Równość wobec prawa

Drodzy Bezdzietni – macie prawo!

Skrupulatnie i z premedytacją spychani przez narrację partii rządzącej na margines społeczeństwa, ludzie bezdzietni są zmuszeni nieustannie przypominać miłościwie panującym nie tylko o swoich prawach, ale wręcz o swoim istnieniu.

Zofia Brzezińska
Foto: Артем Постоев/Adobe stock

A ponieważ faktu, że coraz liczba osób świadomie decyduje się na wybór życia bez dzieci, nie zmieni nawet najbardziej nachalna i populistyczna rządowa propaganda nawołująca do masowego rozmnażania się oraz popierana demoralizującymi, rujnującymi gospodarkę programami socjalnymi, to tym bardziej warto głośno przypominać jej autorom o ludziach, którzy wybrali inną drogę. Jeśli rządzący naprawdę nie rozumieją, że w kraju, u którego bram toczy się obecnie wojna, której konsekwencje są na razie niemożliwe do przewidzenia, targanym szalejącą inflacją, oferującym nawet najmniejsze i najskromniejsze mieszkania w abstrakcyjnych, nieprzystępnych dla przeciętnych obywateli cenach, dopuszczającym głodowe pensje i reprezentującym wysoce zideologizowane, nieprzyjazne kobietom prawa reprodukcyjne – boom demograficzny nie nastąpi, to niech chociaż przyjmą do wiadomości, że wśród tego pseudoprorodzinnego amoku są ludzie, którzy nie zamierzają w nim w żadnej mierze uczestniczyć. I mają do tego święte prawo.

Naturalnie, można by w tej chwili podnieść argument, że nikt przecież nie zmusza obywateli do powiększania rodziny siłą. Jak zatem należałoby rozumieć prawa osób bezdzietnych w kontekście aktualnych realiów prawnych, gospodarczych i politycznych? Nasuwające się postulaty wydają się tak rażąco oczywiste, że sama konieczność ubrania ich w słowa stanowi przykre uświadomienie, z jak skrajnie nieprzyjaznym osobom bezdzietnym systemem mamy do czynienia. Rzeczywistość jednak jest taka, że niektórzy wręcz zapominają, iż sam wybór wolnego, dorosłego człowieka o posiadaniu potomstwa bądź jego braku stanowi już realizację jego prawa prokreacyjnego. A skoro już obywatel decyduje się skorzystać z tego przysługującego mu prawa człowieka, to ma też pełne prawo oczekiwać, że aparat państwowy nie będzie go za to karał. Skoro rząd nie ma żadnego problemu z tym, aby każdego pełnoletniego Polaka traktować jako podatnika i płatnika, to konsekwentnie powinien postrzegać też każdego jako członka wspólnoty i obywatela. To przecież jest, szanowni rządzący, zobowiązanie obustronne.

Od czego więc warto byłoby zacząć wspomniane traktowanie bezdzietnych jako członków wspólnoty i obywateli? A chociażby od tak elementarnej kwestii, jak od okazywania im szacunku w sferze publicznej, za przejaw którego należałoby uznać rzeczywistość, w której politycy i urzędnicy państwowi nie wytykaliby nikomu bezdzietności, nie oceniali jej i nie pouczali nikogo, jak powinien żyć. Jak tylko rządzący zdołają przyswoić tę prostą zasadę, niewymagającą od nich niczego poza zaniechaniem pewnych zachowań, warto pokusić się o trudniejszy krok, który będzie już wymagał chociaż minimalnej aktywności z ich strony.

Mianowicie władza powinna dostrzegać i reagować na potrzeby osób bezdzietnych. Aktualna sytuacja, w której tacy ludzie są traktowani jak pasożyty czy bankomaty, z których zawartości mogą korzystać wszyscy z wyjątkiem nich samych, jest nie do przyjęcia w cywilizowanym państwie. Jako członkowie wspólnoty, obywatele, pracownicy, przedsiębiorcy, artyści, naukowcy, wolontariusze, działacze społeczni, opiekunowie mają prawo do tego, by państwo, wykorzystując ich pieniądze, czas, umiejętności, talenty i poświęcenie, dostrzegało ich i wspierało na równi z innymi obywatelami. Czas rozstać się z tym przestarzałym, absurdalnym tokiem myślenia, że osoby bezdzietne nie są obciążone żadnymi zobowiązaniami, a swoje pieniądze przeznaczają jedynie na własne przyjemności, niekończące się podróże, obiady w restauracjach czy drogie ciuchy. Tak nie jest. Oczywiście, nikt nie kwestionuje faktu, że posiadanie dziecka wiąże się z niebagatelnymi kosztami, ale świadomy tego aspektu rodzicielstwa i przygotowany na  nie powinien być absolutnie każdy, kto chce założyć rodzinę. Naprawdę nie jest tak, że osoby bezdzietne nie są nigdy obciążone opieką nad innymi członkami swoich rodzin, często starszymi i niesamodzielnymi (w wielu rodzinach to właśnie na nich cedowane są obowiązki opieki nad starszymi rodzicami – przecież mające dzieci rodzeństwo jest już, zdaniem niektórych, wystarczająco obciążone!), że osoby bezdzietne nie mają kredytów ani długów, oraz że zawsze dopisuje im końskie zdrowie, umożliwiające robienie zawrotnej kariery i zbijanie bajecznej fortuny. Nie jest też tak, że osoby bezdzietne dysponują nieograniczoną ilością wolnego czasu i nie mają totalnie żadnych – z wyjątkiem zawodowych – obowiązków.

Opisany stereotyp osoby bezdzietnej, choć już może na pierwszy rzut oka jawi się jako wyraźnie infantylny, przerysowany i krzywdzący, jest jednak – niestety – autentycznym odzwierciedleniem wyobrażeń niektórych. Bezrefleksyjne kultywowanie go ułatwia rządzącym tłumienie empatii wobec takich osób oraz stosowanie wobec nich emocjonalnego szantażu na zasadzie: dziecko lub brak wsparcia na starość. Wszyscy żywimy uzasadnione obawy, jak będzie w praktyce wyglądał ten nieraz długo wyczekiwany czas emerytury, ale chyba nikt nie wątpi w to, że każdy, kto latami ciężko pracował i płacił składki, ma prawo oczekiwać od państwa wypłacenia emerytury lub innego świadczenia, które daje szansę na godną starość. Niewydolność obecnego systemu nie jest winą bezdzietnych! Jest efektem zaniechań państwa, które w porę nie podjęło prób zreformowania archaicznego, nieadekwatnego do sytuacji społecznej i prognoz demograficznych systemu. Fałszywe przekonanie o spowodowaniu tej sytuacji przez osoby bezdzietne, które nie sprowadzają na świat kolejnego podatnika, jest echem propagandy państwowej, mającej odwrócić uwagę społeczeństwa od niekompetencji właściwego winowajcy. A „zmuszanie” obywateli do powiększania rodziny poprzez ten obrzydliwy, emocjonalny szantaż, grozi nie tylko unieszczęśliwieniem sztucznie wpędzonych w poczucie winy i strachu ludzi, ale też ich potencjalnych dzieci, powołanych na świat nie z miłości, a z chęci uczynienia ich w przyszłości pielęgniarzami i kelnerami od przysłowiowej szklanki wody.

Kolejny apel wiąże się z potrzebą stworzenia sprawnego systemu opieki nad seniorami, do czego niezbędne będzie inwestowanie w oddziały geriatryczne i kształcenie geriatrów, finansowe i społeczne dowartościowanie zawodów opiekuńczych, otwieranie ośrodków dziennej i długoterminowej opieki nad seniorami oraz podejmowanie innych działań na rzecz ochrony ich zdrowia. Pamiętajmy przy tym, że – i to z całkowitą pewnością – z owych dobrodziejstw korzystać będą nie tylko bezdzietni seniorzy, ale też ci, których potomstwo będzie miało ciekawsze pomysły na swoje życie, niż opieka nad starszymi rodzicami. Nie zapominajmy, że takich sytuacji jest tysiące, a nawet miliony, gdyż oprócz tak wychwalanych przez obóz rządzących blasków, rodzicielstwo ma także cienie. I to nieraz bardzo głębokie.

Zadbanie o możliwość ekonomicznego przetrwania oraz o zdrowie fizyczne seniorów – choć kluczowe – nie są jednak ostatnimi etapami. Rzesze starszych ludzi cierpią na dolegliwości związane ze złym stanem zdrowia psychicznego, spowodowane samotnością i poczuciem wykluczenia. Aktywizowanie seniorów, umożliwianie im pracy (jeśli jej chcą), a także zwykła dbałość o regularne uatrakcyjnianie kierowanej do nich oferty kulturalnej to pozornie niewiele znaczące, ale w rzeczywistości kosmicznie ważne elementy, z których składa się przedstawiająca życie starszych Polaków mozaika. Szacunku innych oraz poczucia bycia częścią wspólnoty nikomu nie zastąpią nawet najhojniej przez rząd rozdawane, cudze pieniądze.


Przeczytaj też:

Co dalej? Lebensborn?

Przykre komentarze, niezrozumienie i zwyczajna dyskryminacja spotykają osoby bezdzietne na każdym kroku. Począwszy od imienin u cioci Jadzi, a skończywszy na zaciszu lekarskich gabinetów, które powinny przecież być ostoją profesjonalizmu i szacunku dla wolności wyboru pacjenta. Pozostaje zatem py...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę