Inwazja Rosji na Ukrainę

Niemcy, ocknijcie się, do cholery!

Postawa Berlina wobec rosyjskiej agresji nie przestaje szokować. Niemcy były i są najsłabszym ogniwem europejskiego oporu przeciwko kremlowskiemu nazizmowi. To nie koniec złych wieści. Wiele wskazuje na to, że Berlin unieruchomi UE także w przypadku amerykańsko-chińskiego konfliktu o Tajwan.

Robert Cheda
Foto: Gints Ivuskans | Dreamstime.com

Ostatni tydzień upłynął pod znakiem optymizmu. Ukraińska dywersja na Krymie wywołała panikę w Moskwie, a zwłaszcza wśród rosyjskich turystów wygrzewających się na plażach okupowanego półwyspu. Z kolei w zachodnich mediach ukazały się informacje potwierdzające kiepską kondycję rosyjskiej gospodarki. Raporty amerykańskich ośrodków badawczych nie pozostawiają złudzeń. Sankcje działają, a w miarę upływu czasu będą coraz mocniej odczuwalne. Nie tylko dla rosyjskiego budżetu i biznesu, ale przede wszystkim dla milionów Rosjan. Tymczasem od ich postawy zależą losy wojny, a więc Putina.

Z silnego chóru głosów wzywających do wzmocnienia restrykcji oraz zwiększenia pomocy wojskowej dla Ukrainy wyłamują się tylko Niemcy. Jak zwykle zresztą. Tamtejsze media epatują wprost danymi o stratach największej gospodarki Europy ponoszonych na skutek sankcji.

Do takiego wniosku doszły aż 3 ośrodki badawcze: Instytut Badań nad Zatrudnieniem (IAB), Federalny Instytut Kształcenia Zawodowego (BIBB) oraz Towarzystwo Badań Strukturalnych nad Gospodarką (GWS). Szacują koszty wojny oraz wzrostu cen surowców energetycznych na 240 mld euro! Przy tym długoterminowa prognoza zakłada, że sankcje wobec Rosji będą potrzebne do 2030 r. nawet jeśli do tego czasu wojna się skończy. Już dziś za sprawą konfliktu w niemieckiej gospodarce nie nastąpiło ożywienie gospodarcze, za to realna staje się recesja.

Na tym nie koniec. Według renomowanego instytutu IFO wojna handlowa z Chinami kosztowałaby Niemcy prawie sześć razy więcej niż brexit. Największym przegranym byłby przemysł motoryzacyjny. Obroty flagowej branży eksportowej spadłyby o 8,5 proc. czyli o ponad 8 mld dol. Jak więc zachowa się Berlin w przypadku eskalacji azjatyckiego kryzysu?

– Deglobalizacja sprawi, że Niemcy staną się biedniejsi – twierdzą autorzy raportu IFO w wywiadzie dla rozgłośni Deutsche Welle. Sugerują, żeby nie odwracać się plecami do ważnych partnerów handlowych. A tak się składa, że wymiana towarowa z Chinami ma kluczowe znaczenie dla niemieckiego dobrobytu. Jak mawiają Rosjanie, taka opinia „toczka w toczkę” (dokładnie) powtarza oficjalną argumentację Belina, który za wszelką cenę broni polityki „biznes jak zwykle” w relacjach z Moskwą. Perspektywa silnej reakcji europejskiej jest za sprawą Niemiec nader wątpliwa.

Oczywiście każde państwo ma prawo dbać o własne bezpieczeństwo ekonomiczne oraz energetyczne. Przeraża jednak absolutny brak refleksji nad pytaniem, jakim, a raczej czyim kosztem? Gdyby Berlin spełnił choć część szumnych zapowiedzi dostaw broni dla Ukrainy. Gdyby odblokował ukraińskie zamówienia w niemieckich firmach zbrojeniowych, wojna być może dobiegałaby końca. Gdyby Berlin nie uzależnił Niemiec i Europy od rosyjskich paliw, niepotrzebne byłyby stopnie alarmowe w energetyce ani plan oszczędzania gazu w całej Unii. Tymczasem politycy, na czele z Olafem Scholzem, zamiast podjąć zdecydowane kroki, tylko biadolą, narzekają i liczą straty.

Niestety to coś więcej niż zbieg okoliczności. Chodzi o przemyślaną politykę informacyjną niemieckich władz. Ma na celu zdjęcie odpowiedzialności z elit władzy, rządzących – i wprowadzenie w błąd opinii publicznej. Skutki już są fatalne. Sierpniowe sondaże wskazują na zmniejszone poparcie Niemców dla Ukrainy. Coraz mniej zachodnich sąsiadów chce pomagać uchodźcom i partycypować w kosztach wojny.

W Berlinie zwycięża przeklęta optyka prorosyjska. Niemiecka klasa polityczna uparcie odmawia spojrzenia na Moskwę przez pryzmat interesów Ukrainy i Europy Środkowej. Teraz do chóru narzekań Berlin włącza skutki ew. konfliktu wokół Tajwanu. A to oznacza niemiecką blokadę decyzyjną Unii, jeśli USA będą broniły suwerenności kolejnego państwa. Taka postawa grozi wprost rozpadem Zjednoczonej Europy. Albo wierzymy i bronimy wartości, albo dajmy sobie z nimi spokój. Tymczasem nasi zachodni sąsiedzi na naszych oczach zamieniają się w Republikę Weimarską. Egoizm, hedonizm i oportunizm wypiera solidarność i ofiarność. Niemcy, ocknijcie się wreszcie, do cholery. Nie można jedną d..ą siedzieć na kilku stołkach.


Przeczytaj też:

Czy Niemcy naprawdę chcą upadku Putina?

Od początku wojny w Ukrainie niepokój zachodniej opinii publicznej wzbudza postawa Niemiec. Z jednej strony kanclerz Olaf Scholz oficjalnie potępia rosyjską inwazję, ale pojawiają się też wypowiedzi, które bardzo zmiękczają to stanowisko. Trudno się dziwić, skoro dla Rosji gospodarka Niemiec była...

Plan odbudowy Ukrainy. Marchewka za kapitulację?

Rosyjska agresja trwa w najlepsze, tymczasem światowa społeczność przygotowuje plany odbudowy Ukrainy. Z pewnością obietnice miliardów dolarów są ważnym gestem w stronę Ukraińców. Tyle że marchewka, podobnie jak kij, też ma dwa końce. Realistycznie rzecz ujmując, warunkiem udzielenia międzynarodo...

Z życzeniami wakacyjnego dyskomfortu

Jeśli głównym newsem polskich mediów jest strajk tunezyjskiego sektora publicznego, czyli wakacyjne kłopoty naszych turystów, Putin może spać spokojnie. Rosyjska strategia zmęczenia Europy wojną zaczyna przynosić oczekiwane rezultaty.

Jak naziści zbudowali współczesne Niemcy

Wielu najwyższych rangą polityków RFN, którzy przez lata epatowali swoją rzekomą antynazistowską postawą podczas wojny, w rzeczywistości należało do NSDAP, Hitlerjugend, a nawet SS.

Relatywizacja zbrodni. Czy przegniła UE ma sens?

Pod wpływem nacisków Berlina Unia przehandlowała Litwę za rosyjski gaz. To nie są ekstremistycznie radykalne eurosceptyczne poglądy. To rzeczywistość, w której Europa „zjednoczona” ponoć wspólnymi wartościami dokonuje relatywizacji zbrodni wojennych i ludobójstwa. Trudno, aby w takiej sytuacji ni...

Niemiecki socjalizm gazowy

Hubert Kozieł Komisja Europejska chce, by wszystkie kraje Unii „dobrowolnie” schłodziły swoje gospodarki, zmniejszając zużycie gazu o 15 proc., a później zaoszczędzony surowiec „odpłatnie” przekazywali „potrzebującym” państwom. Ma to pozwolić na uratowanie Niemiec z kłopotów, w które same się wp...

Jak Unia zawodzi Ukrainę

Czym różni się Josep Borell, wysoki przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, od mokrej ścierki? Tym, że ścierka może się na coś przydać, a Borell jest totalnie bezużyteczny.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę