Od początku rosyjskiej agresji na Ukrainie zastanawia ogromna ilość zniszczonego, a zwłaszcza porzuconego sprzętu rosyjskiej armii. Analitycy tłumaczą fenomen kiepską organizacją, wyszkoleniem, a zwłaszcza dowodzeniem. Jednak odpowiedź jest prostsza. Napastnikom zależy na jak najwyższych stratach własnych, ponieważ jedynie w ten sposób mogą ukryć gigantyczną skalę złodziejstwa.
Po przeszło 50 dniach walk można z pewnością stwierdzić, że napaść charakteryzuje nie tylko brutalność moskiewskich hord. Równie niezwykłym zjawiskiem jest ogrom rosyjskich strat materiałowych. Materiały filmowe ukraińskiej armii, ale także nagrania świadków, a zwłaszcza zachodnich ekip telewizyjnych wręcz szokują. Widok porzuconych ciężarówek, transporterów opancerzonych, systemów walki elektronicznej, a zwłaszcza czołgów – to codzienny pejzaż bitwy o Ukrainę.
YouTube, Facebook i Twitter pełne są walających się mundurów, kamizelek kuloodpornych hełmów, ale także w pełni sprawnych rakiet Grad, pocisków artyleryjskich i amunicji mniejszego kalibru. Tak wyglądają stanowiska bojowe opuszczone przez bandytów Putina. Całość sprawia wrażenie, że broń, sprzęt i zaopatrzenie celowo pozostawiono, kompletnie nie przejmując się stratami.
Bałagan, a wręcz chaos wywołany niską dyscypliną? Skutek fatalnego dowodzenia i zlekceważenia przeciwnika? Z pewnością tak, lecz prawda kryje się gdzie indziej. Nie jest tajemnicą, że każdy egzemplarz zdobytego sprzętu jest badany przez ukraińskich i zachodnich ekspertów. To normalna praktyka, dzięki której obrońcy poznają technologiczne zaawansowanie napastników. Wywiad przekazuje zdobyte dane ośrodkom badawczym, które opracowują metody przeciwdziałania. Finalnym rezultatem jest modyfikacja taktyki walki, a zwłaszcza produkcja skuteczniejszej broni.
Tymczasem uzyskane w ten sposób informacje wskazują, że rosyjska armia jest przestarzała. Poza nielicznymi wyjątkami, bije się sprzętem opracowanym w latach 1960-1989. Co więcej, mimo szumnych deklaracji, kiepsko zmodernizowanym. Wnętrza bojowych wozów piechoty, czołgów, systemów rakietowych to obraz zbrojeniowej nędzy i rozpaczy.
Przykładem są drony bojowe i obserwacyjne wyposażone w cywilne aparaty fotograficzne typu lustrzanka i to z dolnej półki. Czołgi są pokryte wydmuszkami pancerza reaktywnego, a samoloty i śmigłowce strzelają atrapami flar obronnych. Wreszcie krążownik „Moskwa” uległ zniszczeniu, ponieważ jego systemy nie wykryły nowoczesnych rakiet. Prawda jest taka, że król jest nagi. Pytanie, dlaczego?
Uzbrojenie armii skorumpowanego systemu jest jego lustrzanym odbiciem. Twórcą takiego aksjomatu jest Aleksiej Nawalny. Według więźnia politycznego Rosji numer jeden, główną zasadą budżetową stał się tzw. rozpił, czyli rozkradanie środków – także, a może przede wszystkim na obronę. Służy temu system fałszywych zamówień państwowych z udziałem podstawionych firm, kooperantów i podwykonawców.
Efektem jest pozoracja prac naukowo-badawczych, a następnie produkcji nowego uzbrojenia i wyposażenia. Do armii trafiają potiomkinowskie atrapy, które nie spełniają wymogów nowoczesnego pola walki, nie działają, albo w ogóle nie trafiają w ręce żołnierzy. Za to pieniądze na wszystkich etapach giną w rajach podatkowych. Dzięki temu rosyjscy bandyci nie mogą pokonać Ukraińców wyposażonych w rodzimą lub zachodnią broń.
Jednak żenująca nieskuteczność rodzi u Putina naturalne pytanie. Przeznaczał biliony rubli nie tylko na modernizację sił zbrojnych, ale głównie na opracowanie broni i jej produkcję. Był karmiony defiladami na Placu Czerwonym i raportami wskazującymi, że jego doskonale wyszkolona armia walczy uzbrojeniem, jakiego nie ma cały świat. Dlaczego nie może pokonać słabszego przeciwnika?
W takiej sytuacji kluczowym problemem rosyjskiej armii nie jest skuteczna walka. Skorumpowane dowództwo oraz kompleks zbrojeniowy głowią się, jak ukryć własne złodziejstwo. Najlepiej porzucając sprzęt i broń, tak aby ekipy prokuratorskie nie mogły zajrzeć do środka niezmodernizowanych czołgów i transporterów. Spisanie na straty pozwala uniknąć zdemaskowania, że są g…o warte. A że żołnierze giną tysiącami, bo zostali wyposażeni w wybrakowany sprzęt? Putina ani jego generałów to kompletnie nie obchodzi.
Nie możemy jednak cieszyć się ukraińskim zwycięstwem. Aby uratować własne kariery i uniknąć łagru, rosyjska generalicja przygotowała rzeź. Ofensywa na Donbas będzie kopią sowieckiej strategii podczas II wojny światowej. Jeśli nie można zwyciężyć przeciwnika lepszą bronią i organizacją, trzeba zalać Ukraińców masą.
To nieważne, że Rosja straci kolejne dziesiątki tysięcy żołnierzy. Liczy się to, że do spisania trafią niezmodernizowane czołgi, wozy bojowe i dziesiątki tysiące ton innego sprzętu. W ten sposób Putin dostanie swoje zwycięstwo, a generałowie pozbędą się wszystkich dowodów swojego złodziejstwa. Przygotowując kolejną napaść, znowu będą mogli kraść miliardy dolarów.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.