Rząd rozważa ponowną edycję bonu turystycznego. I chociaż jest możliwe, że tym razem nie będzie on skierowany wyłącznie do rodzin z dziećmi, to chyba nie myślicie, że uwzględnieni zostaną także „bezdzietni lambadziarze”, dotychczas jedynie potulnie dokładający się do wychowania cudzych potomków? Oczywiście, że nie! Drugą grupą, która być może skorzysta z dodatkowych pieniędzy na wypoczynek, będą seniorzy. O bezdzietnych i singlach znów rządowi się „zapomniało”. Zaskoczeni?
Idea bonu turystycznego narodziła się w czasach pandemicznej apokalipsy, która doprowadziła branżę turystyczną do niemal całkowitej ruiny. Oficjalnym powodem uruchomienia świadczenia miało być dźwignięcie tej gałęzi gospodarki z głębokiego kryzysu. Faktycznie, to zadanie udało się bonowi częściowo zrealizować. Głęboko niesprawiedliwe były jednak zasady, na jakich to świadczenie przysługiwało. Chociaż początkowo miało ono trafić do wszystkich osób pracujących na umowie o pracę i zarabiających określoną kwotę pieniędzy, to ostatecznie zdecydowano, że powędruje do najbardziej po Kościele Katolickim uprzywilejowanego w tym państwie podmiotu, a więc oczywiście do rodzin z dziećmi.
I chociaż pierwotna wersja rozdysponowania bonem też pozostawiała trochę do życzenia, gdyż dyskryminowała osoby wykonujące pracę na podstawie umów cywilnoprawnych, to i tak była daleko bardziej logiczna i uczciwa niż pomysł kolejnej gratyfikacji pieniężnej dla rodzin z dziećmi. Z samej swojej definicji odpoczynek powinien przecież w pierwszej kolejności być oferowany tym, którzy pracują. To powinna być główna miara i czynnik decydujący o zasadności udzielenia wsparcia w wypoczynku, który jest naturalną potrzebą organizmu pozwalającą zachować dobrą kondycję fizycznego i psychicznego zdrowia. Tymczasem w naszym stuleciu i w naszej części świata na szczęście dzieci nie muszą już pracować, chociaż nie neguję tutaj oczywiście wysiłku ponoszonego przez nie podczas zdobywania edukacji. Obowiązkiem zadbania o wypoczynek dziecka powinien jednak być obciążony tylko i wyłącznie jego rodzic lub opiekun. Nie ma żadnego powodu, aby społeczeństwo składało się na wakacje zdrowego, mającego zapewnioną opiekę rodziny dziecka.
Wielu rodziców nie doceniło kolejnego „daru” od miłościwie nam panujących. Szacunki wskazują, że niewykorzystanych zostało około 500 tys. bonów (można było aktywować je do 31 marca tego roku). Te pieniądze podatników po prostu się zmarnowały i tajemniczo wyparowały niczym 70 mln złotych wydanych na „niewidzialne” wybory przez Jacka Sasina.
Cudze pieniądze rozdaje się jednak lekką ręką, a zatem Ministerstwo Sportu i Turystyki już debatuje nad uruchomieniem kolejnej tury programu. Prawdopodobnie albo wystąpi ona w dotychczasowej formie, albo też do grona beneficjentów dołączeni zostaną seniorzy (Heloł! Wybory będą tuż po wakacjach! Przecież trzeba będzie odwdzięczyć się sponsorowi miłego urlopu, prawda?). Koncepcja bonu turystycznego dla seniorów zaistniała już wcześniej, ale jej autorem był Senat i nie spotkała się z aprobatą miłościwie nam panujących. Możliwe, że ci sami politycy, mający oddech wyborów na karku, okażą się tym razem nieco łaskawsi dla starych, umęczonych życiem ludzi, którzy wbrew wszelkiej logice nadal darzą ich zaufaniem, bo nie widzą po prostu innego wyjścia.
Pomysł wsparcia seniorów w wypoczynku uważam za daleko bardziej racjonalny, właściwy i sprawiedliwy niż rodzin z dziećmi. Seniorzy nie mają już bowiem prawnych opiekunów, których obowiązkiem byłoby zaspokajanie ich życiowych potrzeb, w tym – wypoczynku. Seniorzy często muszą przetrwać za rażąco niską emeryturę, która nie daje im nawet szansy na godną egzystencję. Wreszcie – seniorzy to ludzie naprawdę i autentycznie zmęczeni życiem, którzy stoją przed ostatnią szansą, aby cokolwiek jeszcze doświadczyć, przeżyć i zobaczyć. Takie problemy nie imają się rodzin z dziećmi, finansowanych przez rząd licznymi programami socjalnymi.
No dobrze, a co z singlami, ludźmi bezdzietnymi, którzy pracują równie ciężko, jak rodzice i w takim samym stopniu dokładają się do wspólnego budżetu, ale w odróżnieniu od nich nie czerpią z niego ani grosza? Co z rodzicami dorosłych już dzieci? Oni wszyscy nie są zmęczeni i nie potrzebują odpoczynku? Jak długo rząd zamierza utrzymywać i pielęgnować patologiczny stan, w którym bezdzietni ludzie są dyskryminowani w każdej dziedzinie życia? Jak długo jeszcze chce bezpardonowo i bez żenady traktować takie osoby jak skarbonkę? Ile czasu jeszcze będą one dla niego niewidzialne?
Liczba osób bezdzietnych wzrasta i nie jest to nic dziwnego w obecnej sytuacji geopolitycznej. W niepewnych barwach rysują się bowiem nie tylko przyszłość i bezpieczeństwo Polski oraz Europy, ale również prognozy ekonomiczne. Abstrakcyjnie drogie nieruchomości oraz upokarzająco niskie wynagrodzenia nie ułatwiają nikomu odpowiedzialnemu podjęcia decyzji o założeniu rodziny i sprowadzeniu na ten świat nowej istoty. Rozdawnicze programy socjalne PiS-u okazały się fiaskiem. Dopóki bowiem rządzący nie stworzą bezpiecznej rzeczywistości, w której będzie można normalnie zarabiać i widzieć realne perspektywy na własne mieszkanie, dopóty żaden cud się nie ziści. Baby boom nie nastąpi.
Pozostaje pytanie, jak długo władza będzie w stanie ignorować rosnącą w siłę grupę społeczną, jaką są ludzie bezdzietni. I pytanie równouprawnione – jak długo jeszcze bezdzietni pozwolą traktować się jak bankomat, i do tego niewidzialny…?
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.