę – nazywając zjawisko po imieniu i stosownie sankcjonując. Oczywiście, można to również robić tak, jak obecnie starają się sprostać zadaniu prokuratura oraz RPO – sumując przepisy, wychwytując niuanse, meandrując między artykułami. O ile łatwiej byłoby jednak doprowadzić do wymierzenia sprawiedliwości sprawcom, gdyby ich zachowanie nosiło w kodeksie określoną nazwę, a wymiar kary był przejrzysty, czytelny oraz adekwatny do jego szkodliwości społecznej.


Przeczytaj też:

Czego nie cenzuruje TikTok?

TikTok, czyli niepokojąco popularna, należąca do Chińczyków platforma społecznościowa zapowiedziała, że będzie cenzurować treści kwestionujące oficjalną narrację w sprawie globalnego ocieplenia. Filmików namawiających młodzież do głupich i antyspołecznych zachowań jakoś o...

Goebbels za dychę

Nazywanie Jerzego Urbana „Goebbelsem stanu wojennego” to wielkie nieporozumienie. Wszak Joseph Goebbels nigdy nie robił tak lamerskiej propagandy jak Urban. Nazistowski minister zdołał uwieść swoją zbrodniczą narracją dziesiątki milionów Niemców. Urban mógł przekonać swoimi konferencjami jedynie ...

Freak Show po Polsku

Krzysztof Kononowicz, popularny u zarania powszechnego dostępu do internetu, kandydat na prezydenta Białegostoku. Pojawiał się w Internecie z rzadka, z inicjatyw różnych mało znanych youtuberów. Przez jakiś czas wydawało się, że historia prezydenta, po którym nie będzie niczego, zniknie w odmętac...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę