Wojna w Ukrainie stała się globalnym katalizatorem przyspieszającym to, co działo się od lat. Chodzi o proces erozji lub zmierzchu zachodniej cywilizacji. Dlatego żaden kraj nie może pozwolić sobie na neutralność wobec konfliktu zbrojnego w Europie. Poparcie lub opowiedzenie się przeciwko Rosji kreśli zarazem nową mapę geopolitycznego podziału świata.
Podstawowym kryterium akcesu do jednego lub drugiego obozu nie jest tylko i wyłącznie poparcie ofiary lub napastnika. W sporze wręcz egzystencjalnym brutalna agresja jest ważna w tym sensie, że wymusza opowiedzenie się po stronie demokracji lub przeciwko niej.
Taką oś konfliktu zarysował w warszawskim przemówieniu Joe Biden. Wynika z tego, że kluczem globalnego podziału jest stosunek do szeroko rozumianego Zachodu. Ukraina aspiruje, aby zostać częścią naszej wspólnoty, płacąc za marzenia straszliwą cenę.
Jednak dla agresora, czyli Moskwy oraz państw myślących podobnie, fundamentalnym kryterium staje się bilans dotychczasowych zysków wynikających z udziału w procesach globalizacji. Chodzi o miejsce zajmowane w obecnym ładzie międzynarodowym. Stąd już prosta droga do negatywnej oceny jednobiegunowego świata, czyli amerykańskiej hegemonii. Rosja takiego rachunku dokonała i wypadł fatalnie. Nie dla Waszyngtonu, Brukseli lub Warszawy, tylko dla Moskwy. Stąd napaść.
Brutalność, z jaką działają bandyci Putina, ma wyraźne przesłanie. W geopolitycznej konfrontacji Kreml stawia wojną znak zapytania dla dalszej prosperity tzw. złotego miliarda. Takim mianem określa się najzamożniejsza część ludzkości, żyjąca w szeroko rozumianym zachodnim kręgu kulturowym. Obejmuje nie tylko Europę i USA, ale także Kanadę, Japonię, Koreę Południową, Australię, Nową Zelandię i szereg państw na całym świecie. O wspólnotowości decyduje tożsame pojmowanie roli jednostki, państwa, prawa i wolnego rynku.
Złoty miliard jest głównym beneficjentem globalizacji, ponieważ w sensie ekonomicznym i społecznym najbardziej skorzystał na zmianach, które nastąpiły od czasu zakończenia zimnej wojny. Dlatego szeroko rozumiany Zachód z obiektu krytyki stał się celem agresji. Dziś na podobieństwo antycznego imperium rzymskiego, kosztem dalszego rozwoju, coraz więcej sił i środków musi poświęcać obronie przed barbarzyńcami. Co w rzeczywistości nimi kieruje?
Na pierwszy rzut oka, partycypacja w zamożności, a więc w konsumpcji szeroko rozumianego dostatku. Począwszy od dóbr podstawowych, do zdobyczy cywilizacyjnych, takich jak postęp w edukacji, ochronie zdrowia czy technologiczny, które składają się skok socjalny. Zastanawia jednak, dlaczego w miejsce pokojowej rywalizacji, która wyraża się przejściem identycznej do Zachodu ewolucji rozwojowej, współcześni barbarzyńcy obierają metodę grabienia? Tylko tak można nazwać militarną próbę zmiany reguł ekonomicznej i geopolitycznej gry.
Oskarżenia Zachodu o wyzysk lub hamowanie różnorakich aspiracji to czystej wody populizm. Rosyjskie elity i chińscy komuniści plują na zachodnie wartości, szeroko korzystając ze znienawidzonej zgnilizny. A jednak, zamiast pokojowej rywalizacji i konkurencji, autorytarna oś chce siłą przejąć dorobek, który jest owocem wielowiekowej pracy organicznej zachodnich społeczeństw.
Motywacja nie jest skomplikowana. Systemy autorytarne, niszcząc wolność jednostek, z definicji negują własne szanse osiągniecia zachodniego poziomu rozwoju. Z braku instytucji oraz form społecznego dialogu są natomiast narażone na wewnętrzne wstrząsy.
Atak na złoty miliard to nic innego, jak samoobrona. Demokratyzacja, a więc przyznanie praw obywatelskich grozi afrykańskim watażkom, bliskowschodnim szejkom i azjatyckim chanom natychmiastowym resetem. Obawy Putina przed kasacją nie są mrzonką. To najmocniejsze spoiwo, a zarazem bilet wstępu do geopolitycznego klubu barbarzyńskich drapieżców. Każda ideologia na ich sztandarach, czy to świecka czy religijna, to ściema.
Chiny i Rosja, które ramię w ramię są wierzchołkami antyzachodniego bieguna, wykorzystują do własnych celów regres cywilizacyjny krajów, a wręcz regionów świata zainfekowanych państwową przemocą. Klientami Moskwy i Pekinu są skorumpowane elity władzy drżące ze strachu przed własnymi obywatelami. Zamykają, terroryzują oraz indoktrynują społeczeństwa, aby zapobiec własnemu upadkowi.
Czy Zachód jest w stanie odeprzeć globalny atak? Czy okaże się na tyle silny, aby przesuwać na swoją korzyść geopolityczne linie? Z pewnością znalazł się w skrajnie niebezpiecznym momencie. Dotychczas był atakowany asymetrycznie i hybrydowo, ale nigdy militarnie.
Tymczasem rosyjska napaść na Ukrainę to otwarta wojna z Zachodem. Z premedytacją otwiera Puszkę Pandory. Chiny mają Tajwan, Korea Północna - Południową, Iran – Izrael, a Pakistan – Indie. Jeśli oś zła dokona kolejnych napaści, ogniska wojny rozleją się na wszystkich limes złotego miliarda.
Niestety bierna obrona to zbyt mało. Zachodowi potrzebna jest pilna autorefleksja na temat rekonstrukcji i rozbudowy globalnej sfery wpływów. Nie da się tego dokonać inaczej, niż dzieląc się postępem i bogactwem. Oczywiście stawiając twarde warunki. Jednak tylko rozszerzenie obszaru dobrobytu przyniesie demokratyzację, a więc zmusi oś zła do geopolitycznego odwrotu.
Już dziś Europa i USA, broniąc wraz z sojusznikami Ukrainy, muszą pracować nad globalną ofertą. Kolejnymi polami bitew staną się Afryka, Kaukaz, Azja Środkowa i Ameryka Południowa. Ich utrata będzie dla złotego miliarda zabójcza, tymczasem przyczółki osi zła w tych regionach świata są coraz mocniejsze. Zachód nie stoi na straconej pozycji. Wręcz przeciwnie, pod warunkiem działania, póki ma na to czas.
Dotychczas był atakowany pośrednio.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.