Dynamicznie rozwijający się czarny rynek substancji psychoaktywnych wymusił na ustawodawcy ponowną interwencję w istniejące już przepisy. Nieskończona ludzka inwencja i talent do wynajdywania szkodliwych dla siebie środków spowodował przede wszystkim konieczność „aktualizacji” zawartej w przedmiotowym rozporządzeniu „czarnej listy”. Do widniejących już na niej toksycznych specyfików dołączyć mają knolazolam, diklazepam i flubromazolam. Ponadto środkiem odurzającym stanie się w obliczu prawa także izonitazen.
Chociaż wymienione środki mają różne pochodzenie, zastosowanie i cechy charakterystyczne, to zasadniczo łączy je jedno: wysoki stopień szkodliwości dla zdrowia. Wywierają zgubny wpływ zwłaszcza na ośrodkowy układ nerwowy. W dodatku wszystkie ulegają dość szybkim modyfikacjom, stwarzając zagrożenie poprzez skuteczne dezorientowanie społeczeństwa co do związanego z nimi niebezpieczeństwa.
Jak bowiem wykazuje praktyka, najistotniejszym orężem walki z narkotykową hydrą jest nieustanne edukowanie i podnoszenie poziomu świadomości społeczeństwa – w szczególności jego najmłodszych i najbardziej podatnych na złe wpływy członków, czyli dzieci i młodzieży. W końcu to my, jako dorośli i odpowiedzialni ludzie, mamy obowiązek dbać o bezpieczeństwo nasze i najbliższych ludzi. Tę kluczową zasadę podkreślił też projektodawca nowelizacji wskazując, że brak ograniczenia dostępności i groźby odpowiedzialności karnej za posiadanie tych środków przyczyniłby się do powstania złudzenia, że nie stanowią one zagrożenia. W szerszej perspektywie nowe przepisy mają pomóc zredukować liczbę zatruć, nierzadko kończących się śmiercią żądnego wrażeń delikwenta. Projektodawca wyciąga też rękę do organów zajmujących się zwalczaniem zjawiska. Większe możliwości kontroli rynku pod kątem nielegalnych środków zyskają organy państwowej inspekcji sanitarnej, policji, sanepidu oraz Krajowej Administracji Skarbowej.
Czy przedmiotowe zmiany jednak wystarczą, aby skutecznie zabezpieczyć Polaków przed tragicznymi konsekwencjami sięgania po trujące substancje? Całkowite wyeliminowanie narkomanii jest chyba niestety celem nierealnym. Zawsze istnieć będą jednostki, które dla chwili zapomnienia i ucieczki od szarej rzeczywistości będą gotowe zrobić wszystko, nawet kosztem zdrowia swojego i innych ludzi. Smutnym potwierdzeniem tego faktu jest kwitnący czarny rynek substancji psychoaktywnych. Zatrważa również świadomość gigantycznych zysków, na jakie mogą liczyć twórcy i handlarze narkotyków. Nie należy łudzić się, iż zrezygnują oni dobrowolnie z prowadzenia tego głęboko nieetycznego, ale jakże dochodowego biznesu. Narkotyki towarzyszą ludzkości od tysięcy lat. Występowały chyba we wszystkich kulturach i państwach świata, chociaż pod różnymi postaciami. Nie znaczy to jednak, że władza powinna czuć się zwolniona z moralnego obowiązku walki z nimi oraz z założonymi rękami przyglądać kolejnym, spowodowanym przez ich użytkowanie dramatom. Warto pamiętać, że skutki narkomanii dotykają nie tylko ich amatora, ale także jego „niewinną” rodzinę i otoczenie, a w konsekwencji – całe społeczeństwo.
Dlatego należy zwrócić uwagę na obszar, który czeka jeszcze na konieczną interwencję ustawodawcy. Doprecyzowania nie może się jak na razie doczekać dość fundamentalne dla sprawy pojęcie „znacznej ilości” narkotyków, które - chociaż funkcjonuje w praktyce od dawna – nie zostało dookreślone w żadnej ustawie ani innym akcie prawnym. Efektem tej luki jest zmuszenie sądów do prowadzenia dyskusji oraz interpretowania tego pojęcia podczas każdej, dotyczącej przestępstw narkotykowych rozprawy. Nierzadko sami juryści mają problem z ustaleniem, czy konkretna ilość narkotyków mieści się w pojęciu „znacznej ilości”. Wątpliwości trapiące specjalistów na tym tle okazały się na tyle poważne, iż w czerwcu 2020 roku skłoniły Sąd Rejonowy w Słupsku do złożenia wniosku o wydanie orzeczenia w trybie prejudycjalnym do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Odpowiedź organu była zdecydowana i jednoznaczna: orzecznictwo w tak istotnym zakresie powinno być bardziej jednomyślne. Innymi słowy, Unia Europejska wysłała Polsce wyraźny sygnał o potrzebie pilnego uregulowania kwestii (sprawa C-634/18).
Czy Polska posłucha głosu wspólnoty? Na razie niestety pominięto tę kwestię przy pisaniu nowelizacji. Projektodawca uznał, że priorytetową sprawą jest ostrzeżenie społeczeństwa o niebezpieczeństwach stosowania konkretnych substancji i obwarowanie konsekwencjami prawnymi ich spożywania – i być może miał rację. Walka z narkomanią przypomina jednak walkę z hydrą. Ilość, mnogość, różnorodność istniejących środków oraz kreatywność ich twórców, sprzedawców i użytkowników nasuwa myśl o mitologicznym potworze ze stale odrastającymi głowami. Jeśli zatem nie podejdziemy do problemu równie wielowątkowo i kompleksowo – tragedie będące pokłosiem narkomanii na długo jeszcze pozostaną częstym i smutnym fragmentem obrazu polskiej codzienności.