Rzecznik Praw Dziecka znów walczy z wyimaginowanymi zagrożeniami. Ten, który nie zająknął się nawet słowem, gdy arcybiskup Józef Michalik rozwodził się nad dziećmi, „które lgną i jeszcze drugiego człowieka wciągają [w pedofilię]” i któremu nie drgnęła powieka, gdy ksiądz Tadeusz Rydzyk skandalicznie skomentował działanie księży-pedofilów: „Ksiądz zgrzeszył? No zgrzeszył. Kto nie ma pokus?”, teraz przystąpi do infiltracji placówek szkolnych, które znalazły się w tegorocznym rankingu miejsc przyjaznych dla osób LGBTQ+. RPD uważa, że koniecznym jest sprawdzenie tych szkół pod kątem... zatrudniania przestępców seksualnych.
O tym, że prawica ma notoryczny problem z odróżnianiem homoseksualnej orientacji od pedofilii – a więc de facto przerasta ją rozgraniczenie dobrowolnego związku dorosłych, świadomych ludzi od perfidnego wykorzystywania bezbronnego dziecka – wiadomo od dawna. Wydawałoby się jednak, że od osób piastujących tak wysokie stanowiska jak Rzecznik Praw Dziecka, w którego ręce powierzono los i bezpieczeństwo polskich dzieci, należałoby wymagać jakiejś podstawowej wiedzy oraz świadomości w zakresie tych spraw. I pewnie w normalnym, nie-pisowskim państwie wymagano by jej w sposób bezwzględny i bezdyskusyjny.
A tymczasem w polskiej rzeczywistości, RPD na kongresie „Kościół-Edukacja-Wychowanie” nawet nie próbował udawać politycznej i religijnej bezstronności, jakich Konstytucja oraz społeczeństwo oczekują od człowieka na jego stanowisku. Rozwodząc się nad placówkami ze wspomnianego rankingu – no kto to widział takie bezeceństwa, szkoła przyjazna wszystkim uczniom, nie tylko białym, heteroseksualnym, polskim katolikom! – polityk skonstatował, że będzie musiał gruntowanie skontrolować te podejrzane siedliska zła i rozpusty. Bazując na niedoprecyzowanych źródłach, których prawdopodobnym pochodzeniem jest Instytut Danych z D…, wydedukował, iż: „Niestety w wielu przypadkach okazuje się, że dyrektorzy czy też inne instytucje nie weryfikują swoich pracowników w rejestrze pedofilów. Musimy chronić dzieci przed przestępcami i taka weryfikacja jest jednym z ważnych narzędzi, z których należy korzystać”.
Naturalnie nie neguję tutaj potrzeby kontrolowania ludzi, którzy pracują lub mają jakąkolwiek inną formę styczności z dziećmi. To powinna być zupełnie standardowa procedura, stosowana rutynowo w celu zapewnienia jak najskuteczniejszej ochrony dzieci przed wykorzystywaniem seksualnym. Absurdem jest jednak insynuowanie, iż takie działanie jest bardziej lub szczególnie potrzebne w miejscach, które zostały uznane za przyjazne osobom LGBTQ+. To jawne oszczerstwo i potwarz wobec pracujących tam ludzi poprzez sugerowanie, że z jakichś kuriozalnych powodów mogą oni mieć powiązania ze środowiskiem pedofilskim. Bo niby dlaczego? Bo potrafią wytłumaczyć uczniom, że świat nie jest czarno-biały, że związki damsko-męskie to nie jedyne formy istniejących relacji międzyludzkich? Że każdemu człowiekowi należy się szacunek? Że nie wolno nazywać nieśmiałego, delikatnego i niegarnącego się do sportu kolegi „pedałem”?
Straszne jest to, że ludzie piastujący tak wysokie i odpowiedzialne stanowiska w Polsce już nawet nie kryją się ze swoją porażającą ignorancją, arogancją, stronniczością oraz obłędnym upolitycznieniem. Dobro dzieci to wartość uniwersalna, która powinna stać ponad jakimikolwiek podziałami religijnymi oraz politycznymi. Nie tylko jest ona nieporównywalnie cenniejsza, ale i w żaden sposób z nimi niezwiązana. Tymczasem Rzecznik, zamiast skupić się na właściwym i kompetentnym wykonywaniu swoich podstawowych obowiązków, nie potrafi nawet na chwilę odciąć się od własnych skrajnych poglądów. To zupełnie tak, jakby architekt w trakcie projektowania domów nie był w stanie przestać rozprawiać o Marksie i Engelsie, a piekarz podczas zagniatania ciasta bezustannie perorował o wyższości buddyzmu nad hinduizmem. Praca pana Mikołaja Pawlaka polega na zajmowaniu się sprawami dzieci. Koniec, kropka. Jeżeli nie potrafi on sobie wyobrazić wykonywania jej bez kompulsywnego mieszania do tego polityki i religii to znaczy, że minął się z powołaniem. Powinien zostać księdzem, a sprawy dzieci pozostawić ludziom znacznie bardziej kompetentnym, gotowym zająć się nimi z powagą i atencją, na jaką one zasługują. Bez nieustannych, światopoglądowych przepychanek i bez ośmieszania tak istotnego urzędu.
Kontrole „wynaturzonych” placówek mają odbyć się jeszcze w maju. Zostało zatem zaledwie kilka dni, ale RPD jest przekonany, że tak niebezpieczne obszary jak szkoły przyjazne uczniom LGBTQ+ wymagają interwencji nieznoszącej zwłoki. Co innego domy dzieci katowanych, jak niedawno zmarły Kamil – one spokojnie mogą na jakiekolwiek zainteresowanie ze strony władzy czekać miesiącami czy nawet latami. Kamil uciekał z domu kilkukrotnie. Za każdym razem żaden organ nie uznał tych powtarzających się ucieczek dziecka za wystarczającą wskazówkę, że w domu chłopca dzieje się coś bardzo złego. A ofiary księży pedofili? One raczej też nie mają u tego Rzecznika czego szukać. O pomoc i sprawiedliwość mogą upomnieć się co najwyżej w innej parafii.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.