Prośba w zależnościach służbowych jest poleceniem. W tej sytuacji, jeśli Sasin „prosił” Sobonia, a Morawiecki Sasina, to kto „prosił” Morawieckiego?
Jest w Biblii przypowieść (Mt, 25, 14-30), która traktuje o talentach. Wspomina ona o zamożnym człowieku, który wybierał się w podróż. Zawołał on swoje sługi i oddał im na przechowanie swój majątek. „Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał”. Ten, który otrzymał pięć talentów, zainwestował je i podwoił majątek. Podobnie zrobił ten, który otrzymał dwa talenty. „Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana”. Gdy po jakimś czasie pan powrócił, nagrodził tych, którzy pomnożyli majątek, a tego, który jedynie ukrył pieniądze, wygnał. „Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma” – stwierdził pan. Artur Soboń, podwładny Jacka Sasina, nie chciał być na miejscu trzeciego sługi. Dlatego Artur Soboń, nie patrząc na obowiązujące przepisy prawa, skrupulatnie wykonywał „prośbę” swojego pana i starał się pomnożyć talenty. Dziś jego pan stracił władzę, nie może chronić siebie ani Sobonia, a ich działania, które nie pomnożyły talentów, tylko przyniosły straty, rozlicza Sejmowa Komisja do Spraw Wyborów Kopertowych.
Sprawa dotyczy próby zorganizowania wyborów za pomocą Poczty Polskiej zamiast Państwowej Komisji Wyborczej i wyrzucenia w błoto co najmniej 70 mln zł z naszych wspólnych pieniędzy. Dziś nie ma chętnych do wzięcia odpowiedzialności za stratę i działania, delikatnie mówiąc, słabo osadzone w prawie. Stąd Komisja śledcza, która ma sprawę wyjaśnić. To dlatego były wiceminister Artur Soboń jest po raz drugi przesłuchiwany. Zresztą nie tylko on, bo jego szef, wicepremier Jacek Sasin, też stawał przed Komisją, podobnie jak kilku polityków przed nimi i kilku po nich jeszcze stanie. Sprawę trzeba wyjaśnić i rozliczyć przecież.
Za pierwszym podejściem Sobonia nie udało się przesłuchać. Wygłosił jedynie mętne oświadczenie, a później na wszystkie pytania odpowiadał: „Wszystko, co miałem do powiedzenia w objętej przesłuchaniem sprawie, zawarłem w swobodnej części swojej wypowiedzi”. To zachowanie wprowadziło nowy zwrot do języka polskiego: „rżnąć Sobonia”.
Później przesłuchano jego szefa i jeszcze kilku związanych z aferą jegomości. Kolejne przesłuchanie Sobonia przyniosło większą wylewność wiceministra. Nadal jednak twierdzi on, że „nie był prawą ręką Sasina, który jedynie prosił go o nadzór”, ale jednocześnie odbył kilkadziesiąt spotkań w sprawie wyborów z różnymi osobami, w tym pracownikami m.in. Poczty, ZUS i podwykonawców, którzy mieli przesyłki insertować. Choć Soboń wije się jak Piekarski na mękach, żeby nie przyznać się do nadzoru nad niebyłymi wyborami i zmarnowania talentów, wkopał go pan jego, stwierdzając, że Artur Soboń był odpowiedzialny „za nadzór operacyjny w ramach MAP” (Ministerstwa Aktywów Państwowych), za kontakty na styku Ministerstwa i Poczty Polskiej, a „zadania dla MAP (tu przy okazji wkopał swojego szefa – przyp. aut.) były jasno określone i wynikały z zakresu decyzji premiera Morawieckiego”. To wskazuje, że sprawa jest rozwojowa i sam były premier będzie musiał się przed śledczymi spowiadać. Znając jego prawdomówność, możemy mieć śmieszny spektakl.
Na tym etapie jedno jest pewne. Chłopaki zaczynają sypać i szukać takiego, na którego można zwalić winę. Wydaje się, że na tym etapie wszystkie palce wskazują Artura Sobonia, który nie dość, że nie pomnożył talentów, ba nawet nie zakopał ich w ziemi, to jeszcze je stracił. Tyle że, niezależnie od tego, czy wicepremier prosił swojego wiceministra, czy też wydał mu polecenie, to łączył ich stosunek pracy, stosunek przełożonego z podwładnym, a w takiej sytuacji sprawa jest prosta: „pan każe, sługa musi”. To jest podobny układ jak między premierem i wicepremierem. Najtrudniej będzie połączyć z nimi nadpremiera, czyli prezesa, ale sądzę, że jest to możliwe.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.