Prawo medyczne

Moja ciąża

Pomysł wprowadzenia obowiązku rejestracji ciąży w systemie Informacji Medycznej – powinnyśmy bać się bardzo, czy tylko trochę?

Zofia Brzezińska
Foto: Chepko | Dreamstime

  Na pierwszy rzut oka, projekt ministra zdrowia sprawia wrażenie nawet niegroźnego, służącego celom statystycznym lub lepszemu dostępowi do danych medycznych. Nie jest jednak możliwe zignorowanie towarzyszących mu wysoce kontrowersyjnych okoliczności społecznych i politycznych, które w ubiegłym oraz w tym roku wyprowadziły na ulice tysiące protestujących Polek. Chodzi oczywiście o kwestię niesławnego wyroku Trybunału Konstytucyjnego, ograniczającego prawo do aborcji poprzez likwidację jednej z dopuszczających ją dotychczas przesłanek (ciężkie wady fizyczne płodu).

  To właśnie te fakty sprawiają, że słysząc oficjalne uzasadnienie idei przedmiotowego projektu chęcią poprawy standardów oraz zwiększenia opieki nad ciężarnymi kobietami, trudno powstrzymać się od powątpiewającego potrząsania głowami. Jaka jest bowiem gwarancja, że zebrane w ten sposób informacje nie posłużą po prostu do zwiększenia kontroli nad kobietami, a konkretnie nad tym, czy któraś z nich nie planuje przypadkiem potajemnie usunąć ciąży za granicą?  Co prawda, prokuratura z automatu nie ma dostępu do SIM, ale  aby go uzyskać, nie musi zbytnio się natrudzić – wystarczy, że postanowi wszcząć postępowanie przeciwko danej obywatelce np.  po uzyskaniu informacji od lekarza lub sąsiadów, że była ona w ciąży, minęło dziewięć miesięcy, a dziecka nie ma. Niewątpliwie, takie działanie prokuratury może okazać się korzystne w kontekście skutecznego ścigania osób odpowiedzialnych za zbrodnię dzieciobójstwa. Nie łudźmy się jednak, że ustawodawcą kierowała intencja zapobiegania temu jakże tragicznemu, ale jednak na szczęście marginalnemu zjawisku. Ponad wszelką wątpliwość jego główną motywacją była tu chęć koordynacji i współpracy z aparatem państwowym nad konsekwentnym egzekwowaniem decyzji TK.

   Cóż zatem oznacza on dla mieszkanek naszego kraju, w przeważającej ilości krytycznie podchodzących do naruszonego przez Trybunał kompromisu aborcyjnego, którego ustalenie i doprecyzowanie w latach 90-tych zajęło ówczesnym politykom szereg lat oraz kosztowało ich tak wiele wyrzeczeń i pracy? Przecież nawet te kobiety, które z różnych przyczyn popierają partię rządzącą, często potępiają sam wyrok Trybunału. Przecież nawet  prezydent Lech Kaczyński stanowczo podkreślał w 2007 roku : „Uważam, że osiągnięty przed laty kompromis w sprawie aborcji jest kompromisem, którego nie wolno naruszać. Powtarzam: Nie wolno naruszać”, a wtórowała mu jego żona Maria: „Uważam, że zdarzają się w życiu niezwykle trudne sytuacje, w których należy ratować życie matek czy też nie żądać, by zgwałcona przez zwyrodnialca lub, co gorsza, bandę zwyrodnialców dziewczyna musiała rodzić”.

   Niestety, zmarli głosu już nie mają. Wygodniej jest pochować ich we wspaniałych, marmurowych wawelskich kryptach, postawić im dziesiątki pomników i otoczyć histerycznym kultem, mając całkowitą pewność, że nie wypowiedzą już oni ani jednego słowa niezgodnego z aktualną, wykreowaną na potrzeby utrzymania wysokiego poziomu poparcia, linią partii.

  Zostawmy jednak w spokoju zmarłych – oni swoje życie już przeżyli i nie zrobią tego za nas. Tymczasem w tym kraju z przeciwnościami losu codziennie zmagają się tysiące bardzo żywych, a nierzadko do tego bardzo przerażonych i całkowicie przez bliskich opuszczonych kobiet, które z powodu konsekwencji orzeczenia TK boją się nawet pomyśleć o założeniu rodziny. Sama decyzja o powołaniu na ten świat drugiego człowieka stanowi jedną z najtrudniejszych oraz najbardziej odpowiedzialnych decyzji w życiu, i choćby już tylko z tego względu jest nierozerwalnie związana z milionami obaw i wątpliwości natury emocjonalnej, psychologicznej, materialnej, ekonomicznej czy nawet duchowej. Wszystkie one są jak najbardziej naturalne, a ich przeżywanie – chociaż zdrowe i wręcz pożądane u każdej dojrzałej, wrażliwej i odpowiedzialnej kobiety –  niesie jednak ze sobą olbrzymi ciężar, którego dodatkowe powiększanie poprzez wprowadzanie prawnych obostrzeń jest wręcz niehumanitarne i antyludzkie.

   Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny nadała przedmiotowemu projektowi miano „kolejnego atrybutu władzy w arsenale najbardziej antyrodzinnego i antykobiecego rządu w najnowszej historii Polski” i wydaje się, że trafiła tym określeniem w samo sedno. Pod płaszczykiem niewinnego zbierania danych kryje się bowiem struktura umożliwiająca przysłowiowe „zbieranie haków” na „podejrzane” kobiety. A przecież należy pamiętać, że Polki mają pełne prawo szukać opieki i wsparcia poza państwowym systemem opieki zdrowia. Tymczasem już dziś obserwujemy przecież nieuzasadnione prawnie przypadki poszukiwań kobiet po poronieniach czy domowych aborcjach – co stanie się więc w sytuacji, w której ciąża pacjentki widnieć będzie w krajowym rejestrze? Czy którykolwiek z autorów projektu chociaż przez chwilę zastanowił się nad tym, jak głęboką traumę nakaz rejestracji ciąży zgotuje kobietom po poronieniach, które mogą znaleźć się pod ostrzałem pytań lekarzy i organów ścigania?

   Aby było jeszcze ciekawiej, projekt wchodzi w poważny konflikt nie tylko z zasadami etyki i ludzką wrażliwością, ale też z formalną literą prawa w postaci Konstytucji i rozporządzenia RODO. Narusza konstytucyjne wymaganie uregulowania problematyki wkraczania w sferę praw i wolności jednostki wyłącznie w ustawie, jak również zakaz regulowania zasad i trybu gromadzenia oraz udostępniania informacji dotyczących osoby (w tym danych osobowych i wrażliwych) w innym akcie normatywnym niż ustawa. Ponadto przeczy nawet własnemu wyrokowi z 18 grudnia 2014 roku (sygn. K 33/13), w którym TK postanowił, że zakres danych, jakie mogą być gromadzone w rejestrach medycznych, musi wynikać z ustawy.

   W erze dziesiątek wydanych niezgodnie z prawem aktów anty-covidowych nikogo już chyba zbytnio nie dziwi nieprzestrzeganie przez ustawodawcę własnych przepisów o umieszczaniu odpowiedniej materii we właściwym rodzaju aktu prawnego. Naturalnie, nie jest to zjawisko korzystne ani nawet neutralne, ale jednak daleko bardziej niepokojąca wydaje się być słabo ukryta w przedmiotowym projekcie kolejna manifestacja chęci kontroli władzy nad wolnością Polek. Stanowczo nie ma na to naszej zgody. Czyż bowiem nie udawadnialiśmy światu przez setki lat istnienia naszej państwowości, że niemal każdy Polak obiema rękami podpisałby się pod słynną frazą: „Więc kiedy ja mówię wolność nie mów mi że nie wolno. Moja wolność to żaden twój grzech”?

  I chociaż wolelibyśmy nie być zmuszeni robić tego ponownie, to determinacja i wola walki tysięcy protestujących w obronie swojej wolności kobiet oraz wspierających  je mężczyzn świadczy o tym, że na to gotowi jesteśmy. A czasem brakuje naprawdę niewiele, aby słowo przekuć w czyn. Oby jednak pierwsze przyszło opanowanie rządzących i oby w porę uświadomili sobie, że droga do polepszenia sytuacji demograficznej narodu to nie zamordystyczna kontrola ani demoralizujące programy socjalne, a zapewnienie stabilnego zatrudnienia, miejsca do życia, godnej płacy oraz szeregu innych wartościowych rozwiązań z zakresu polityki prorodzinnej, z powodzeniem stosowanych w krajach Europy Zachodniej.


Przeczytaj też:

Błędy lekarzy przykrywa ziemia

Sentencja ta, znana od starożytności, jest jedną z pierwszych, jakie muszą przyswoić świeżo upieczeni studenci medycyny. Trudno jest negować ukrytą w niej gorzką prawdę. I chociaż bez wątpienia karą za błędy są dla każdego wrażliwego medyka dożywotnie wyrzuty sumienia, to obecnie Ministerstwo Spr...

Piękno to zdrowie

Sąd słusznie ukarał dentystkę oskarżoną o proponowanie i wykonywanie zabiegów powiększania piersi swoim pacjentkom

Lepszy początek nowego życia?

Dorastanie bez rodzicielskiej miłości i wsparcia, to chyba jedno z najtrudniejszych doświadczeń, jakie może stać się udziałem istoty ludzkiej na tej planecie. Czy nowe propozycje Rzecznika Praw Dziecka dla osieroconych dzieci chociaż trochę ułatwią im ten niewątpliwie bolesny proces?


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę