„Dwa” to liczebnik główny oznaczający liczbę 2. Dwa to para, czyli przedmioty stanowiące komplet, na przykład para butów, ewentualnie dwa kolczyki, dwie rękawiczki; ale dwa, czyli para, to także elementy nierozłączne, choć przeciwstawne, jak czarne i białe albo Yin yang – dwie przeciwstawne siły tkwiące w każdej żywej istocie. Dwa to dobro i zło, miłość i nienawiść. Dwa, czyli para, to dwie osoby darzące się uczuciem, ale także dwie osoby w tańcu. Dwa to także pan i jego wierny pies. Dwa to w końcu premier i wicepremier – choć w tym przypadku ważniejszy jest ten, który ma niższą funkcję, to nadal stanowią parę, w której jeden każe, drugi musi.
Przed tygodniem do rządu jako wicepremier wszedł Jarosław Kaczyński. Gdy obejmował stanowisko, pozbył się dotychczasowych wicepremierów: Jacka Sasina, Mariusza Błaszczaka, Piotra Glińskiego, który żegnał stanowisko z oczami pełnymi łez oraz Henryka Kowalczyka. Kaczyński nie objął wprawdzie żadnego resortu, ale nadal ma być odpowiedzialny za bezpieczeństwo – tak jak dotychczas – wyłącznie własne i Partii.
27 czerwca świat obiegła fotografia z posiedzenia Rady Ministrów, na której Kaczyński zasiadł po raz pierwszy po przerwie. Bo stanowisko wicepremiera od bezpieczeństwa już kiedyś sprawował, ale złożył je, ponieważ musiał przygotować partię do wyborów, a teraz przyjął ponownie, bo musi przygotować partię do wyborów. To zdanie jest prawdziwe i nie ma w nim błędu, choć w działaniach prezesa tysiąclecia pozornie brakuje logiki. Pozornie, bo kampania wyborcza się sypie i ktoś musi zapewnić jej bezpieczny przebieg, czym musi osobiście zająć się wicepremier do spraw bezpieczeństwa. Nikt inny, przynajmniej w oczach prezesa, nie ma dostatecznych zdolności intelektualnych, aby go zastąpić, nawet namaszczany na jego następcę Błaszczak. Tym samym usadzony po lewej ręce Kaczyńskiego premier Morawiecki stał się wicepremierem, choć nominalnie jego funkcja ma wyższe znaczenie.
Ja wiem, że mój wywód brzmi jak bełkot pijaka drzemiącego pod płotem, ale tak to jest, jeśli próbuje się analizować działania rządzącej koalicji. Nie tylko w zakresie zajmowanych stanowisk, ale także sukcesów w rządzeniu. Ponieważ chyba jedyna rzecz, jaka Zjednoczonej Prawicy wyszła, to wyprowadzanie publicznych pieniędzy na prawo i lewo, zwłaszcza lewo, zajmowanie intratnych stanowisk w spółkach skarbu państwa, nepotyzm i promowanie swoich... Reszta działań to pasmo nieustających porażek i klęsk.
„To, co się da, podziel na dwa” – śpiewała onegdaj Elżbieta Dmoch z zespołu 2+1. To błędne myślenie. Premier Morawiecki czułby się samotnie, siedząc sam jeden przy szczycie stołu na Radzie Ministrów. Teraz siedzi w towarzystwie prezesa i już nie musi udawać, kto tu rządzi. Jeden ciężar spadł mu z barków.