Kodeks rodzinny i opiekuńczy

Rodzicu - dziecko nie jest Twoją własnością!

Pilnie potrzebne są przepisy zwalczające wyjątkowo groźne dla zdrowego rozwoju psychofizycznego dziecka zjawisko alienacji rodzicielskiej.

Zofia Brzezińska
Foto: Syda Productions/Adobe stock

Czasy jakie są, każdy widzi. Pełne lęku i niepokoju doniesienia medialne dotyczące wojny oraz pandemii rezonują nie tylko w umysłach dorosłych, ale także – a może przede wszystkim – w głowach dzieci, które nie umieją jeszcze racjonalnie podchodzić do zawartej w nich treści, przez co może stanowić ona dla nich źródło silnego i niszczącego strachu. W tym trudnym czasie więc mądra, bliska, zdrowa i wspierająca relacja z każdym z rodziców jest czymś dla dziecka szczególnie nieocenionym. O ile jednak czas pandemii i wojny kiedyś się skończy (daj Boże, aby stało się to jak najszybciej), o tyle obecności każdego z rodziców dzieci potrzebować będą zawsze. Warto więc byłoby wprowadzić w życie sensowne przepisy, które skutecznie chroniłyby najmłodszych przed wspomnianym już zjawiskiem alienacji rodzicielskiej.

Czym jest to melodyjnie i niewinne brzmiące, ale w rzeczywistości wyjątkowo paskudne zjawisko? Niczym innym, jak świadomym utrudnianiem dziecku przez jednego rodzica kontaktów z drugim. Może ono przybierać bardzo zróżnicowane formy, ale zawsze jest wyrazem jednego: złości i frustracji, jakie odczuwa jedno z rodziców do swego niedawnego partnera życiowego z powodu rzeczywistych bądź wyimaginowanych krzywd, których to nie może „pomścić” inaczej, toteż w odwecie próbuje zniszczyć jego więź z dzieckiem. Oczywiście tak przedstawione pobudki wyglądają bardzo nisko i brzydko, toteż stosujący podobne taktyki rodzic nigdy nie przyzna się, że tak właśnie one wyglądają. Będzie próbował ubrać swoje motywy w altruistyczne szaty zatroskanego rodzica, zarzekając się, że chce tylko trzymać pociechę z dala od tak okropnej i toksycznej osoby, jaką (w jego ocenie) okazał się były partner.

Jakże łatwo w takiej gmatwaninie negatywnych uczuć zapomnieć, lub wręcz świadomie zlekceważyć fakt, że dla dziecka ta straszna osoba nie jest człowiekiem, który złamał serce i życie. To dla niego nadal kochający rodzic, bez którego nie wyobraża sobie dalszej egzystencji. A tymczasem, w wyniku rozstania rodziców, będzie musiał nauczyć się przynajmniej częściowo żyć bez osoby, która do tej pory stanowiła nieodzowny element jego codzienności. Już samo to stanowi dla wielu najmłodszych ciężką traumę, której przepracowanie niejednokrotnie zajmuje im całe lata. Dojrzały rodzic będzie stał przy dziecku w tym procesie murem, odsuwając na bok własne żale i bezspornie szanując święte prawo dziecka do miłości i obecności obojga rodziców. Jak jednak może zachowywać się rodzic, którego to trudne – nie ukrywajmy – zadanie przerośnie?

Z pozoru przypadkowe i niewinne „przeoczenia” terminów spotkań drugiego rodzica z dzieckiem czy spóźnienia mogą łatwo przeobrazić się w otwartą batalię o zagarnięcie dla siebie uczuć potomka. Celowi temu może służyć świadome przedstawianie drugiego rodzica w złym świetle (niejednokrotnie oparte na kłamstwie), wymuszanie na dziecku negatywnych uczuć do niego (mające stanowić lustrzane odbicie uczuć pomiędzy dorosłymi) połączone z wymuszaniem deklaracji płomiennych uczuć do jedynego „słusznego” rodzica, czy wręcz przekupywanie dziecka w zamiarze przeciągnięcia go na swoją stronę. Nie ma wątpliwości, że manipulowanie w ten sposób dzieckiem, indoktrynacja przeciw drugiemu rodzicowi i ograniczanie swobodnych kontaktów z nim powoduje zaburzenia w rozwoju dzieci i utrudnia ich adaptację do sytuacji kryzysowej, w jakiej się znalazły.

Są to zaledwie wybiórcze przykłady z bogatego arsenału toksycznych działań, po które może sięgnąć zraniony i zaślepiony żądzą zemsty dorosły. Kreatywność ludzka jest jednak nieograniczona, toteż alienacja rodzicielska może de facto przyjąć jeszcze tysiąc innych form. Żadna z nich nie jest mniej groźna czy bardziej łagodna od pozostałych. Wszystkie ranią i krzywdzą dziecko, a także drugiego rodzica, który – choćby nie wiadomo jakim, z perspektywy swojego eks, był łajdakiem – o ile nie zrobił niczego nielegalnego, to ma pełne prawo utrzymywać i pielęgnować więź ze swoją latoroślą.

Niestety, apele psychologów i specjalistów o zaniechanie przedmiotowych działań, mimo że bardzo intensywne, nie przynoszą rezultatu. Wobec tego zasadnym wydaje się sięgnięcie po środki prawne, które mogłyby skutecznie położyć kres takim niegodziwościom. Doskonałą okazję ku temu stanowią aktualne prace nad nowelizacją kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Już teraz do Ministerstwa Sprawiedliwości, w którym toczą się debaty nad projektem, kierowane są uwagi wielu prawników oraz stowarzyszeń, w tym najbardziej zaangażowanego w sprawę stowarzyszenia „Tata jest OK!”.

Dlaczego jednak ustawodawca stwierdził, że funkcjonujący od lat kodeks rodzinny i opiekuńczy wymaga nowelizacji? Warto zwrócić uwagę, że w obecnym kształcie przepisy gwarantują rodzicom i dzieciom prawo (a wręcz obowiązek!) do spotykania się bez względu na przyznany im zakres władzy rodzicielskiej. Kontakty obejmują przede wszystkim fizyczne przebywanie z dzieckiem, komunikację oraz środki porozumiewania się na odległość. Uzupełnianiu miałby podlegać więc właśnie art. 113 k.r.o., który zawiera szczegółowe regulacje, jak te kontakty powinny przebiegać. Kluczowym byłoby dodanie w nim frazy: „Domniemywa się, że utrzymywanie przez dziecko kontaktów z obojgiem rodziców jest zgodne z dobrem i wolą dziecka”.

Czy ujęcie w literę prawa tej fundamentalnej prawdy będzie stanowić przełom w tak pożądanym zapobieganiu przedmiotowemu traktowaniu dziecka w konflikcie dorosłych oraz zwróci uwagę sądów i mediatorów na konieczność priorytetowego traktowania potrzeby zapewnienia kontaktów małoletniego z obojgiem rodziców? A może dodatkowo przekona wymiar sprawiedliwości do nie żałowania srogich kar osobom próbującym uskuteczniać alienację rodzicielską wbrew wszelkim ostrzeżeniom i pouczeniom? Kilka miesięcy temu Rzecznik Praw Dziecka zwrócił się do Ministerstwa Sprawiedliwości z wnioskiem o wzbogacenie repertuaru środków karnych, jakie powinny grozić za ten proceder. Do wysokich kar finansowych miałyby dołączyć obowiązkowe prace społeczne. Możliwe, że propozycja RPD znajdzie swoje odzwierciedlenie w przepisach szykowanej nowelizacji.

Przemoc emocjonalna, jaką jest alienacja rodzicielska, to nie przelewki i nawet jej pozornie najlżejsze formy nie powinny być bagatelizowane. Bezpardonowa walka z tym zjawiskiem leży w interesie całego społeczeństwa, a czas na fazę edukacji i uświadamiania dawno minął. Dziś prawie każdy obywatel ma de facto nieograniczone możliwości poszerzania swojej wiedzy o psychice dziecka poprzez dostęp do niezliczonych książek, publikacji i materiałów internetowych. Kampanie piętnujące alienację rodzicielską także nie należą do nowości. Dość już więc uleganiu naiwnym tłumaczeniom, że ktoś nie wiedział, iż robi źle. Krzywda wyrządzana psychice swojego dziecka to jedno z największych łotrostw, jakiego można się względem niego dopuścić. Jeśli konsekwentnie będziemy reagować na jego przejawy zgodnie z zasadą „zero tolerancji”, to nie tylko będziemy mieć zdrowsze i szczęśliwsze społeczeństwo, ale też odciążymy ledwie dyszącą, będącą w katastrofalnym stanie psychiatrię dziecięcą oraz przeciążone wokandy wydziałów sądów rodzinnych.


Przeczytaj też:

Moja ciąża

Pomysł wprowadzenia obowiązku rejestracji ciąży w systemie Informacji Medycznej – powinnyśmy bać się bardzo, czy tylko trochę?

Lepszy początek nowego życia?

Dorastanie bez rodzicielskiej miłości i wsparcia, to chyba jedno z najtrudniejszych doświadczeń, jakie może stać się udziałem istoty ludzkiej na tej planecie. Czy nowe propozycje Rzecznika Praw Dziecka dla osieroconych dzieci chociaż trochę ułatwią im ten niewątpliwie bolesny proces?

Dzieci to nie zakładnicy partii

Ponure widmo ustawy Lex Czarnek, które wraz z początkiem stycznia znów zaczęło straszyć w Polsce, jest aktualnie najbardziej przerażającą zjawą w panteonie narodowych duchów.

Gdy do rozstania jeden krok…

 ...to czy trzeba go zrobić jak najprędzej? A jeśli tak, to w jaki sposób, aby faktycznie, tak jak w ponadczasowej piosence Andrzeja Dąbrowskiego, był to tylko „jeden, jedyny krok, nic więcej?”

Co dalej? Lebensborn?

Przykre komentarze, niezrozumienie i zwyczajna dyskryminacja spotykają osoby bezdzietne na każdym kroku. Począwszy od imienin u cioci Jadzi, a skończywszy na zaciszu lekarskich gabinetów, które powinny przecież być ostoją profesjonalizmu i szacunku dla wolności wyboru pacjenta. Pozostaje zatem py...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę