Aleksieja Nawalnego kiedyś podziwiałem. W błyskotliwy sposób pokazywał on bowiem skalę korupcji na szczytach władzy w Rosji. Pokazywał światu ukrywane majątki kremlowskich oficjeli, w tym osławiony nadmorski pałac Putina. Wydawał się politykiem sensownym, mogącym popchnąć Rosję w stronę standardów cywilizowanego świata. W odróżnieniu od liderów opozycji z nieco starszego pokolenia miał też prawdziwe poparcie społeczne. Nie postrzegano go jako liberalno-aferalnego zaprzańca, który wzbogacił się na złodziejskich prywatyzacjach z lat 90. Owszem, Nawalny był rosyjskim nacjonalistą, który czasem pozwalał sobie na rasistowskie wypowiedzi o mieszkańcach Kaukazu. Był on jednak w ten sposób autentyczny. Albowiem, paradoksalnie, to w środowiskach nacjonalistycznych można znaleźć największych krytyków rosyjskiego reżimu i ludzi widzących bezsens wojny z narodem ukraińskim. Jeśli ktoś miał szansę poprowadzić rosyjską opozycję do jakichkolwiek wymiernych sukcesów, to takim człowiekiem był Nawalny.
Z czasem zacząłem jednak nabierać wątpliwości co do tej postaci. Zdziwienie wywołała jego decyzja, by wrócić do Rosji i dać się aresztować. Czyżby liczył, że przesiedzi kilka lat w dobrych warunkach, a potem zostanie wypuszczony i niczym Mandela obejmie władzę nad krajem? Każdy, kto zna rosyjski reżim, wie, że takie zagrywki z nim są ekstremalnie ryzykowne. Czemu więc Nawalny liczył na to, że wyjdzie żywy i zdrowy z łagru? Czy miał od kogoś gwarancje bezpieczeństwa? I jak to możliwe, że mógł tweetować z więziennej celi? Kto mu na to pozwalał? Całkiem realny wydawał się scenariusz, że po oficjalnej śmierci Putina Nawalny zostanie wypuszczony z więzienia i wyznaczony przez bezpiekę na przywódcę nowej Rosji. I jako nowy car oszuka świat, że Rosja wyzbyła się imperialnych ambicji. Wróci do dawnych biznesów z Niemcami i Zachodem, a Ukraina i nasz region zostaną poświęcone na ołtarzu nowego resetu. Ten scenariusz właśnie został odsunięty na bok.
Śmierć Nawalnego w więzieniu może oznaczać, że Rosja nie chce żadnego resetu. Chce kontynuować wojnę i palić mosty w relacjach z Zachodem. Chce być coraz bardziej izolowanym krajem, mogącym przetrwać dzięki wsparciu Chin, Korei Płn. oraz Iranu. Władze Rosji właśnie cofnęły zegar historii.