Przymus bezpośredni

Musi nie tylko na Rusi

Zasady stosowania przymusu bezpośredniego w szpitalach psychiatrycznych są nie tylko notorycznie łamane, ale też przestarzałe i wymagają pilnej modyfikacji. Jakie kroki powinien podjąć system?

Zofia Brzezińska
Foto: Marc NL at English Wikipedia, Public domain, via Wikimedia Commons

Tematy dotykające problematykę zdrowia psychicznego Polaków wydają się być dziś szczególnie aktualne – w dobie dopiero co minionej pandemii, wojny i kryzysu ekonomicznego. Starajmy się jednak w tej ogólnonarodowej debacie zwracać uwagę nie tylko na kwestię środków finansowych, jakie mają zostać przeznaczone na opiekę nad zdrowiem psychicznym, ale też na jakość tej opieki. A na tę cechę składa się bardzo wiele czynników. Jednym z nich jest sposób stosowania przykrego, ale czasem niestety niezbędnego przymusu bezpośredniego.

Środek ten, wykorzystywany w ostateczności i tylko wobec najbardziej niestabilnych i trudnych pacjentów, nie powinien jednak oznaczać przyzwolenie na naruszenie godności osoby, wobec której jest skierowany. Ta bowiem – w przeciwieństwie do pokrewnej jej wolności, ograniczanej lub odbieranej w wyjątkowych przypadkach stanowiących konsekwencję wyroku sądowego – jest „nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych” (Art. 30 Konstytucji RP). Co te słowa powinny oznaczać w kontekście osoby, wobec której stosowany jest przymus bezpośredni?

Przede wszystkim zagwarantowanie jej, że przymusowi bezpośredniemu zostanie ona poddana wyłącznie w ramach „ostatecznej ostateczności”, a więc – tylko wtedy, jeśli wyczerpią się wszystkie inne możliwości zapewnienia bezpieczeństwa takiemu pacjentowi i jego otoczeniu (np. poprzez podanie leków). Przymus bezpośredni nie może być nigdy stosowany jako kara lub „zemsta” personelu na uciążliwym i sprawiającym kłopoty pacjencie. To tylko i wyłącznie środek zapewniający ochronę otoczeniu pacjenta oraz jemu samemu przed jego własnymi, dyktowanymi chorobą niebezpiecznymi zachowaniami, nad którymi nie umie on w danej chwili zapanować. Jedynie takie okoliczności dają prawo właściwym służbom medycznym do naruszenia nietykalności cielesnej oraz wolności człowieka. Nie jest to jednak równoznaczne z prawem do naruszenia jego godności. Polskie prawo nie przewiduje żadnej sytuacji, która dawałaby komukolwiek przyzwolenie do targnięcia się na tę świętą, nienaruszalną i absolutnie nadrzędną wartość, będącą fundamentem i źródłem wszystkich praw człowieka oraz europejskiego systemu wartości.

Czy jednak służby stosujące przymus bezpośredni są tego świadome i czy uważnie podchodzą do takich przypadków, mając wyjątkowo na względzie właśnie godność i dobro chorego? Praktyka niestety tego nie dowodzi. Zacznijmy od tego, że przy podejmowaniu decyzji o przedłużeniu stosowania przymusu bezpośredniego w postaci unieruchomienia lub izolacji wymagana jest opinia co najmniej dwóch psychiatrów (Ustawa z 19 sierpnia 1994 r. o ochronie zdrowia psychicznego). Tymczasem na wielu oddziałach psychiatrycznych nocą dyżuruje tylko jeden lekarz, co uniemożliwia przestrzeganie tej reguły (zazwyczaj bowiem decyzję o przedłużeniu przymusu trzeba podjąć natychmiast). Co więcej, przepisy nie zobowiązują dziś jednoznacznie oddziałów psychiatrycznych do wyodrębnienia jednoosobowej sali, w której mogłoby być stosowane unieruchomienie. Fakt, iż niektóre placówki medyczne borykają się z problemem niedostatecznej ilości przestrzeni, nie może być tutaj wymówką. Mimowolne „wystawianie” unieruchomionego pacjenta na widok publiczny aż nadto przywodzi bowiem na myśl upiorne kary z zamierzchłych czasów, mające na celu upokorzenie lub ośmieszenie zakutego w dyby więźnia. Ponadto brak izolacji może  także powodować silny dyskomfort oraz naruszać dobro i prawa innych pacjentów, siłą rzeczy zmuszonych do bycia świadkami tej newralgicznej sytuacji. Intymność i godność pacjenta unieruchomionego w wieloosobowej sali mają co prawda chronić parawany, ale te jednak często nie spełniają swojej roli.

Dodatkowo nałożenie na szpitale obowiązku wygospodarowania sali przeznaczonej do stosowania unieruchomienia pozwoliłoby na zainstalowanie w takim pomieszczeniu systemu monitoringu wizyjnego. Zważywszy na fakt, iż prawdopodobieństwo pogorszenia się stanu zdrowia ciężko chorego, unieruchomionego pacjenta jest znaczne, obecność w jego pobliżu kamer wydaje się być wysoce uzasadniona. Warta rozważenia wydaje się też opcja instalacji systemów alarmowo-przyzywowych, umożliwiających w razie potrzeby personelowi medycznemu szybką interwencję.

Nie łudźmy się – pomocy psychiatry lub psychologa będzie z dużym prawdopodobieństwem potrzebował na jakimś etapie życia każdy z nas. Choroby psychiczne stają się powoli chorobami cywilizacyjnymi. Sprzyja temu niekończący się stres, zawrotne tempo życia, nierealne oczekiwania, a ostatnio także pesymistycznie rysująca wizja przyszłości trawionego kryzysem i wojną świata. Dobrze więc, że problem przestaje powoli być tematem tabu, a świadomość społeczeństwa rośnie. Sama debata jednak nie wystarczy. Trzeba działać, gdyż jak widać – bardzo wiele jest w tym obszarze jeszcze do zrobienia.


Przeczytaj też:

Ube­zwła­sno­wol­nienie to nie śmierć. Nie będzie trwało wiecznie

Ministerstwo Sprawiedliwości planuje prawdziwą rewolucję. Najpierw zamierza ograniczyć możliwość orzekania ubezwłasnowolnienia do okresu 5 lat, a następnie zlikwidować je całkowicie.

Jesteś tym, co DAJESZ jeść

Czy wprawiające w zażenowanie i bezsilną złość zdjęcia mizernych szpitalnych posiłków, masowo obiegające internet, odejdą w końcu do historii? Czy polscy pacjenci wreszcie doczekają się nie tylko godnego, ale nawet zdrowego i smacznego (WOW! Nie do wiary!) menu? Nadzieją – projekt rozporządzenia ...

Po co przychodniom psycholodzy?

Brak regulacji wykonywania zawodu terapeuty jest czasami bezdusznie wykorzystywany przez poradnie zatrudniające psychologów, które nakłaniają swoich pracowników do wątpliwych etycznie zachowań.

Nie jesteście chorzy, a zwyczajnie głupi

„Lecz się”, „z takimi poglądami to tylko do wariatkowa”, „ty chyba psychiczny jakiś jesteś”, „kto cię wypuścił z psychiatryka”, „czy ty jesteś normalny?”  Czy na pewno powinniśmy używać takich określeń?  Czy nie jest to objaw skrajnej wręcz bezmyślności?

Rodzicu - dziecko nie jest Twoją własnością!

Pilnie potrzebne są przepisy zwalczające wyjątkowo groźne dla zdrowego rozwoju psychofizycznego dziecka zjawisko alienacji rodzicielskiej.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę