Prawo medyczne

Piękno to zdrowie

Sąd słusznie ukarał dentystkę oskarżoną o proponowanie i wykonywanie zabiegów powiększania piersi swoim pacjentkom

Zofia Brzezińska
Foto:Georgiy/Adobe stock

Chociaż powyższe zdanie brzmi jak scenariusz kiepskiego filmu komediowego, to niestety napisało go życie. Wspomniana dentystka nie tylko bez żadnych skrupułów podejmowała się wykonywania niebezpiecznych dla zdrowia zabiegów, do których przeprowadzania nie miała żadnych kompetencji ani kwalifikacji, ale też była w pełni przekonana o prawomocności swojego postępowania. Zapału „przedsiębiorczej” pani doktor do upiększania swoich klientek i napełniania własnej kieszeni nie ugasiła nawet kara Okręgowego Sądu Lekarskiego za naruszenie Kodeksu Etyki Lekarskiej oraz ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Kobieta zdecydowała się odwołać od wyroku, zawieszającego jej prawo do wykonywania zawodu na okres jednego roku. Kiedy jednak Naczelny Sąd Lekarski podzielił zapatrywania sądu niższej instancji na działania pani doktor, jedyną drogą dla niej pozostało złożenie skargi kasacyjnej. Jak się okazało, SN również nie wykazał zrozumienia dla rozterek artystycznej, dążącej do osobliwie pojmowanego piękna duszy.

Jeszcze bardziej finezyjna od fantazji pani doktor wydaje się być wyobraźnia jej obrońców, którzy dowodzili, że czynności z zakresu medycyny estetycznej nie są świadczeniami zdrowotnymi, a jedynie usługami wykonywanymi na rzecz konsumentów. Twierdzeniu temu w oczywisty sposób przeczy nie tylko art. 2 ust. 1 pkt 10 ustawy o działalności leczniczej stanowiący, że pojęcie świadczenia zdrowotnego obejmuje także "inne działania medyczne wynikające z procesu leczenia" lub "inne działania medyczne wynikające z przepisów odrębnych regulujących zasady ich wykonywania", lecz także zdrowy rozsądek. Jakim cudem wysoce inwazyjny, oparty na wprowadzeniu w ciało obcej substancji i nieodwracalny zabieg ma być jedynie „usługą wykonywaną na rzecz konsumenta”? Rozpowszechnianie takich kuriozalnych treści jest szczególnie szkodliwe w dzisiejszej dobie powszechnego kultu piękna i idealnej sylwetki, kiedy to szerokie grono podatnych na takie wpływy młodych kobiet i niedojrzałych, dorastających dziewcząt jest gotowe na wszystko, aby osiągnąć wymarzony wygląd. Z tego względu bagatelizowanie krytycznych skutków pewnych wyborów przez osoby wykonujące zawód zaufania publicznego, jak lekarze i prawnicy, może przyczynić się do wielu tragedii.

Na szczęście przedmiotowa argumentacja nie przekonała SN, który bez wahania podtrzymał decyzję o ukaraniu pani stomatolog. Skład orzekający pokusił się nawet na łopatologiczne wyjaśnienie niedoinformowanym obrońcom oskarżonej, iż jej działanie stanowiło wykonanie zabiegu medycznego, chirurgicznie inwazyjnego, ponieważ doprowadziło do penetracji wnętrza ciała innej niż przez otwory naturalne lub stały otwór sztuczny i podaniu do wnętrza ciała wypełniającego materiału, który należy traktować jako protezę w płynnej postaci.

Czystą formalnością stało się więc już uzupełnienie, iż zabieg tego rodzaju mógł zostać wykonany wyłącznie przez lekarza. Także wymienione w ulotce wytyczne dotyczące stosowania preparatu wyraźnie na to wskazywały. Ponadto obszar działania (piersi) dodatkowo świadczy o tym, że nie mógł się tego podjąć lekarz dentysta, którego obszar zainteresowania i aktywności zawodowej koncentrować się powinien (przynajmniej teoretycznie) na zgoła innej części ciała (art. 2 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty: „wykonywanie zawodu lekarza dentysty polega na udzielaniu przez osobę posiadającą wymagane kwalifikacje, potwierdzone odpowiednimi dokumentami, świadczeń zdrowotnych w zakresie chorób zębów, jamy ustnej, części twarzowej czaszki oraz okolic przyległych”).

Czy naturalna u adwokata chęć – i przecież także obowiązek - obrony klienta naprawdę musi przyjmować formy groteskowych i już na pierwszy rzut oka widocznie fałszywych stwierdzeń? Przecież taka linia obrony nie tylko nie zwiększa szans na pozytywny dla ich klientki wyrok, ale wręcz jej szkodzi. Już realniejszą szansę na sukces miał zastosowany przez obronę dodatkowy argument, że kobieta odbyła kurs w zakresie korzystania z zastosowanego preparatu. Sąd nie dopatrzył się w tym jednak okoliczności łagodzącej – czemu, zważywszy na ogólny ciężar gatunkowy sprawy, wywołany tu ryzykiem zaszkodzenia najściślej chronionym prawem wartościom, jakimi są zdrowie i życie ludzkie, trudno się dziwić. Fakt przechodzenia jakichkolwiek, nawet najbardziej specjalistycznych i prestiżowych kursów nie jest w stanie zmienić tego, iż piersi nie są obszarem ciała, na którym dozwolone jest podejmowanie jakichkolwiek działań medycznych stomatologowi.

O czym jeszcze mówi nam przedmiotowy wyrok? Przede wszystkim stanowi lekcję pokory oraz swoistą przestrogę dla wszystkich medyków, którzy mogliby doświadczyć kiedykolwiek pokusy pójścia w ślady bohaterki tego wydarzenia. Szersza lub węższa wiedza medyczna, łatwiejszy dostęp do stosownych preparatów, świadomość istnienia zapotrzebowania na rynku na podobne usługi czy wreszcie nie zawsze zadowalające zarobki lekarzy mogą stanowić dla niektórych pokusę, aby poszerzyć zakres swojej zawodowej działalności – i to niekoniecznie w chlubny sposób. Nie jest w żadnej mierze przesadą ocenianie operacji powiększania piersi jako niebezpiecznego. Odnotowywane już przecież były przypadki zgonów kobiet, spowodowanych powikłaniami po tym zabiegu. Miejmy nadzieję, że utrzymany przez SN wyrok sądu lekarskiego – zawieszenie na rok możliwości wykonywania zawodu oraz nagana – oduczy panią doktor igrania z ludzkim życiem, a innych lekarzy przekona, iż – cytując św.p. profesora Władysława Bartoszewskiego – „Warto być uczciwym, choć nie zawsze się to opłaca. Opłaca się być nieuczciwym, ale nie warto”.

Medycyna estetyczna to wspaniały wynalazek, który wielu chorym, ułomnym, ciężko poparzonym lub w inny sposób trwale oszpeconym ludziom przywrócił zdrowie, samoakceptację, chęć do życia i dobre samopoczucie. Nie jest więc celem tego tekstu w jakikolwiek sposób ujmowanie prawdziwym profesjonalistom, którzy w ten sposób służą ludziom. Nawet te najczęstsze przypadki, gdy wiedza ich ma posłużyć jedynie spełnieniu kaprysu jakiejś zamożnej i zakompleksionej osoby, też nie są czymś koniecznie nagannym – w końcu każdy dorosły człowiek ma prawo samodzielnie decydować o swoim ciele, a także przeznaczać własne pieniądze na dowolny cel. Staje się to naganne dopiero wówczas, gdy spełnianie życzeń klientki lub klienta okazuje się w ewidentny sposób dla niej lub niego szkodliwe, gdyż już na tym etapie w mózgu każdego lekarza z powołania powinna zapalić się czerwona lampka, przypominająca pierwszą zasadę przysięgi Hipokratesa: Po pierwsze nie szkodzić - Primum non nocere. Patrzące na nas z okładek modnych magazynów twarze celebrytów, ale także zwykłych ludzi na ulicy niestety dobitnie uświadamiają nam, że nie każdy medyk wyposażony jest w taką lampkę. Najpowszechniejszym i najbardziej znanym przykładem jest tu niewątpliwie wokalista Michael Jackson. Chociaż  zmarł on wiele lat temu, jego zniekształcone oblicze pozostaje jak żywe w naszej pamięci. A przecież do przeprowadzenia operacji konieczna jest zgoda i działanie co najmniej dwojga ludzi: przede wszystkim zainteresowanej nią osoby, ale i jej wykonawcy (jednego lub więcej). Człowiek pukający do drzwi gabinetu lekarskiego, może mieć różne problemy ze sobą,  których rozwiązania poszukuje, chcąc upodobnić się do kota, królowej Nefertiti (w pełni rozumiem i podzielam pasję historyczną, ale wszystko ma swoje granice), lub kogokolwiek bądź czegokolwiek innego. I rolą prawdziwego medyka nie jest wierne towarzyszenie mu w tych mrzonkach oraz bezrefleksyjne wypełnianie najbardziej szalonych i szkodliwych żądań. Rolą medyka jest zaoferowanie takiemu petentowi takiej formy pomocy, jakiej on rzeczywiście potrzebuje – nie wyłączając tej psychiatrycznej i psychologicznej.


Przeczytaj też:

Klient nasz pan… na sali rozpraw?

Klient nasz pan – zasadę tę z żelazną konsekwencją przestrzegają wszystkie szczycące się wysoką renomą firmy,  codziennie walczące o klienta ze stale rozrastającą się na wolnym rynku konkurencją. Czy słynna fraza zagości także na stałe w praktykach stosowanych na salach rozpraw?

Walka z narkoty­kową hydrą trwa

Projekt nowelizacji rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie wykazu substancji psychoaktywnych, środków psychotropowych i nowych substancji psychoaktywnych trafił do konsultacji publicznych.

O metr bliżej do sprawiedli­wości

Do opiniowania trafi wkrótce wartościowy projekt Ministerstwa Sprawiedliwości zawierający nowe rozwiązania dla ofiar przemocy domowej.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę