Dziecko jest pacjentem szczególnym. Współpraca z nim potrafi dla lekarza zamienić się zarówno w niezwykle inspirujące i budujące przeżycie, jak i w prawdziwą gehennę. I w tej drugiej opcji nie ma nic złego, bo nie każdy lekarz (może z wyjątkiem pediatry) ma przecież obowiązek kochać dzieci i łapać z nimi błyskawiczny kontakt. Problem zaczyna się, gdy taki lekarz zaczyna pobierać dodatkową opłatę za dziecko niewspółpracujące w gabinecie. Czy ma do tego prawo?
Na taki krok decydują się z oczywistych względów najczęściej dentyści. Trzeba przyznać, że wizyty u stomatologa potrafią być czynnością traumatyczną także dla wielu dorosłych ludzi. Utrudniające medykowi pracę zachowanie dziecka może więc wcale nie być wynikiem jego złego wychowania czy złośliwości, ale nieumiejętności poradzenia sobie z bólem i innymi nieprzyjemnymi doznaniami w trakcie wizyty. Dziecko przecież dopiero uczy się kontrolować i właściwie przeżywać towarzyszące mu emocje.
Oczywiście nie zmienia to faktu, że leczenie takich pacjentów potrafi być dla lekarza bardzo trudnym doświadczeniem. Z tego względu powstały gabinety zadedykowane głównie dzieciom, w których pracują lekarze przygotowani na każdą związaną ze specyfiką charakteru tej placówki ewentualność. Takie miejsca funkcjonują jednak przeważnie w dużych aglomeracjach, a mieszkańcy prowincji są na ogół skorzystania z tej możliwości pozbawieni. Inne gabinety popadają w drugą skrajność i od początku konsekwentnie odmawiają świadczenia usług leczenia dzieci. Jeszcze inni medycy wybierają opcję trzecią…
Wielu rodziców robi wielkie oczy po otrzymaniu rachunku, na którym widnieje dodatkowa opłata za niewspółpracujące dziecko. Ich oburzenie jest słuszne tylko wówczas, jeśli nie zostali wyraźnie poinformowani o możliwości doliczenia takiej dopłaty przed wizytą. Dlatego lekarz, który zamierza stosować takie środki w swojej praktyce, musi wyszczególnić możliwość naliczenia dodatkowej opłaty w cenniku w taki sposób, aby każdy pacjent był świadomy jej istnienia oraz zaakceptował takie warunki współpracy. Dodatkowo też lekarz powinien ustnie przekazać pacjentowi taką wiadomość.
Nawet jednak jeśli lekarz dopilnuje wszystkich tych obowiązków, wynikających z przepisów ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty z 1996 roku, to nadal takie rozwiązanie budzi oburzenie wielu Polaków. Padają słowa o pazerności i zachłanności medyków, których usługi przecież (w charakterze prywatnym) bynajmniej do tanich nie należą. Czy taka reakcja jest jednak uzasadniona i czy rzeczywiście lekarz nakładający opłatę za niewspółpracujące dziecko zasługuje na jednoznaczne potępienie?
Warto spojrzeć jednak na tę sytuację z perspektywy lekarza. Praca z „trudnym” dzieckiem wymaga zazwyczaj więcej czasu, gdyż w sposób naturalny taka wizyta trwa dłużej. Ponadto specjalista jest często zmuszony użyć przy takim leczeniu więcej materiału lub akcesoriów, co jest efektem np. konieczności nawet kilkukrotnego powtarzania określonej czynności lub częstszej zmiany rękawiczek. Trzeba też pamiętać, że w naprawdę skrajnych i wyjątkowych okolicznościach lekarz może odmówić leczenia. Upoważnia go do tego art. 30 ust. 1 ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty. Zgodnie z jego treścią specjalista może nie podjąć lub odstąpić od leczenia pacjenta, o ile nie zachodzi przypadek przewidziany przez art. 30 tejże ustawy, czyli jeśli nie ma ryzyka, że zwłoka w udzieleniu świadczenia mogłaby narazić pacjenta na niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia. Fakt odstąpienia musi jednak zostać uzasadniony oraz odnotowany w dokumentacji medycznej.
Dopłata za dziecko niewspółpracujące jest zgodna z przepisami naturalnie jedynie wówczas, gdy sprawa dotyczy gabinetów prywatnych. Jeżeli gabinet świadczy usługi w ramach umowy z NFZ, to wówczas sytuacja jest jasna – żadna dodatkowa opłata nie ma prawa się pojawić.
Decydując się na rodzicielstwo, trzeba liczyć się z tym, że jest to etap życia nie tylko niezwykle kosztowny w sensie stricte materialnym, ale też wymuszający podejmowanie często niełatwych decyzji. Czy zaoszczędzić pieniądze i czekać na wizytę z ramienia NFZ, czy też lepiej nie ryzykować i iść z dzieckiem do lekarza od razu, nawet jeśli miałoby to nas trochę więcej kosztować…? Jedno jest pewne: dziecko ma prawo być dzieckiem i nie jest właściwe wymaganie od niego rzeczy niemożliwych, a więc całkowitego zniwelowania własnych uczuć. Nawet my, dorośli, często tego nie potrafimy. A pewne wartości – takie jak okazywane choremu dziecku w trudnych momentach zrozumienie, empatia, cierpliwość i troska mogą zaowocować bardziej oraz okazać się dla niego nieporównanie cenniejsze, niż jakakolwiek suma pieniędzy.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.