Brak regulacji wykonywania zawodu terapeuty jest czasami bezdusznie wykorzystywany przez poradnie zatrudniające psychologów, które nakłaniają swoich pracowników do wątpliwych etycznie zachowań.
Czy w dobie, w której choroby psychiczne powoli stają się chorobami cywilizacyjnymi, takie praktyki powinny być tolerowane?
Nie jest niestety tajemnicą, że wiele ośrodków świadczących pomoc psychologiczną bardziej dba o własne interesy niż o dobro swoich pacjentów. O ile jednak troska o zabezpieczenie materialne jest jeszcze zrozumiała, bo przecież każda instytucja nie zasilana finansowo przez NFZ musi się jakoś utrzymać, to nie może odbywać się to kosztem pacjenta.
Niektóre klauzule, widniejące w umowach specjalistów z placówkami, za których złamanie grozi kara umowna, narzucają terapeucie wymóg realizowania procesu psychoterapii przez z góry określoną liczbę spotkań, bez względu na indywidualne potrzeby pacjenta i wskazania merytoryczne. Inne zabraniają terapeucie, po zakończeniu terapii z konkretnym pacjentem w określonej placówce, kontynuowania jej w innym miejscu. Nie wolno mu też po odejściu z danej placówki poinformować pacjenta, gdzie będzie pracował w przyszłości. Odbiera mu się również prawo do skierowania pacjenta na konsultacje w innej poradni lub u specjalisty spoza ośrodka, nawet jeśli byłoby to uzasadnione potrzebami chorego. Wreszcie, rozwiązując umowę z ośrodkiem, jest on zobowiązany do przekazania niezakończonych terapii pozostałym kolegom, przedkładając lojalność wobec byłego pracodawcy nad dobro i wybór pacjenta. Rzecz jasna, o powyższych zasadach również nie może pacjenta poinformować.
Problem zasygnalizowała jako pierwsza sekcja psychoterapii Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego (PTP), apelując do swoich członków o odmawianie podpisywania umów zawierających punkty ocierające się o łamanie zasad etyki zawodowej.
Czy to jednak wystarczy, aby zażegnać niebezpieczeństwo instrumentalnego traktowania pacjenta jako maszynki do zarabiania pieniędzy? Sprawę komplikuje fakt, że znaczna część psychoterapeutów jest tylko psychologami, a zawód ten nadal zalicza się do zawodów nieuregulowanych. W przeciwieństwie do psychiatrów więc nie mogą liczyć na wsparcie samorządu lub rzecznika odpowiedzialności zawodowej, który byłby kompetentny podjąć interwencję w takich przypadkach. Brakuje też wsparcia zorganizowanej grupy w postaci związku zawodowego.
Jest to bez wątpienia poważna luka, na którą zwraca uwagę coraz większa liczba związanych z zawodem osób, domagając się nie tylko powołania samorządu, ale wprowadzenia specjalnej ustawy chroniącej tytuł zawodowy psychologa oraz regulującej prawo wykonywania zawodu. Bez wątpienia byłby to dobry krok, przynoszący korzyści zarówno psychologom, jak i ich podopiecznym. Sporządzenie zaś ewidencji psychologów on-line zwiększyłoby bezpieczeństwo korzystania z ich usług oraz zminimalizowałoby ryzyko natknięcia się na oszusta.
Na chwilę obecną są to jednak dopiero plany na niedaleką – miejmy nadzieję – ale jednak przyszłość. Paląco aktualny natomiast pozostaje problem nieetycznych klauzul, które nie tylko mogą poważnie zaszkodzić indywidualnemu pacjentowi, ale też przyczynić się do ogólnej deprecjacji zawodu oraz spadku zaufania do psychologów, co w kontekście rosnącej stale liczby osób potrzebujących pomocy, stanowi zjawisko wysoce niepokojące.
Nacisk kładziony na wiążącą pacjenta (i jego portfel) długoterminową współpracę z konkretnym ośrodkiem może pozornie wydawać się opcją korzystną dla zainteresowanego, któremu teoretycznie oferuje się w ten sposób więcej czasu na przepracowanie swoich problemów. Należy jednak pamiętać, że każdy przypadek jest nad wyraz indywidualny, a z tak delikatną i mającą wpływ na całe życie materią, jaką jest zdrowie psychiczne, nie wolno eksperymentować. Niedopuszczalne jest wykorzystywanie trudnej sytuacji życiowej, w jakiej znajduje się każda osoba potrzebująca psychoterapii, do wywierania na nią nacisku pod płaszczykiem kierowania się wyłącznie jej dobrem.
Uprawianie tego typu procederu może naruszać nie tylko zasady etyczno-moralne, ale też prawne. Jeśli ucieka się do niego terapeuta będący jednocześnie lekarzem psychiatrą, dopuszcza się on pogwałcenia kodeksu etyki lekarskiej, co automatycznie kwalifikuje go do poniesienia odpowiedzialności zawodowej. W innych przypadkach, z racji wspomnianego już braku samorządu mogącego monitorować takie praktyki wśród psychologów, terapeuta – o ile jest członkiem jakiegoś stowarzyszenia – może zostać jedynie zdyscyplinowany przez swoich bardziej wrażliwych kolegów.
Prawnicy nie mają wątpliwości, że żadna umowa zawarta przez terapeutę nie może stać w sprzeczności z wymogiem działania wobec pacjenta zgodnie z najnowszą wiedzą medyczną. Dokument taki, jako kłócący się z podstawowym obowiązkiem i niejako powołaniem terapeuty, przez każdy organ wymiaru sprawiedliwości powinien być traktowany jako nieważny.
Co więcej, za najbardziej drastyczne przypadki naciągania pacjenta może grozić odpowiedzialność karna, jak za oszustwo. Sąd może uznać, że świadome namawianie pacjenta na usługi, które nie są mu potrzebne, spełnia znamiona tego właśnie czynu. Jeżeli zaś na skutek tych działań pacjent doznałby dodatkowego uszczerbku na zdrowiu, sankcje cywilne podmiotu za niego odpowiedzialnego byłyby jeszcze poważniejsze.
Jakie zatem czynności mógłby podjąć ustawodawca, aby uchronić przed kłopotliwymi sytuacjami zarówno pacjentów, jak i terapeutów oraz zatrudniające ich ośrodki? Jedynym rozwiązaniem wydaje się przyspieszenie prac legislacyjnych nad od dawna zapowiadaną ustawą regulującą ważny zawód psychologa. Poza podniesionymi kwestiami, ustawa taka gwarantowałaby też lepsze wykształcenie i przygotowanie do pracy psychologów, gdyż jej projekt zakłada obowiązek ukończenia przez kandydatów 5-letnich studiów z tytułem magistra, zamiast 3-letnich, zakończonych licencjatem jak obecnie. Wspomniane praktyki doskwierają nie tylko pacjentom, ale też samym specjalistom, którzy są zmuszeni wybierać pomiędzy spokojem sumienia a pozwalającą na godne życie pracą. Doświadczenie kryzysu pandemii i związane z nią problemy ekonomiczne, społeczne oraz izolacyjne przyczyniły się znacznie do zwiększenia liczby osób potrzebujących pomocy psychologicznej. Miejmy nadzieję, że z tego smutnego stanu faktycznego ustawodawca będzie potrafił wyprowadzić dobro w postaci właściwych regulacji prawnych.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.