Jak podaje dziennik „Bild” Rosjanie starają się wydostać pociski i tajne dokumenty z zatopionego krążownika Moskwa. Używają do tego zwodowanego jeszcze w czasach carskich okrętu ratowniczego „Kommuna”.
Łooo, Panie, za cara to okręty budowali... Nie to co teraz... Taki okręt „Kommuna”... Car zamówił, a jak zamówił, to zbudowali. Przetrwał pierwszą wojnę, przetrwał rewolucję, drugą wojną, zimną wojnę, a nawet rozpad Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich i nadal w służbie. Nie jako muzeum, rzecz jasna, ale jako czołowy okręt ratunkowy dumnej Floty Czarnomorskiej Federacji Rosyjskiej. Ten najstarszy czynnie pływający okręt wojenny świata znowu okazał się niezastąpiony. Tym razem nie ma wyciągać z dna morza okrętów podwodnych, do czego został zbudowany, a wydobyć z pokładu kolejnego zasłużonego i leciwego okrętu, krążownika Moskwa, dokumenty i uzbrojenie. Nie wiadomo tylko, czy Ukraińcy zgodzą się na wejście na jego pokład, bo właśnie postanowili wpisać wrak okrętu na listę dziedzictwa kulturowego, gdzie ma zająć ważne miejsce obok wraków Wielkiej Armady czy pozostałości po statkach Krzysztofa Kolumba.
„Kommuna” to dwukadłubowy okręt o wyporności 3100 ton, długości 96 m, szerokości 18,57 m i maksymalnym zanurzeniu 3,65 m. Od dnia, w którym wszedł do służby w 1915 roku, jednostka przechodziła kilkakrotnie remonty i modernizacje. Kpiny, że to parowiec, są nie na miejscu, bo całkiem niedawno, w 1954 roku, wymieniono mu dwa przedwojenne silniki diesla na nowoczesne jednostki napędowe. Jest to jednostka nieuzbrojona. Załogę oficjalnie stanowi 75 osób (w tym 11 oficerów) oraz 24 nurków. Miejmy nadzieję, że podczas akcji ratunkowej nie zatonie, bo co Ukraińcy zrobią z taka ilością podwodnych muzeów?
Zresztą zatopiony flagowy okręt Moskwa nawet przed zatopieniem należało traktować w kategoriach muzealnych, zwłaszcza przy obecnym postępie technologicznym. Budowę okrętu rozpoczęto w 1976, zwodowano go w 1979 roku. Wyporność 11300 t, długość 186 m, szerokość 20,8 m, zanurzenie 8,4 m. Załogę stanowiło około 485 osób, w tym 66 oficerów (w momencie zatopienia ilość osób szacowano na 500). Statek był uzbrojonym krążownikiem rakietowym, którego wyposażenie według ekspertów nie spełniało współczesnych norm, tym bardziej, że w trakcie remontu w jednej z ukraińskich stoczni wymontowano część wyposażenia bojowego w ramach zapłaty, której Rosja starała się uniknąć. Putin podobno bardzo lubił ten krążownik. Pewnie imaginował sobie: „jest taki jak ja. Stary, ale twardy i jeszcze całkiem do rzeczy”. Okazało się, że wyobraźnia go zawiodła i nie miał racji z tym „do rzeczy”. Grek Zorba powiedziałby: „jaka piękna katastrofa!”.
Ale to nieprawda, że Flota Czarnomorska to tylko obiekty muzealne. Mają tam trzy nowoczesne fregaty, pięć nowych korwet, sześć okrętów rakietowych i kilka podwodnych. Ponadto stosunkowo dużą flotę desantową. Chwilowo te okręty chowają się za jednostkami handlowymi i będą tam siedzieć, dopóki w pobliżu Odessy nie pojawią wojska lądowe. Bo to na Odessę okupant ma chrapkę, ale nie ma sił.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.